Newsy
Dublet Grudzieckiego – relacja z Pucharu Polski w Zamościu
W miniony weekend zostały rozegrane dwa kolejne turnieje rangi Pucharu Polski. Drugi raz w historii zawitano do miasta na Roztoczu – Zamościa. Zawody odbyły się w Ośrodku Sportu i Rekreacji pod patronatem Prezydenta Miasta Zamość oraz Dyrektora OSiR.
Panie Prezydencie! Game on!
W sobotę do gry przystąpiło 85 zawodników i 8 zawodniczek. Wśród panów wyróżniały się przede wszystkim nazwiska Mirosława Grudzieckiego, Jacka Krupki czy Jerzego Kobylarza, dla którego niejako był to występ domowy, gdyż Jurek pochodzi ze Starego Zamościa – miasteczka oddalonego około 13 km od miejsca rozgrywek. Poza znajomymi twarzami z województwa lubelskiego przyjechali również goście z Podkarpacia, Radomia czy z odległego Poznania, a do gry przystąpili nawet przyjezdni z Holandii i Norwegii. Po kilku słowach i symbolicznych trzech lotkach prezydenta Zamościa wszyscy uczestnicy zaczęli zażarty bój na 16 tarczach o tegoroczny tytuł zwycięzcy Pucharu Polski na roztoczańskiej ziemi.
Niespodziewani bohaterowie
Po fazie grupowej stawka zawęziła się do 32 graczy, bez większych niespodzianek awansowali faworyci swoich grup. W 1/16 finału doszło do małej sensacji – z pojedynku Jacka Krupki z Pawłem Pielachą zwycięsko wyszedł reprezentant Puławskiej Grupy Darta, trafiając w deciderze double 15. W następnej rundzie Paweł nie oddał lega, a w ćwierćfinale stanął naprzeciwko Mirosławowi Grudzieckiemu, gdzie jednak to uczestnik Q-school wygrał 4-1. Na samym spodzie drabinki turniejowej brylował zaledwie 16-letni Michał Sanecki z Dębicy, finalista Mistrzostw Polski Juniorów. Po pewnym wygraniu grupy nie stracił lega w dwóch pierwszych spotkaniach fazy pucharowej. Dopiero w ćwierćfinale czekało na niego nieco trudniejsze wyzwanie. Po sześciolegowej walce wyeliminował swojego imiennika z Zamościa Michała Smolińskiego, wygrywając 4-2.
Dramaturgia półfinałów i doświadczenie zwycięzców
W górnej części drabinki jak po swoje szła największa nadzieja zamojskich kibiców Szymon Sokołowski, który na swojej drodze do półfinału stracił jedynie dwie partie, przy okazji pokonując solenizanta Tomasza Janika (wszystkiego najlepszego w imieniu całej redakcji!). Rywalem Szymona w półfinale okazał się dobrze znany Jerzy Kobylarz. W pierwszych 4 legach oglądaliśmy same przełamania. Ostatecznie doszło do ostatniej siódmej partii, którą perfekcyjnie otworzył Jurek (dziewiątka się paliła). Po świetnej grze na dystansie zawodnik Neo Darts Team miał okazję nawet na wygranie meczu 11 lotką, jednakże liczne pomyłki na podwójnych pozwoliły Szymonowi powoli dojść do kończącej. Niestety dla zebranej wokół tutejszej gawiedzi lega na D1 zakończył ostatecznie Jerzy Kobylarz. W drugim półfinale doszło do spotkania doświadczonego (choć grającego niespełna 2 lata) Mirosława Grudzieckiego z nastoletnim Michałem Saneckim. Nie było tutaj jednak niespodzianki i zawodnik z Łodzi wygrał to spotkanie 4-1, ale na pewno warto zapamiętać nazwisko Michała.
Wielki finał!
Po kilku godzinach potu, krwi i łez pozostała już tylko dwójka darterów spragnionych kolejnego tytułu dopisanego przy ich imieniu – Jerzy Kobylarz kontra Mirosław Grudziecki. Początku tego meczu na pewno nie wspomina przyjemnie Jerzy, któremu nawarstwiały się tylko problemy. Skrzętnie wykorzystywał niemoc rywala Mirosław i w pojedynku Best of 9 wypracował sobie wysoką przewagę 4-0. Wtedy do głosu doszedł Jurek Kobylarz. Fantastycznym finiszem na bullu zakończył 86 punktów, wygrał również kolejnego lega i następnego też, zamykając ponownie 86, ponownie na czerwonym środku. W ósmej partii, kiedy wydawało się, że za chwilę wypracuje sobie chociaż jedną lotkę na doprowadzenie do decidera, nagle Jerzy zaczął pudłować na wartościach singlowych – mając 74 na liczniku najpierw 11-stka zamiast 14-stki, a potem singlowe 4 zamiast 13-stki, dającej rzut do, jakże szczęśliwego dla niego, środka. Po tej feralnej kolejce Jerzego do 78 punktów podszedł Mirosław, który zamknął ten mecz na topie, tym samym wygrywając pierwszy dzień zmagań w Zamościu. Po meczu triumfator wspominał ten moment tak:
“Wbrew pozorom skończyć mecz, przynajmniej dla mnie, jest najtrudniej. […] Jurek podszedł, zamknął 86 i jak drugi raz mi to zrobił to w pewnym momencie pojawiały się oczywiście myśli „graj do końca.” Ja zawsze staram się ze sobą, że tak powiem, rozmawiać. […] Był moment, że myślałem, że tego jednak nie dociągnę, ale na szczęście dla mnie się udało.”
