Newsy
Początkujący w PDC czy nr 1 w WDF? Baetens nie ma wątpliwości
Andy Baetens po osiągnięciu tytułu mistrza świata federacji WDF ruszył na podbój PDC. W wywiadzie dla holenderskiego portalu Het Nieuwsblad między innymi wskazał różnice między obiema organizacjami. Przy okazji przemycił parę ciekawostek odnośnie relacji z poszczególnymi zawodnikami.
Jednym z dwóch pytań dziennikarza z serii to czy to był wybór: bycie nowicjuszem w PDC, czy najlepszym w WDF. – Nowicjusz w PDC. Głównie dlatego, że poziom jest tam wyższy niż w WDF, gdzie zostałem mistrzem świata. Poza tym: można tam zarobić więcej pieniędzy. Mecze ProTouru są też lepiej oglądane. Trafiasz do telewizji, podczas gdy w WDF prawie nigdy nie miało to miejsca. W ogóle mi to nie przeszkadza, ponieważ uwielbiam grać na scenie. Czerpię z tego adrenalinę, to zawsze na mnie działa.
Drugim dylematem do wyboru dla Belga było, którego finalistę mistrzostw świata woli. – Luke Humphries! Z pewnością mam z nim lepszy kontakt niż z drugim Lukiem. Nadal wysyłamy sobie wiadomości od 1/8 finału European Touru w Wieze w zeszłym roku. Chociaż pomyślałem też, że to wspaniałe, że Littler przesłał mi gratulacje po zdobyciu tytułu mistrza świata i karty PDC. Jednak wiek odgrywa tutaj pewną rolę. Littler to inne pokolenie. Jest zajęty innymi sprawami niż ja i Humphries. Z Humphriesem można na przykład porozmawiać o remontach albo poskarżyć się na kobiety.
Kontynuował temat znajomości wśród graczy, mówiąc: Znam niektórych ludzi z touru np. Mario Vandenbogaerde, Richard Veenstra czy Chris Landman. Chłopaki, których poznałem w WDF. Mam już więc grupę, z którą mogę usiąść, na przykład pograć w karty. Atmosfera na pewno będzie dobra. To wszystko jest dla mnie nowe, zobaczymy, co los przyniesie. Nie mogę się też doczekać poznania innych ludzi. Nie, żebym był aż tak towarzyski, ale mimo to. Znam już trochę Michaela van Gerwena. Otrzymałem od niego kilka informacji po meczu w Wieze. Wskazówki od kogoś takiego są cenne.
Baetens zdradził również, że poza zawodowym graniem w darta pracuje w supermarkecie. – Pracuję dwa dni w tygodniu. Dzięki temu mogę być zajęty i mieć coś za sobą, gdyby coś poszło nie tak. Moja szefowa sama zaproponowała taki układ, bo nie chciała mnie całkowicie stracić.