Obserwuj nas

PDC

Wyjść, wygrać, a potem się zobaczy. Ratajski w grze o ćwierćfinał Matchplaya!

Trochę mogliśmy się od tego odzwyczaić (a niektórzy o takiej ewentualności może już nawet zapomnieli), ale tabelki, terminarze i zestawienia mówią same za siebie. To nie fatamorgana – Krzysztof Ratajski zagra o ćwierćfinał drugiego największego turnieju rankingowego na świecie. Po długim okresie telewizyjnej posuchy Polak znów może zagościć w ścisłej elicie. Jakby tego było mało, taki scenariusz jest wręcz… najbardziej prawdopodobny. Są tylko dwie przeszkody: Andrew Gilding oraz paskudna klątwa drugiego meczu.

Źródło: Simon O'Connor / PDC

Nie będzie przesadnie kontrowersyjnym stwierdzeniem, że do tej pory tegoroczny Matchplay był dla polskiego kibica jednym z najmniej stresujących turniejów telewizyjnych w ostatnich latach. Raczej jesteśmy przyzwyczajeni do maksymy “na zawale albo wcale”, co w przełożeniu na darterski język oznacza dramatyczną walkę do ostatnich legów i MINIMUM dwa pudła na podwójnych przy trzech lotkach w dłoni. Z tego względu doskonale rozumiemy, że śledzenie wydarzeń w Blackpool może doprowadzać do pewnej konsternacji.

 

Życie bez stresu!

Wszystko zaczęło się od nieprawdopodobnie pomyślnego losowania Matchplaya. Losowania, które stanowiło bardzo miłą odmianę od złośliwych kulek European Touru (czy takowe w ogóle istnieją?). Okazało się bowiem, że Krzysztof Ratajski nie tylko nie będzie musiał mierzyć się na start z rywalem ze ścisłego topu, ale także trafił do bardzo wdzięcznej i otwartej części drabinki. Zero stresu! Bez Littlerów, Humphriesów i van Gerwenów w dwóch pierwszych rundach. Zamiast nich stawkę uzupełnili dwaj gracze na zakręcie kariery oraz człowiek, z którym nasz reprezentant śmiało mógłby udać się do Urzędu Patentowego Rzeczypospolitej Polskiej.

Dave Chisnall – bo o nim mowa – nie zdołał przyprawić Polaków o szybsze bicie serca. Ba, nieliczni fani doszukujący się teorii spiskowych (oraz część tych, którym akurat, kolokwialnie mówiąc, nie wszedł kupon) pokusili się nawet o tezę, że Anglik… wcale nie chciał wygrać. “To sprawa dla DRA!” – grzmiały nieliczne posty w social mediach. Chizzy miał rzekomo celowo przegrać 2:10, bo raz, że chciał obejrzeć mecz Anglii, a dwa, że i PDC chciała włączyć kibicom mecz Anglii na telebimach. Branie tego na poważnie to jednak przypadki skrajne, bo dla większości była to po prostu forma żartu – i słusznie, bo spotkanie samo w sobie było zwyczajnie zabawne, a końcówka stanowiła doskonałe jego zwieńczenie.

Inna sprawa, że i sam Ratajski zadbał o to, byśmy – śladami “lekkich duchów” z dramatu Mickiewicza – żadnego cierpienia nie zaznali. Polak zagrał świetny mecz na punktacji i solidny na zamknięciach (poza końcówką). Nie było strachu i paniki, gdy trzeba było trafić niewygodną podwójną trzecią lotką w dłoni. Ktoś powie, że nie ma się czym ekscytować, bo rywal zagrał fatalnie. Zgoda! Ale i tak trzeba mieć dużo złej woli, by nie zauważać, że wykorzystywanie gorszej formy mocnych przeciwników nigdy nie było atutem skarżyszczanina (zwłaszcza w grze na scenie). Tym razem wyszło inaczej – Chizzy na żadną pomoc liczyć nie mógł. Dlaczego nie mielibyśmy się z tego cieszyć?

