Obserwuj nas

Nasze cykle

Top 5 z ŁND – odc. 6: ciekawostki z życia Gary’ego Andersona

Oh, Gary, Gary! Po ubiegłym weekendzie w Sindelfingen trudno wyrzucić tę przyśpiewkę z głowy. Zwyciężając w European Tourze, Gary Anderson wrócił na medialne nagłówki. A skoro tak, to warto przyjrzeć się mniej znanym faktom z jego barwnej kariery oraz życia prywatnego.

Źródło: PDC

Triumf Szkota w turnieju innym niż Players Championship wisiał w powietrzu już od dłuższego czasu. Na podłodze prezentował momentami genialną, a przede wszystkim równą formę, ale gdy przychodziło do występów na scenie za każdym razem czegoś brakowało. Podczas European Darts Grand Prix udało mu się jednak udowodnić, że wciąż jest niebywale groźny i nigdy nie można go skreślać. Dzięki temu mamy też okazję by przyjrzeć się bliżej jego karierze. W cyklu ciekawostek z życia graczy przenosimy się zatem z Walii na północ i zapraszamy na Top 5 faktów o Garym Andersonie.

5. Urodzony darter

W czasach, gdy jednym z topowym graczy jest 17-letni Luke Littler, wielu z nas może myśleć, że szansa dla nich przeminęła. Jak się jednak okazuje, Anderson rozpoczął przygodę z dartem w wieku 24 lat. Wcześniej myślał o karierze w innym „barowym” sporcie – bilardzie, ale plany te pokrzyżowały kwestie finansowe. Kiedy jednak w końcu wziął lotki w dłoń, w trzech pierwszych podejściach rzucił… dwa maksy i jedno 140. Przyszło mi to wyjątkowo łatwo – wspominał w rozmowie z portalem Darts World. Nic dziwnego, że stało się to zapowiedzią wielkich rzeczy w przyszłości. Niestety, nie dysponujemy nagraniem z tamtego momentu, więc zamiast tego warto docenić inny wyczyn Szkota: 180 punktów w jednym rzucie, trzema lotkami naraz. Ten może co prawda został trochę “podrasowany”, ale nie ma wątpliwości że coś takiego jest w jego zasięgu. I nagle wszystkie maksy, które udało mi się rzucać z częstotliwością zaćmień Słońca, jakby straciły smak…

4. Jak kocha, to poczeka

A jako że w relacji dart – Gary Anderson uczucie to jest obustronne, to w końcu fani się doczekali. Szkot triumfował w European Tourze po ponad 10 latach od pierwszego zwycięstwa. Co ciekawe, miało to miejsce podczas 14. imprezy pod szyldem ET. Z kolei niedzielna wygrana przypadła na turniej numer 114. Trudno wyobrazić sobie lepszą klamrę domykającą takie osiągniecie. Aby natomiast lepiej uzmysłowić, jak wiele oznacza dekada w darcie, warto spojrzeć na jego krajobraz kiedy Gary odnosił pierwsze ze wspomnianych zwycięstw:
– Michael van Gerwen dwa miesiące wcześniej pierwszy został jedynką światowego rankingu – jego panowanie na szczycie trwało potem nieprzerwanie przez siedem lat;
– Gerwyn Price właśnie zaczynał swój pierwszy sezon jako posiadacz karty PDC;
– Luke Littler był w 2. klasie szkoły podstawowej.

3. Punkty i dioptrie to tylko liczby

Jednym z naturalnych skutków starzenia się jest pogorszenie wzroku. Oglądając więc nagrania ze zwycięstw Andersona podczas mistrzostw świata 2015-2016 może wydawać się naturalne, że nie nosił jeszcze okularów. Niewielu fanów jednak wie, że już wtedy ich potrzebował. Jeszcze przed tymi turniejami okazało się bowiem, że jest krótkowidzem, tylko na początku kariery to bagatelizował. I to do tego stopnia, że zgodnie z doniesieniami The Guardian – w większości przypadków rzucał z pamięci, celując w rozmazane zielone i czerwone punkty. Miał też problemy z odczytaniem tablicy wyników. Mimo to nie zdecydował się na operację laserową, nie wyobrażał sobie także noszenia soczewek (z czym mogę się utożsamić). Jakby tego było mało, przyznał też, że samo liczenie jest jego słabą stroną. Okazuje się więc, że można zostać podwójnym mistrzem świata ledwo widząc tarczę i nie przejmując się ustawieniami. Wystarczy tylko być Garym Andersonem.

