Newsy
Anderson jest zawiedziony. “Młodzi tylko siedzą w telefonach. Nikt z nikim nie rozmawia”
Gary Anderson pokonał Luke’a Woodhouse’a 10:5 w pierwszej rundzie World Matchplay. Samo spotkanie nie było jednak tematem numer jeden konferencji prasowej. Szkot stwierdził, że atmosfera w tourze zmieniła się na gorsze – brakuje mu osób, z którymi mógłby porozmawiać. Skrytykował także młodych graczy. “Coś do nich mówisz, ale są zajęci patrzeniem w telefon” – powiedział.

Mecz Andersona z Woodhouse’em miał kilka faz, ale ostatnia – od stanu 5:5 – należała już do byłego mistrza świata. Wygrał wszystkie kolejne legi i skończył z 98-punktową średnią. Sam nie był jednak przesadnie zadowolony – zwłaszcza z początku, gdy “wpuścił” rywala do gry.
– Chciałbym powiedzieć, że może być tylko lepiej, ale nigdy nie wiadomo… Miejmy nadzieję, że będzie lepiej – zażartował.
Matchplay to kontynuacja tego, co widzieliśmy podczas European Touru w Kilonii – Anderson wciąż kombinuje ze sprzętem, a konkretnie z długością grotów. – Spróbowałem dłuższych lotek, ale latały mi na boki. Zmieniłem na krótsze, ale było podobnie. Więc wróciłem do tych, którymi zacząłem. W końcówce było już w porządku.
– Na tarczy treningowej szło mi tak dobrze, ale podczas meczu lotki ciągle wpadały mi pod dziwnym kątem – to mnie strasznie irytowało.
Koniec końców średnia wstydu nie przyniosła, choć doświadczenia z ProTouru pokazują, że Szkota stać na więcej. – W ciągu ostatnich dwóch lat tyle razy zagrałem na średniej 115+, ile – zapewne – przez poprzednich osiem. Jak idzie, to idzie. A jak nie idzie, to naprawdę nie idzie.
Kapitalna dyspozycja w mniejszych turniejach zwykle nie przekłada się jednak na występy telewizyjne. Czy teraz będzie inaczej? – Nie wiem, naprawdę… Jestem już na to za stary – wyznał. – Jest ciężko – mam w życiu parę innych spraw i dart nie jest na pierwszym miejscu. Nie spędzam całego czasu, myśląc o darcie. (…) Biorąc pod uwagę, ile gram, radzę sobie całkiem nieźle.
“Siedzieliśmy i wspólnie żartowaliśmy…”
Jeden z dziennikarzy zaznaczył, że tegoroczny Matchplay jest niezwykle trudny dla rozstawionych graczy – do tej pory odpadło ich aż sześciu. W przeszłości stawka była mniej wyrównana, a czołówka – przynajmniej w pierwszych rundach – miała znacznie więcej oddechu.
– Stare, dobre czasy… – zażartował Anderson, wprowadzając przy okazji nowy wątek – wątek relacji panujących w tourze.
– To były czasy, kiedy darterzy naprawdę byli darterami. Kiedyś się rozmawiało – czy to z White’em, Lewisem, Taylorem, czy Painterem… Siedzieliśmy i wspólnie żartowaliśmy. A teraz? Nikt z nikim nie rozmawia. Nie ma z kim się pośmiać.
– W życiu potrzebujesz trochę śmiechu. Nieważne, co robisz – czy jesteś na placu budowy, czy w biurze, zawsze trzeba się pośmiać. A teraz? Teraz widać tego coraz mniej.
– No jak to jest – nie potrzebujesz czasami pożartować? Przecież musisz lubić to, co robisz – po co masz iść na plac budowy, jeśli się tam męczysz? Jak jesteś stolarzem, ale tego nie lubisz – nie rób tego. To musi ci sprawiać przyjemność.
Młodzież
W tym kontekście Andersonowi nie podoba się postawa nowego pokolenia darterów. Skrytykował ich podejście do relacji międzyludzkich. – Są strasznie nudni! Coś do nich mówisz, ale są zajęci patrzeniem w telefon.
– Siedzą w tych telefonach, ze słuchawkami na uszach. W ogóle z tobą nie rozmawiają. To jest zupełnie inne życie – dodał, a po chwili wygłosił parę słów przestrogi. – Są dobrzy, ale nie aż tak dobrzy. Muszą o tym pamiętać.
Jak stwierdził, z graczy głównego touru brakuje mu zwłaszcza Adriana Lewisa, który w kwietniu 2023 roku zawiesił karierę, a do rywalizacji – na razie w Modusie – wróci w sierpniu. – Adrian był świetny. Chciałbym, żeby wrócił. Tęsknię za nim.
Starość nie radość…
Gdy padło nazwisko Lewisa, jeden z dziennikarzy przyznał, że rozmawiał z nim przed Matchplayem. Jackpot wskazał Andersona jako potencjalnego zwycięzcę, ale martwił się o to, czy na przeszkodzie nie stanie wiek i kondycja fizyczna.
– Zgadzam się z tym – wiek złapał mnie już dawno temu! – stwierdził Gary. – Jest naprawdę ciężko. Ludzie myślą, że narzekam, ale jest ciężko. Czasami rano nie mogę się nawet ruszyć. Pracuję po 12 czy 16 godzin dziennie przy moich jeziorach – ścinam drzewa, ogarniam teren… – dodał, odnosząc się do prowadzonego przez siebie biznesu wędkarskiego.
– Każdy dzień, w którym się budzę, to dla mnie bonus. Jak dojdziesz do pięćdziesiątki – a kiedyś też tam dojdziesz – to przyznasz, że miałem rację.
Tym samym dał do zrozumienia, że koniec kariery jest bliżej niż dalej. Dodał też, że nie ma zamiaru występować w World Seniors Darts – federacji seniorów, gdzie rywalizują m.in. Steve Beaton czy Simon Whitlock. – Myślę, że jak skończę, to skończę. Nie sądzę, że będę tam grał. Wtedy zajmę się hokejem, golfem albo czymś jeszcze.
W drugiej rundzie jego rywalem będzie Stephen Bunting, który pokonał Ryana Joyce’a 10:8.
