PDC
Co karty historii mówią o nadchodzącym Mastersie?
Pierwszy turniej z kategorii ważnych w tym roku przed nami. Masters w ostatnich latach rósł na wartości, dał się poznać jako bardzo solidne wejście w sezon. Czego możemy się spodziewać teraz?
To jedne z najmłodszych rozgrywek w PDC, w aktualnym kalendarzu później powstało tylko World Series of Darts Finals. Podobnie jak wiele innych tworów, ma jednego króla – Michaela van Gerwena. Holender zdobył pięć tytułów (2015-2019), podczas gdy cała reszta triumfatorów ma po jednym w dorobku. Samych zawodników, którzy poza van Gerwenem zagrali minimum raz w finale było tylko czterech: Raymond van Barneveld, James Wade, Mervyn King i Dave Chisnall. Pula graczy była zawężona, ponieważ w latach 2013-2020 do trzydniowego maratonu przystępowało szesnaście nazwisk, najwyżej sklasyfikowanych z rankingu. Na przestrzeni dwunastu miesięcy na tym szczycie jeśli chodzi o personalia, zazwyczaj niewiele się zmienia, więc żeby bardziej tą stawkę przemielić, PDC od 2021 roku zmieniła format, by najlepsza ósemka była rozstawiona od drugiej rundy, a w pierwszej batalie ze sobą stoczyły miejsca 9-24. To w pewien sposób naznaczyło kierunek, jaki potem został obrany przez różnorakie wyniki.
W pewien sposób wygranie Mastersa stało się preludium do sukcesów w dalszej części sezonu. Jonny Clayton był jednym z trzech dominatorów kampanii 2021, Joe Cullen był milimetry od zdobycia Premier League 2022, a Chris Dobey stał się postrachem dla największych, samemu grając na miarę jednego z takowych. Każdy z nich rozpoczynał swoją drogą po wiktorię w piątek, a jedynym który w tych trzech edycjach docierał do finału jako rozstawiony był Rob Cross. Teraz sensacje mniejszego bądź większego kalibru są normą, ale gdy za pierwszym razem Jonny Clayton i Mervyn King w półfinale pokonywali Gerwyna Price’a z Peterem Wrightem, wtedy świeżo upieczonego mistrza świata i ustępującego mistrza, było to czymś wielkim. Każda seria ma swój koniec, lecz na chwilę obecną rozsądne wydaje się poszukiwanie niespodzianki w pierwszej rundzie.
Można zauważyć pewne prawidłowości. Mimo, że ostatnie tygodnie w wykonaniu Petera Wrighta są dalekie do udanych, to co do zasady, pod szyldem Mastersa grał jak na swoje miejsce w Order of Merit przystało. Wyniki nie zawsze się zgadzały, ale do gry trudno było się przyczepić. Dla fanów takich teorii, od 2021 turniejowa czwórka przegrywała swój pierwszy mecz, więc w połączeniu z formą Dirka van Duijvenbode, można stawiać w ciemno na Ryana Searle’a w ćwierćfinale. Niestety dla nas, na razie rozdział pod tytułem Krzysztof Ratajski i sukcesy w Mastersie to nieotwarta księga. Przy okazji takich cyferek, można zauważyć widoczny wzrost lub spadek w rankingu, tak też jest w przypadku Polaka. W dwadzieścia cztery miesiące spadł z 12. miejsca na 24. Ale może to on będzie tegoroczną sensacją.
Kto będzie atakował, by znaleźć się za rok w tych rozgrywkach? W tej edycji obecność Josha Rocka i Martina Schindlera nie jest zaskakująca, ale mało kto spodziewał się Andrew Gildinga. Ciężko powiedzieć, czy ktoś może popłynąć na podobnej fali sukcesu co Goldfinger, na razie można stwierdzić, że na pewno Luke Littler może wziąć szturmem swoje miejsce w Masters 2025. Do powrotu aspirować będzie Gary Anderson, w ostatnich tygodniach wzrosły akcje Brendana Dolana. Swojej pozycji będą bronić chociażby Ross Smith czy Krzysztof Ratajski.
Na minus działa fakt, że zniknie aura kwalifikacji do Premier League. Mimo to nadal będziemy obserwować rywalizację szerokiej czołówki, najlepszych z najlepszych, a każdy będzie chciał udowodnić swoją wyższość. Jeśli wygra ktoś z najwyżej sklasyfikowanych przed startem, takową udowodni. Jeśli znów doczekamy się triumfu kogoś z dalszych rejonów rankingowych, być może będzie to zwiastun najbliższych udanych miesięcy w wykonaniu danego zawodnika. Patrząc na poziom ostatnich lat, o takowy i teraz nie mamy się co martwić. Niech wygra najlepszy!