— Mirosław Grudziecki
Ćwierćfinały
Szymon Sokołowski 4-1 Mikołaj Konefał
Jerzy Kobylarz 4-0 Andrzej Terlecki
Mirosław Grudziecki 4-1 Paweł Pielacha
Michał Sanecki 4-2 Michał Smoliński
Półfinały
Jerzy Kobylarz 4-3 Szymon Sokołowski
Mirosław Grudziecki 4-1 Michał Senecki
Finał
Mirosław Grudziecki 5-3 Jerzy Kobylarz
Kobieta wielu talentów
Do turnieju pań przystąpiło osiem zawodniczek, które podzielone zostały na dwie grupy i tylko najlepsza dwójka mogła awansować do strefy medalowej. W pierwszej stawce po niełatwych spotkaniach najlepsza okazała się Monika van Malsen-Bakalarczyk (przyjezdna z Holandii), natomiast z drugiego miejsca do półfinału weszła Weronika Bądaruk z pobliskiego Chełma. W drugiej grupie prym wiodła niezawodna Katarzyna Drążek, reprezentantka Radomia. Przeszła pierwszą fazę turnieju niczym burza, tracąc zaledwie jednego lega. Obok Kasi w najlepszej czwórce dzięki małej tabelce znalazła się Ewa Wolanin, ratując honor zamojskich zawodniczek. Faza pucharowa miała dwie aktorki: Monikę i Katarzynę. Pierwsza pokonała Ewę do zera, druga pewnie wygrała 4-1 z Weroniką. W finale obie panie dały wielce emocjonujący pokaz kobiecej siły, ale po pełnym wymiarze siedmiu legów triumfatorką została Katarzyna Drążek. Warto zaznaczyć, że Kasia nie tylko grała, ale również trzymała cały turniej w ryzach, szczególnie ten męski.
Półfinały
Monika van Malsen-Bakalarczyk 4-0 Ewa Wolanin
Katarzyna Drążek 4-1 Weronika Bądaruk
Finał
Katarzyna Drążek 4-3 Monika van Malsen-Bakalarczyk
Faza grupowa też ciekawa
Drugiego dnia do turnieju przystąpiło 52 panów i 10 pań. W niedzielę dobrą grę w dalszym ciągu kontynuował Jerzy Kobylarz, który na dzień dobry musiał zmierzyć się z nie lada wyzwaniem. W fazie grupowej stanęli na jego czele Dariusz Popławski z Puław i Marek Bucholtz (późniejszy ćwierćfinalista). Jurkowi jednakże udało się wyjść z tej, jakby nie mówić, grupy śmierci z pierwszego miejsca. Inną grupę grozy tworzyli Mariusz Brzozowski (Pionki), Sławomir Gralewski (Hardanger Dart Klubb, Norwegia) oraz Piotr Ciurysek (Zamość). Po uczciwej walce wyższość rywali musiał niestety przyznać przyjezdny ze Skandynawii, natomiast Mariusz i Piotr starli zaciekły bój o pierwsze miejsce w grupie, które padło łupem reprezentanta Pionek.
Niedaleko pada jabłko od jabłoni
W fazie last 32 doszło do intrygującego starcia. Otóż, w pojedynku ojca z synem stanęli naprzeciw siebie Andrzej i Michał Terleccy, którzy jeszcze nigdy nie grali ze sobą o tak dużą stawkę. Po świetnym początku taty Andrzeja i prowadzeniu 2-0, swoje okazje zaczął wykorzystywać syn Michał. Mecz był niezwykle wyrównany, o czym świadczy gra na pełnym dystansie siedmiu legów. Finalnie autorem okrzyku radości okazał się być Michał, dla którego ten triumf znaczył pewnie o wiele więcej od innych zwycięstw.
Gwiazda rośnie na naszych oczach
Drugi dzień z rzędu przy tarczy dalej czarował Michał Sanecki. Ten młody zawodnik z Dębicy, choć z niemałymi problemami w spotkaniu z Arturem Rogalskim (wygranym 4-3) ponownie znalazł się w najlepszej czwórce zawodów. Tam w półfinale czekał na niego Jerzy Kobylarz, który na swojej ścieżce mierzył się z groźnym w ten weekend Mikołajem Konefałem z Poznania oraz Piotrem Warwasem. Obaj ci zawodnicy dzielnie stawiali opór sobotniemu finaliście, wygrywając po 2 legi, ale to jednak doświadczenie Jurka było tym razem mocniejsze. W pojedynku Jurka z rewelacyjnym Michałem raczej mało kto przewidywał taki obraz tego spotkania. Michał zagrał fantastycznie i pokonał Jurka aż 4-1. Zatem do półfinału z soboty dołożył finał w niedzielę.