I tak dochodzimy do drugiej rundy, która – przynajmniej na papierze – także jest dla Polaka szczęśliwa. Nikt oczywiście nie wie, co przyniesie przyszłość. Być może Andrew Gilding wykręci 110 punktów na średniej i ani razu nie pomyli się na podwójnej dwudziestce. Może tak być! Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli alternatywą dla Gildinga miałby być pojedynek z Peterem Wrightem – największą zmorą, koszmarem i przekleństwem Ratajskiego – to z perspektywy przedmeczowej lepiej byłoby trafić na Goldfingera. Przyjmując taki punkt widzenia, los znów się do nas uśmiechnął, bo Anglik bez problemu ograł byłego mistrza świata.

 

“Gilding? Gilding to już przeszłość…”

53-latek to były zwycięzca UK Open – i to jest fakt. Co więcej, w meczu z Wrightem pokazał się z dobrej strony – temu też ciężko zaprzeczyć. Czy to oznacza, że przed Gildingiem trzeba drżeć? Bez przesady – zachowajmy jakieś proporcje. Gra toczy się przecież o miejsce w ósemce drugiego najważniejszego turnieju na świecie! Nie da się nie odnieść wrażenia, że w tym kontekście starcie z Anglikiem jest… szansą.

W końcu faktem jest też, że Goldfinger notuje obecnie najniższą średnią sezonową od trzech lat. Od początku 2024 roku, jego średnia to nieco ponad 91 punktów – to o niespełna cztery “oczka” mniej niż w sezonie 2022 i zauważalny spadek względem sezonu 2023.

Łatwo też o wrażenie, że magia Gildinga zniknęła równie szybko, jak się pojawiła. Po UK Open jedyny telewizyjny przebłysk zanotował w World Grand Prix, gdzie dotarł do ćwierćfinału. Ale czy średnie rzędu 75 lub 80 punktów – nawet w formacie double-in double-out – rzeczywiście mogą zrobić na kimś wrażenie?

W ostatnich miesiącach próżno też szukać większych sukcesów na poziomie mniejszych imprez. Pojedyncze finałowe sesje European Touru i okazjonalne ćwierćfinały podłogówek to nie wyniki, którymi można wystraszyć jakiegokolwiek uczestnika World Matchplay.

Jednym słowem – można było trafić znacznie, znacznie gorzej. Nawet jeśli ostatnie miesiące w wykonaniu Ratajskiego nie były przesadnie obfite, to zarówno liczby, jak i zdanie bukmacherów stoją po jego stronie.

 

Krzysztof Ratajski vs Andrew Gilding – ostatnie 12 miesięcy

🇵🇱 Krzysztof Ratajski:england: Andrew Gilding
Średnia94,10 ✅91,94
Średnia z pierwszych 9103,81 ✅99,59
% checkoutów – do zamknięcia jedną lotką74,4% ✅72,2%
% checkoutów – do zamknięcia dwiema lotkami45,2%46,8% ✅
% checkoutów – do zamknięcia trzema lotkami11,1% ✅11,1% ✅
Średnia wizyt 171+ na lega0,25 ✅0,20
% zwycięstw (ost. 12 mies.)52,1% (50/96)56,1% (60/107) ✅
Największe sukcesy (ost. 12 mies.)ET11 – zwycięstwo ✅World Grand Prix – ćwierćfinał
Mecze bezpośrednie14 ✅
Najlepszy wynik w Matchplayupółfinał (2021) ✅1/8 finału (2015, 2024)
Największe sukcesy w karierzeEuropean Tour – 2 zwycięstwa, turnieje podłogowe – 8 zwycięstw, World Matchplay 2021 – półfinał, WS Finals 2021 – półfinał ✅UK Open 2023 – zwycięstwo,
World Grand Prix 2023 – ćwierćfinał
Średnia z pierwszej rundy95,11 ✅94,35

Źródło: Darts Orakel

 

Dwie klątwy

Żeby jednak nie było tak hurraoptymistycznie, pewne kwestie stanowią też powód do niepokoju. O ile bowiem liczby rzeczywiście przemawiają na korzyść naszego reprezentanta, tak historia już niekoniecznie.

