PDC
I znów mamy co przeżywać
Wracamy do tego samego, dobrze nam znanego miejsca. Jak to szło jeszcze dwa tygodnie temu? “Przed turniejem ciężko mieć jakiekolwiek oczekiwania”. “Nie ma sensu pompować balonika”. “Najważniejsze to wygrać pierwszy mecz”. Akurat. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Miał być lekki i bezstresowy turniej – taki, który w żargonie piłkarskim nazwano by “przejściowym”. Skończyło się tym, że los znów sobie z nas zadrwił. W ostatnią niedzielę roku bezstresowość będzie raczej domeną szaleńców.
Dla jasności – to oczywiste, że przed startem mistrzostw brak nadmuchanych oczekiwań był jednym z najbardziej racjonalnych podejść. Wszyscy wiemy, jaki sezon ma za sobą Krzysztof Ratajski – zarówno sportowo, jak i w życiu prywatnym. Ciężko skupić się na rzucaniu do tarczy, gdy głowa walczy ze znacznie poważniejszymi problemami. Ten brak oczekiwań był zresztą czymś nowym – po raz pierwszy w środowisku darterskim panowała – tak się wydaje – pełna zgoda, że nawet szybka porażka nie będzie żadną tragedią. Ot, co ma być, to będzie – ten sezon i tak jest już spisany na straty.
A później przyszedł mecz z Alexisem Toylo. Mecz, którego nie sposób nie docenić.
Ktoś powie, że średnia na poziomie 95 punktów to przecież żaden wyczyn – zwłaszcza w PDC, w dodatku na poziomie mistrzowskim. Sęk w tym, że poza patrzeniem w suche średnie, warto też oglądać mecze. Ratajski wygrał ten pojedynek dzięki tym aspektom, z których w ostatnich latach zdecydowanie nie słynął.
Po pierwsze: mental zadziałał w stu procentach. Filipińczyk postawił warunki, które złamałyby niejednego czołowego gracza. Absurdalnie powolny przeciwnik, podchodzący do spotkania w roli outsidera, który przy okazji rozgrywa (zapewne) jeden z najlepszych meczów w karierze (przynajmniej na scenie). Brzmi źle i rzeczywiście takie było. Toylo praktycznie nie notował wpadek – trafiał potrójne, trafiał podwójne i nie było u niego widać jakichkolwiek słabych punktów. A Ratajski i tak się nie dał.
Po drugie: wreszcie zagrały podwójne. Nie trzeba przypominać, ile nerwów przez ostatnie trzy sezony ten element kosztował zarówno samego Polskiego Orła, jak i wszystkich, którzy mu dobrze życzą. Tu jednak nie było dłuższych przestojów. 55% skuteczności – często udawało się domykać legi nawet ostatnią lotką w dłoni. Klasa.
Po trzecie: nie zabrakło znakomitego timingu. Zgodnie z maksymą Michaela van Gerwena – Ratajski robił właściwe rzeczy we właściwych momentach. Gdy trafił się krótki okres gorszej gry, nie wyszedł on poza jednego seta. Gdy trzeba było za wszelką cenę utrzymać własny licznik – Polak właśnie to robił. Gdy trzeba było odpowiedzieć mocną wizytą na mocną wizytę, Toylo z reguły te odpowiedzi dostawał. Nie było suchego nabijania średniej nic nieznaczącymi momentami.
Po prostu. W tym meczu zadziało się tyle dobrego, że nagle łatwo było stać się… optymistą.
Rywal też nie jest najmocniejszy na świecie
Powiedzmy sobie uczciwie – patrząc na osiągnięcia Kevina Doetsa na przestrzeni zarówno tego sezonu, jak i całej kariery, według bardziej prawdopodobnego scenariusza Holender zagra gorzej niż w drugiej rundzie zagrał Filipińczyk. To znaczy, istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że trudniejszy z dwóch meczów Ratajski ma już za sobą. Zgoda – Doets zagrał kapitalnie w starciu ze Smithem i tego odmówić mu nie można. Nie jest to jednak poziom, który prezentowałby regularnie. Dart to gra prawdopodobieństw: danego dnia każdy zawodnik może zagrać wybitnie, ale nie każdy może to zrobić z jednakowym prawdopodobieństwem. Wbrew frazesom mówiącym o tym, że “na tym etapie nie ma już słabych rywali”, raczej ciężko udawać, że każdy z przeciwników jest taki sam. Gdyby rywalem był Michael Smith, szanse Ratajskiego byłyby znacznie niższe.