“Maniek” przełamuje lody
W dolnej części drabinki swoją wymarzoną przygodę kontynuował Mariusz Brzozowski. W 1/8 finału musiał zmierzyć się półfinalistą sobotniego turnieju Szymonem Sokołowskim. Po niesamowicie emocjonującej siedmiolegowej rywalizacji to właśnie popularny „Maniek” wyszedł zwycięsko. Następnie w ćwierćfinale czekało na niego równie niełatwe zadanie w postaci Marka Bucholtza, jednakże Mariusz się nie zatrzymał również na tej przeszkodzie i po raz pierwszy w swojej karierze mógł cieszyć się z awansu do półfinału turnieju Pucharu Polski. Jego rywalem w półfinale okazał się nie kto inny, jak Mirosław Grudziecki. Mknął on przez kolejne spotkania jak burza, dopiero w 1/4 finału większy opór postawił mu Janusz Baum z Mielca, urywając 2 legi. Mirosław przystępował zatem do pojedynku z Mariuszem Brzozowskim jako oczywisty faworyt i nie zawiódł swoich fanów. Wygrał 4-0 i zakończył przygodę Mariusza z tym turniejem.
Finał rozstrzygnięty o drut
Zatem w niedzielnym wielkim finale byliśmy świadkami rewanżu z soboty, wtedy Michał i Mirosław spotkali się na etapie półfinałów, ale tym razem dzięki przeciwległemu ułożeniu zawodników w drabince mogliśmy oglądać tę świetną dwójkę w najważniejszym meczu popołudnia. Finał ten przebiegał prawie na korzyść Michała. Prawie, ponieważ brakowało jedynie kończącej. W niemalże każdym legu 16-latek był szybciej przy double’u od swojego rywala, ale jakby to powiedział Stuart Pyke: just the wrong side of the wire. Tyle pecha na finiszu dawno nie widziałem, sam Michał chyba też nie. Mirosław z drugiej strony na podwójnych nie wykazywał większej słabości i pomimo nie najlepszej gry w środku partii, jak na jego standardy, wygrywał kolejne legi. Choć końcowy wynik to 5-0, to przebieg poszczególnych legów kompletnie nie wskazywał na taki los tego spotkania.
Ćwierćfinały
Jerzy Kobylarz 4-2 Piotr Warwas
Michał Sanecki 4-0 Marcin Szymanek
Mirosław Grudziecki 4-2 Janusz Baum
Mariusz Brzozowski 4-2 Marek Bucholtz
Półfinały
Michał Sanecki 4-1 Jerzy Kobylarz
Mirosław Grudziecki 4-0 Mariusz Brzozowski
Finał
Mirosław Grudziecki 5-0 Michał Sanecki
Postrach nie tylko w Holandii
W niedzielę spotkała nas miła niespodzianka, gdyż do gry przystąpiło o dwie zawodniczki więcej niż dzień wcześniej. Tym razem w pierwszej grupie swój rewanż wzięła Weronika Bądaruk, pokonując Monikę van Malsen-Bakalarczyk. Tym samym reprezentantka Chełma pewnie wygrała grupę, oddając tylko 3 legi przez 4 spotkania. Drugiego dnia zmagań dobrą grę kontynuowała Kasia Drążek i pomimo porażki już w pierwszym meczu z Katarzyną Kimak była w stanie zwyciężyć w pozostałych spotkaniach, tym samym wygrywając całą grupę. Jednakże jako pierwsza awans zapewniła sobie Joanna Stadler, tracąc jedynie punkty w ostatnim meczu. Tym razem półfinały zapewniły niemałe emocje. W pierwszym pojedynku Joanna pokonała 4-2 Weronikę. Natomiast w drugiej potyczce 1/2 finału oglądaliśmy rewanż za sobotni finał. Wynik okazał się ten sam, lecz tym razem cieszyć się ze zwycięstwa mogła Monika. W wielkim finale spotkały się zatem zawodniczki, które nie wygrały swoich grup. Po kilku godzinach w końcu tytuł trafił w ręce Moniki po jednostronnym spotkaniu z Joanną.
Półfinały
Joanna Stadler 4-2 Weronika Bądaruk
Monika van Malsen-Bakalarczyk 4-3 Katarzyna Drążek
Finał
Monika van Malsen-Bakalarczyk 4-0 Joanna Stadler
Na koniec chciałbym z całego serca podziękować i docenić niesamowitą pracę jaką włożyła dwójka głównych organizatorów tego eventu: Marcin Muszyński i Artur Kowalczuk. Ponadto wielkie brawa należą się też Katarzynie Drążek, bez której ten turniej nie byłby tak sprawnie przeprowadzony. Na duże podziękowania zasługuje też dyrektor OSiR, który udostępnił nam przestronną halę i na pewno tu wrócimy.
Więcej informacji i zdjęć można znaleźć na Facebooku Dart Zamość.