Newsy
Presja, choroba mamy i oznaki dartitisu. Co się dzieje z Julesem van Dongenem?
Choć jeszcze rok temu Jules van Dongen był jednym z najjaśniejszych punktów Pro Touru, od tamtego czasu sporo zdążyło się zmienić. Nadzieje związane z odzyskaniem karty PDC opadły wraz z pierwszymi turniejami – Amerykanin wpadł w być może największy kryzys w dotychczasowej karierze. Kryzys ten nie wziął się jednak sam z siebie, o czym sam zainteresowany poinformował w emocjonalnym wpisie w mediach społecznościowych. “Zdałem sobie sprawę, że nie jest ze mną dobrze” – napisał.
Wydawało się, że druga połowa 2023 roku będzie dla van Dongena przełomowa. Bardzo dobre występy w turniejach podłogowych dały mu miejsca w mistrzostwach świata oraz w finałach Players Championship. Wprawdzie nie wystarczyło to do obrony karty PDC, ale 34-latek przeszedł przez Q-School jak burza i z czystym kontem wrócił do rywalizacji w tourze.
Niestety, z punktu widzenia rankingowych zarobków sezon 2024 to czas w większości stracony. Przez dziewięć miesięcy Amerykanin zgromadził zaledwie trzy tysiące funtów i ani razu nie wyszedł poza drugą rundę turnieju podłogowego. Po drodze zanotował też nieudany występ w World Cup of Darts, gdzie Stany Zjednoczone odpadły w fazie grupowej.
We wtorkowy wieczór van Dongen opublikował wpis na Facebooku, w którym wytłumaczył przyczynę słabej dyspozycji. Jego zdaniem podłoże problemu stanowią czynniki natury psychologicznej.
– Do tej pory nie mówiłem zbyt dużo o swoich tegorocznych problemach, ale czuję, że powinienem to zrobić – dzięki temu inni gracze, którzy przechodzą przez to samo, będą mieć świadomość, że nie są osamotnieni – rozpoczął Amerykanin.
– Podczas Q-Schoolu w Niemczech zacząłem mieć problemy z uchwytem lotki i z jej wykręcaniem przed rzutem. Drugiego dnia sądziłem, że mam to pod kontrolą, ale w kolejnych tygodniach sprawy zaczęły się pogarszać. Nagle musiałem dostosowywać swój rzut, by mieć pewność, że w ogóle będę w stanie trafiać w tarczę. Wtedy byłem pewien, że to tylko problem z uchwytem, który muszę przepracować, ale następne miesiące przynosiły jeszcze większy regres. Wówczas moja mama zachorowała, a ja zaliczyłem słabe występy w Nowym Jorku i w World Cupie. Mimo to nadal miałem nadzieję, że będzie tylko lepiej – dodał.
– W Pro Tourze dochodziło do sytuacji, gdy nawet nie potrafiłem celnie rzucić w tarczę. Możecie sobie wyobrazić, jakie to uczucie dla zawodowego gracza… Przez chwilę dzięki pomocy PDPA pracowałem z trenerem mentalnym, a później znalazłem psychologa sportowego w Kansas City, z którym mogłem spotkać się osobiście. I wtedy zdałem sobie sprawę, że nie jest ze mną dobrze.
– Presja, choroba mamy, brak snu, stres, życie z dala od rodziny... To wszystko mnie dopadło. Dziś już rozumiem, że zmagam się z yipsem (zjawisko określane także jako dartitis – przyp. red.). Moim problemem nie jest jednak wypuszczanie lotki, tylko samo jej podnoszenie, czego nie jestem w stanie prawidłowo wykonać.
– Zrozumiałem to, zaakceptowałem i dzięki temu zaliczyłem pewien progres. Nie dlatego, że problem zniknął – teraz po prostu mam jego świadomość. Zamiast z nim walczyć, staram się go obejść. Pracuję nad długoterminowymi rozwiązaniami i próbuję nie dać się ponieść frustracji – podkreślił.
Van Dongen podjął decyzję o opuszczeniu turniejów Players Championship 20 i 21, do czego także się odniósł. – Parę tygodni temu uznałem, że potrzebuję przerwy od touru, żeby popracować nad sobą fizycznie i psychicznie. Jestem przekonany, że ze wsparciem rodziny moja gra wróci na optymalny poziom. Po siedmiu miesiącach wreszcie czuję radość z treningu, a mój poziom wyraźnie wzrósł. Będę dalej pracował z psychologiem sportowym, żeby zbudować mocniejszy grunt pod względem mentalnym. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu wrócę już do rywalizacji w tourze – zakończył.
Kolejne turnieje podłogowe, czyli Players Championship 22 i 23, zostaną rozegrane w dniach 24-25 września w Leicester.