W gruncie rzeczy, Holender ma za sobą rozczarowujący sezon. Po udanym występie w poprzednich mistrzostwach świata i spektakularnym meczu z Peterem Wrightem w Dutch Darts Masters kibice Hawkeye’a mogli liczyć na przełom w jego karierze. Ba, w kwietniu udało mu się przecież pokonać samego Luke’a Littlera, a to wyczyn zdecydowanie nieoczywisty. To wszystko gdzieś się jednak rozmyło – koniec końców w podłogówkach nie było wcale tak wybitnie, w European Tourze stanęło na jednej trzeciej rundzie, a w telewizji – poza tym, co wydarzyło się kilka dni temu – Doets odegrał rolę marginalną.
Holender może oczywiście wyjść i zagrać kolejny mecz życia – tego też nie da się wykluczyć. Na razie faktem pozostaje, że gra o tak dużą stawkę jest dla niego czymś nowym. Awans do 1/8 finału byłby jednym z największych sukcesów w jego dotychczasowej karierze.
Dmuchanie balonika dmuchaniem balonika – nawet jeśli Ratajski przegra, nie stanie się nic strasznego. Z kim by nie grał, po tym sezonie i tak nie mamy prawa mieć wygórowanych oczekiwań. Nie zmienia to jednak faktu, że w tej sytuacji – przy tej drabince – Polak stoi przed fenomenalną szansą. Szansą, by nie tylko osiągnąć kolejny, duży sukces, ale też by pomóc sobie w walce o utrzymanie miejsca w “TOP 32” światowego rankingu.
Krzysztof Ratajski – Kevin Doets: sezon 2024
🇵🇱 (31) Krzysztof Ratajski | 🇳🇱 Kevin Doets | |
---|---|---|
Średnia | 94,24 ✅ | 90,38 |
Średnia – pierwsze 9 lotek | 103,24 ✅ | 99,11 |
% CO – do zamknięcia 1 lotką | 74,2% | 74,5% ✅ |
% CO – do zamknięcia 2 lotkami | 45,7% ✅ | 42,6% |
% CO – do zamknięcia 3 lotkami | 10,8% ✅ | 7,6% |
Średnia wizyt 171+ na lega | 0,25 | 0,30 ✅ |
% zwycięstw (ost. 12 miesięcy) | 51,0% | 56,3% ✅ |
Mecze bezpośrednie | 2 ✅ | 0 |
Największe sukcesy w sezonie | PC9, PC10 – półfinał, World Matchplay – 1/8 finału ✅ | PC8, PC11 – ćwierćfinał, World Series Finals – 1/8 finału |
Rankingowe zarobki w sezonie | £98 000 ✅ | £77 500 |
MŚ – najlepszy wynik w karierze | ćwierćfinał (2021) ✅ | 1/16 finału (2025) |
Średnia z poprzednich rund | 95,32 ✅ | 93,00 |
Podwójne z poprzednich rund | 55,0% ✅ | 30,6% |
Największe sukcesy w PDC | – PC: 7 zwycięstw, – ET: 2 zwycięstwa, – UK Open Qualifier: zwycięstwo – World Matchplay, World Series Finals: półfinał, – MŚ, World Grand Prix, UK Open: ćwierćfinał ✅ | – PC: finał – World Series Finals: 1/8 finału – ET: 1/8 finału – MŚ, UK Open, PC Finals: 1/16 finału |
% CO – % checkoutów. Źródło: Darts Orakel
Jeśli coś może nas martwić przed startem pojedynku z Doetsem, to ciążąca nad Polskim Orłem klątwa. Być może to przypadek, być może jest w tym coś głębszego – faktem pozostaje, że od czasu Players Championship Finals 2022 nie zdarzyło się jeszcze, by Ratajski przeszedł swoją drugą turniejową rundę turnieju telewizyjnego. Innymi słowy, jeśli pominiemy Grand Slam, od ponad dwóch lat nie zdarzyło się, by nasz reprezentant zagrał więcej niż dwa mecze w tym samym majorze.
Z jednej strony – dobrych okazji do przełamania tejże “klątwy” było już mnóstwo. Z drugiej – najlepsza być może przydarzyła się właśnie teraz – na największej scenie ze wszystkich.
Gdzie, jeśli nie tutaj? Z kim, jeśli nie z tym rywalem? Znów jesteśmy tu, gdzie byliśmy jakiś czas temu. Znów mamy się czym emocjonować. Znów pojawiła się nadzieja, że będziemy świadkami pięknej historii. Panie Krzysztofie, dziękujemy. Trochę się za tym stęskniliśmy.
Mistrzostwa świata PDC 2025 – 1/16 finału
(31) Krzysztof Ratajski -:- Kevin Doets
Początek meczu: 29.12 (niedziela), godz. 15:00
Lokalizacja: Alexandra Palace, Londyn (Anglia)
Format: do 4 wygranych setów
Transmisja: Viaplay / PDC.TV
Nagroda za awans do 1/8 finału: 35 tys. funtów (o 10 tys. więcej niż za 1/16 finału)
Rywal w 1/8 finału: (15) Chris Dobey