PDC
Czy i jak pozbyć się Rotterdamu z kalendarza? Dwa pomysły dla PDC
Kwiecień jest dla Polaków miesiącem pierwszych grilli, natomiast dla darterów w ostatnim czasie momentem, aby narzekać na Rotterdam Ahoy. Kolejny rok z rzędu holenderska noc w Premier League kończy się kontrowersjami. Wydaje się, że tym razem miarka się przebrała i PDC musi zastanowić się nad usunięciem tej rundy z kalendarza. Jednak jak wypełnić tę wyrwę?

Terminarz oraz wyniki Premier League są dostępne w tym miejscu
Przelana czara goryczy
– Czas przestać tu przyjeżdżać – powiedział Gerwyn Price po ostatnim turnieju Premier League. Frustracja była widoczna na twarzy Icemana jeszcze podczas meczu, a jej kulminacja nastąpiła w poście na Instagramie. Co ciekawe, nie jest to jedyny zawodnik, który otwarcie krytykuje warunki, jakie panują w Rotterdamie. W zeszłym roku holenderską noc wygrał Nathan Aspinall, który pomimo triumfu nie był w pełni zadowolony z tego, co działo się w hali. – Rotterdam jest prawdopodobnie pod tym względem najgorszy z całej szesnastki [miast, red.]. Nie było to nic przyjemnego, ale nie mogę powiedzieć wszystkiego, co myślę – powiedział Anglik.
Jednak co właściwie jest nie tak z Ahoy Rotterdam? Prawdopodobnie chodzi o przeciąg, który sprawia, że bardzo często lotki “latają we wszystkie strony”. W darcie, gdzie wszystko zależy od precyzji, a o losie spotkania mogą przesądzić milimetry, taka sytuacja jest nie do zaakceptowania. Nie dziwi więc złość zawodników, którzy po latach borykania się z tym samym problemem, mają najzwyczajniej dość.
Scenariusz, w którym cała ósemka graczy zgodnie zdecyduje się w ramach protestu nie przyjechać na turniej, jest dość abstrakcyjny, jednak możliwy. A taka sytuacja byłaby wizerunkową katastrofą, na którą PDC nie może sobie pozwolić. Co więc począć w takiej sytuacji? Oto dwie alternatywy:
Czas na Belgię!
Zeszły rok był ogromnym sukcesem dla całej tamtejszej sceny, zarówno sportowo jak i organizacyjnie. Dimitri van den Bergh oraz Mike de Decker zdobyli tytuły telewizyjne, a ten pierwszy w parze z Kimem Huybrechtsem, awansowali do półfinału World Cup of Darts. Do tego nie można zapomnieć o coraz mocniej świecącej gwieździe Lexa Paeshuyse’a.
Belgii przypadł również zaszczyt zorganizowania aż dwóch turniejów European Touru. Z zadania wywiązali się wzorowo – zarówno w Antwerpii jak i w Wieze panowała niesamowita atmosfera. Tegoroczny cykl również tam się rozpoczął, a kibice stworzyli niesamowite widowisko.
Wydaje się, że następnym krokiem jest właśnie zorganizowanie turnieju Premier League. Idealną okazją na debiut był sezon 2025, bowiem zarówno De Decker jak i van den Bergh zasługiwali na zaproszenie do elity. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze, a belgijska noc w Premier League wydaje się kwestią czasu. Najlepszym miejscem na takie przedsięwzięcie wydaje się być brukselska ING Arena. Po pierwsze, znajduje się w stolicy, co na start czynni turniej prestiżowym. Po drugie obiekt, w którym występowali m.in Drake oraz Elton John z pewnością poradzi sobie z wyzwaniami wiążącymi się z organizacją darterskiej Premier League.