Dwie sprawy. Pierwsza, bardziej oczywista: Gilding to jeden z tych rywali, którzy wyjątkowo Ratajskiemu nie leżą. Dość powiedzieć, że odkąd Anglik odzyskał kartę PDC, Polak ani razu nie zdołał go pokonać. W sumie pięć meczów i cztery porażki, z czego jedna szczególnie bolesna, bo jeszcze nie zdążyliśmy o niej zapomnieć. Czy bilanse bezpośrednie odgrywają rolę w darcie? Można uznać, że nie: to tylko zbieg okoliczności, że jeden profesjonalny gracz pokonuje drugiego profesjonalnego gracza czternaście razy z rzędu. Można też uznać, że tak: a wówczas można też pomyśleć, że gdyby rywalem Ratajskiego w niedawnej podłogówce był nie Andrew Gilding, lecz, dla przykladu, Florian Hempel, to w sytuacji analogicznej nie doszłoby do bolesnej w skutkach pomyłki w “liczeniu”. Tak czy inaczej, poprzestańmy na tym, że Goldfinger nie jest ulubionym rywalem Polskiego Orła.

 

Jest też druga kwestia – tym razem od Gildinga niezależna. Otóż… czas leci nieubłaganie. Na tyle nieubłaganie, że ostatni występ w ćwierćfinale wielkiego turnieju telewizyjnego Ratajski zanotował w…. październiku 2021 roku! Wówczas dotarł do półfinału World Series of Darts Finals, gdzie po dramatycznym meczu (dramatycznym w kontekście dramaturgii) musiał uznać wyższość Dimitriego van den Bergha.

Jakby tego było mało, jest też inna, chyba nawet bardziej dołująca statystyka. Ta dotyczy problemu drugich meczów. Od czasu Players Championship Finals 2022 nie zdarzyło się jeszcze, by Ratajski zagrał więcej niż dwa mecze w jednym turnieju telewizyjnym (poza specyficznym Grand Slamem). Najbliżej przełamania trwającej od kilkunastu miesięcy klątwy był podczas tegorocznego UK Open, ale wtedy zmarnował dwie lotki meczowe w pojedynku z Mervynem Kingiem.

Chcąc nie chcąc, historia gra do bramki Ratajskiego, a z przerywaniem czarnych serii Polakowi nie zawsze było przecież po drodze.

 

O co toczy się gra?

Obaj gracze zarobili już po 15 tysięcy funtów za awans do drugiej rundy – kolejne 15 tysięcy przypadnie zwycięzcy spotkania. Format spotkania uległ nieznacznemu wydłużeniu względem pierwszej rundy – tym razem panowie zagrają do 11 wygranych legów. Jeśli Ratajski wygra, w rankingu światowym wyprzedzi Gabriela Clemensa i awansuje na 25. miejsce.

Dalej prawdopodobnie będzie już tylko trudniej. Lepszy z tej pary w ćwierćfinale zmierzy się bowiem albo z Michaelem van Gerwenem, albo z Joe Cullenem, którzy swój mecz rozegrają jeszcze tego samego wieczoru.

 

World Matchplay 2024 – 1/8 finału

🇵🇱 Krzysztof Ratajski -:- :england: Andrew Gilding

Początek meczu: 17.07, godz. 20:15

Lokalizacja: Winter Gardens, Blackpool (Anglia)

Format: do 11 wygranych legów

Stawka meczu: dodatkowe 15 tysięcy funtów

Kolejny rywal: Michael van Gerwen / Joe Cullen

Transmisja: Viaplay (polski komentarz), PDC.TV (angielski komentarz)

Kursy na BETFAN: https://betfan.pl/sg/fx3njitbek

 

ZOBACZ TEŻ
Ratajski w grze o ćwierćfinał! World Matchplay 2024 - wyniki, drabinka, transmisja
Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Maksymalny rozmiar przesyłanego pliku: 2 GB. Możesz przesłać: zdjęcie, audio, video, dokument, etc. Linki do YouTube, Facebooka, Twittera i innych serwisów wstawione w tekście komentarza zostaną automatycznie osadzone. Drop files here

Sponsor główny

Sklepy partnerskie

Zostań Patronem

Reklama