2. Wiecznie drugi

Anderson to żywa legenda darta. Poza wspomnianymi mistrzostwami świata wygrywał też m.in. UK Open, World Matchplay i Players Championship Finals. Dziwnie zatem uświadomić sobie, że ani razu nie udało mu się zająć pierwszego miejsca w światowym rankingu. Poniekąd jest to kwestia pecha – największe sukcesy odnosił w latach bezwzględnego panowania MvG, co maksymalnie zapewniało mu drugą pozycję. Klątwa ta tyczy się też finałów, w jakich przyszło mu brać udział. W turniejach rankingowych srebro zdobywał dwukrotnie częściej niż złoto. Wygrywał pięć razy, przegrywał aż dziesięć, z czego aż trzykrotnie w MŚ. Podobnie ma się sprawa z World Cup of Darts – jeden triumf, trzykrotnie drugie miejsce. Również swój przydomek, The Flying Scotsman, nosi jako drugi. Pierwszym był bowiem Jocky Wilson. Czy mimo to może narzekać na taki przebieg kariery? Odpowiedź pozostawiamy wam.

ZOBACZ TEŻ
Ściąga przed World Grand Prix: kto żyje z jakiej podwójnej? [Tylko jedna statystyka #7]

1. Szkocka krata i kwitnąca wiśnia

Gary Anderson jest dumny ze swojego pochodzenia i kocha rodzinny kraj. Oznaki tego widać między innymi na jego meczowej koszulce, której jeden z rękawów pokrywa charakterystyczna krata. Aktywnie kibicuje Hibernian, które gra w Szkockiej Premiership. W ojczyźnie prowadził także pub, w którym częstymi gośćmi bywali Trina Gulliver i Mark Webster. Jakże dziwić zatem może, gdy zapytany w jakim innym kraju gra mu się najprzyjemniej, odpowiedział że… w Japonii. Kocham Japonię. Nigdzie nie spotkałem tylu uprzejmych ludzi – wyjaśnił, dodając jeszcze – kiedy mecz się kończy, wszyscy wstają, sprzątają swoje śmieci i pozostawiają miejsce w idealnym porządku. Moglibyśmy się sporo od nich nauczyć. Są niespotykanie mili, zrobią dla Ciebie wszystko. Ich kultura jest po prostu fantastyczna. Faktycznie, trudno sobie wyobrazić kraj bardziej kontrastujący od Szkocji. Ale jak sam przyznał, nie zamierza się z niej nigdy wyprowadzać, a najlepiej relaksuje się z rodziną i licznymi zwierzakami, wśród których swego czasu znajdowała się nawet tilikwa, gatunek jaszczurki o niebieskim języku.    

Czy ten długo wyczekiwany triumf może oznaczać powrót Andersona do rywalizacji na najwyższym poziomie w telewizyjnych turniejach? Trudno jednoznacznie przewidywać, natomiast niewątpliwie byłoby to coś pozytywnego. Poczciwy Szkot przy pełnej mocy na potrójnej dwudziestce mógłby wsypać piach w tryby Humphriesa i Littlera, dostarczając publice nie tylko emocji, ale i okazji do śpiewania jednej z ulubionych przyśpiewek.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Maksymalny rozmiar przesyłanego pliku: 2 GB. Możesz przesłać: zdjęcie, audio, video, dokument, etc. Linki do YouTube, Facebooka, Twittera i innych serwisów wstawione w tekście komentarza zostaną automatycznie osadzone. Drop files here

Sponsor główny

Sklepy partnerskie

Zostań Patronem

Reklama