Premier League w Amsterdamie
Zamiana Rotterdamu na Brukselę ma jednak podstawową wadę – utrata przez Holandię prawa do organizacji Premier League. Taki stan rzeczy byłby nie do zaakceptowania dla wielu fanów. To jest wciąż druga światowa stolica darta, a wszelkie turnieje cieszą się tam ogromną popularnością. Oprócz tego w elicie wciąż obecny jest Michael van Gerwen, czyli król Premier League, dla którego brak domowej rundy byłby ogromnym ciosem.
Co więc zrobić w takiej sytuacji? Najlepszym wyjściem byłoby przeniesienie holenderskiej nocy do stolicy. W Amsterdamie znajdują się dwa obiekty, w których PDC organizowała w przeszłości swoje wydarzenia. Ziggo Dome, które było areną zmagań 2022 Dutch Darts Masters, oraz AFAS Live, gdzie od 2019 (z przerwą w 2020) obywa się World Series of Darts Finals. Wydaje się, że bardziej odpowiednim miejscem dla Premier League byłaby druga z hal, bowiem może pomieścić aż o 10 tysięcy osób więcej. Scenariusz, w którym Amsterdam jest gospodarzem jednakowo nocy w Premier League, jak i turnieju telewizyjnego jest możliwy, aczkolwiek…
DOUBLE DELIGHT FOR DIMITRI! 🏆🏆
— PDC Darts (@OfficialPDC) June 25, 2022
Dimitri Van den Bergh dominates in Amsterdam to clinch Dutch Darts Masters glory! 👏
The brilliant Belgian dispatches Dirk van Duijvenbode 8-2 in the final to reign supreme at the Ziggo Dome! pic.twitter.com/Lxf08J3xsp
Turniej telewizyjny w…Australii?
Nie ukrywajmy – Word Series of Darts Finals nie cieszy się zbyt dużą renomą, zarówno wśród graczy jak i kibiców. Fakt, że zawodnicy, którzy jako gospodarze podczas turniejów World Series pokazali się z dobrej strony, dostaną szansę walki o triumf telewizyjny jest przekonujący. Z drugiej jednak strony obecność graczy, którzy nigdy nie brali udziału w pojedynczych zawodach, a znaleźli się w finale poprzez kwalifikacje, jest czymś, co może odpychać wielu fanów. Sama nagroda, czyli 80 tysięcy funtów, które dodatkowo nie wliczają się do rankingu, nie sprawia, że czołówka sceny zalicza ten turniej do ulubionych.
Potrzeba więc pewnej reformy. Czegoś, co sprawi, że zawodnicy będą wyczekiwać na nadejście, a fani z zainteresowaniem włączą telewizor. Jednym z rozwiązań jest przeniesienie turnieju poza Stary Kontynent!
Oczywiście, jak zawsze w takim przypadku najważniejsze są pieniądze. To właśnie z powodu braku sponsora od 2016 PDC nie gościła w Japonii, która wciąż jest jednym z najważniejszych punktów na darterskiej mapie świata. Jednak jest różnica pomiędzy “zwykłym” turniejem a finałowym. Ranga zawodów może przyciągnąć wiele firm, które umożliwiłyby takie przedsięwzięcie. Oprócz Japonii na pewno rozważanoby jeden z krajów Półwyspu Arabskiego.
Gdyby jednak wskazać kraj, który obecnie jest najbardziej przygotowany do organizowania turnieju telewizyjnego, należy spojrzeć w kierunku Australii. W tym kraju jest ogromny popyt na darta, o czym świadczy niedawno ogłoszona ANZ Premier League. Dodatkowo europejscy fani nie musieliby zarywać nocy, a jedynie nastawić budziki na nieco wcześniejszą godzinę. Sami zawodnicy również nie narzekaliby na zamianę deszczowej Holandii na słoneczną Australię.
Oczywiście ten scenariusz pomimo wielu plusów byłby bardzo problematyczny do spełnienia. O wiele bardziej prawdopodobne jest kierunek belgijski, czy nawet pozostanie w Rotterdamie, licząc się z ewentualnymi konsekwencjami. Lecz nikt nam nie zabroni marzyć!
