Newsy
“Grasz, by wygrać, a nie żeby być miłym”. Van der Voort broni zachowania Wade’a
Czy przed decydującym legiem powinno się zbijać “żółwika” z rywalem? Z pewnością takiego zdania jest Cameron Menzies, ale nie wszyscy podzielają jego podejście. Oprócz Jamesa Wade’a, który przemówił czynem, fanem tego typu uprzejmości nie jest Vincent van der Voort. W podcaście Darts Draait Door Holender wygłosił parę zdań na temat ostatniej kontrowersji z udziałem Szkota i Anglika.

Chodzi oczywiście o sytuację z meczu drugiej rundy International Darts Open w niemieckiej Riesie. Wade i Menzies trafili na siebie już wtedy i dali niezły show – obaj przekroczyli 100 punktów pod względem średnich, rozgrywając maksymalną liczbę legów.
Zgodnie z darterskim zwyczajem, gdy już dochodzi do decidera, czyli ostatniej partii, która rozstrzyga o końcowym triumfie, zawodnicy przynajmniej symbolicznie życzą sobie powodzenia – czy to podając sobie ręce, czy zbijając rzeczonego żółwika. Przynajmniej w teorii. Wade interpretuje to nieco inaczej – przy stanie 5:5 zignorował Menziesa, a ten był z tego faktu wyraźnie niezadowolony. Do tego stopnia, że postanowił podać rękę… powietrzu – dosadnie sygnalizując, że rywal nie postąpił zgodnie z niepisaną regułą.
Szkot wygrał spotkanie, choć samo pożegnanie również nie było zbyt ciepłe.
“To tak nie działa”
Na Wade’a znów posypała się krytyka, ale w jego obronie stanął Vincent van der Voort. Jest on przekonany, że nie można mieć żadnych pretensji o to, że ktoś nie chce wyrażać nadmiernej uprzejmości względem rywala.
– Żadna reguła nie nakazuje ci uścisnąć dłoni przed decydującym legiem. To nie jest konieczne – dlaczego w ogóle miałoby być? Już sobie uścisnęliście dłonie przed meczem – stwierdził.
Holender nie widzi sensu w tego typu zachowaniu. – Cała ta “tradycja” w którymś momencie po prostu się wkradła. Masz po raz drugi życzyć rywalowi udanego meczu? Nie, dzięki, to tak nie działa – dodał.
– To ma być takie zachowanie zgodne z duchem sportu – rozumiem. Ale nie sądzę, że powinno być oczekiwane. Czasami staje się to nawet nieco dziwne i być może nakłada dodatkową presję na rywala. To zwyczaj, ale nie obowiązek.
Temat podsumował w jednoznaczny sposób. – Nie jestem tam, by być miłym. Gram, by wygrać.
W ramach ciekawostki warto przypomnieć, że na tę “nadmierną uprzejmość” naciął się także Krzysztof Ratajski, gdy w 2019 roku zmierzył się z Gerwynem Price’em w finale PC27. Walijczyk nie był zainteresowany zbiciem żółwika, po chwili wygrał spotkanie i w niezbyt elegancki sposób pożegnał się z Polakiem, zbierając krytykę w internecie.

Świrtrollszarman
16 kwietnia, 2025 o 21:48
Nie powinno się może robić z tego niewiadomo czego ale jednak faktem jest że pewna kultura obowiązuje. W ostatnim legu nie życzysz miłego spotkania tylko powodzenia bo to jest wyjątkowy leg – zwycięzca bierze wszystko i pokazujesz że nie ważne co to szanujesz rywala. Wade po ostatniej lotce ewidentnie natomiast odjechał bo ze sceny uciekł bardzo szybko.