Obserwuj nas

PDC

European Tour jest wspaniały. Panie Krzysztofie, trzeba było przegrać!

Gdzie jak gdzie, ale w PDC nie ma miejsca na żarty. Pójdziesz w lewo – spotkasz van Gerwena. Odbijesz do prawej – przy stole będzie siedział Littler. Gdzie indziej – w domach, pubach i miejscowych arenach – o Twoje miejsce walczą dziesiątki tysięcy innych. W protourowych realiach nie ma wyjścia – trzeba wygrywać mecze. To znaczy, trzeba, ale nie zawsze. Czasami można też przegrać. Czasami to nawet korzystny scenariusz.

Baltic Sea Darts Open 2025
Fot. Sebastian Doppstadt / PDC Europe

“No tak, najlepiej po trupach do celu”. “Po co wygrywać – lepiej kombinować”. “Polacy – mistrzowie kalkulowania”. “Jak można chcieć, żeby Polak przegrał?”.

Spo-koj-nie! Zanim padnie którykolwiek z tych komentarzy – i zanim ktoś słusznie zauważy, że za celowe przegrywanie można dostać sowitą karę od DRA – upewnijmy się, że stoimy na tym samym gruncie. A grunt stanowią tu zasady European Touru. Czy wszyscy je rozumiemy?

Krótkie przypomnienie, jak to działa:

Ponieważ graczy jest 48, zawodnicy rozstawieni – czyli ci z pierwszego koszyka – zaczynają dopiero od drugiej rundy. W pierwszej rundzie rywalizują koszyki numer dwa i trzy. Co w tym przypadku kluczowe: “protourowcy” także otrzymują wirtualne rozstawienie w pierwszej rundzie. Nie mogą trafić na samych siebie – ich rywalem ZAWSZE będzie ktoś z grona kwalifikantów.

I tę zasadę miejmy w pamięci, bo odgrywa kluczową rolę. Żeby to zobrazować, zerknijmy na listy przyszłych uczestników ET11, czyli Czech Darts Open – imprezy, do której Krzysztof Ratajski wszedł dzięki kwalifikacjom dla posiadaczy kart.

Łatwo zauważyć, że pod względem jakości drugą i trzecią kolumnę dzieli całkiem sporo. Niezależnie od losowania, protourowcy będą faworytami większości spotkań (w praktyce – pewnie całkiem wyraźnej większości).

 

Lista zakwalifikowanych do Czech Darts Open 2025 (ET11)

Ranking PDC OoM (rozstawieni w 2. rundzie)Ranking ProTour (rozstawieni w 1. rundzie)Kwalifikanci
(1) Luke Humphries Martin Schindler Niko Springer
(2) Luke Littler Cameron Menzies Ritchie Edhouse
 (3) Michael van Gerwen Gian van Veen Krzysztof Ratajski
(4) Stephen Bunting Wessel Nijman Brendan Dolan
(5) James Wade Ryan Searle William O’Connor
(6) Chris Dobey Mike De Decker Richard Veenstra
 (7) Gerwyn Price Nathan Aspinall Ian White
(8) Rob Cross Dirk van Duijvenbode Kevin Doets
 (9) Damon Heta Jermaine Wattimena Cor Dekker
 (10) Jonny Clayton Andrew Gilding Maik Kuivenhoven
 (11) Gary Anderson Daryl Gurney Q dla gospodarzy (04.09)
(12) Dave Chisnall Ricardo Pietreczko Q dla gospodarzy (04.09)
(13) Ross Smith Luke Woodhouse Q dla gospodarzy (04.09)
 (14) Peter Wright Joe Cullen Q dla gospodarzy (04.09)
 (15) Josh Rock Raymond van Barneveld Darius Labanauskas (PDCN&B)
 (16) Danny Noppert Ryan JoyceQ dla Europy Wsch. (09.08)


I świetnie. To znaczy, wielu życzyłoby sobie, żeby było trochę inaczej, ale trudno. Na razie system jest schludny, przejrzysty i całkiem logiczny.

 

No, chyba że ktoś się wycofa…

O właśnie. Wtedy zaczynają się schody. I to całkiem strome.

Gdy do wycofań dochodzi już po rozegraniu eliminacji dla posiadaczy kart, zastępcami są gracze z listy rezerwowej. To zawodnicy, którzy przegrali w ostatniej rundzie kwalifikacji, uszeregowani według rankingu światowego. I dobrze – przecież ktoś musi stanowić zastępstwo, a taki system wydaje się całkiem rozsądny.

Rozsądny, z jednym, małym zastrzeżeniem. Bo co się stanie, gdy wycofa się któryś z graczy z pierwszego lub drugiego koszyka? Oba scenariusze generują problem: w drugim koszyku pojawi się luka. Luka powstała albo na skutek wycofania się protourowca, albo na skutek konieczności przesunięcia go do koszyka nr 1.

Kto uzupełni tę lukę? Najwyżej rozstawiony kwalifikant? A skądże, to byłoby zbyt proste! Do drugiego koszyka awansuje… gracz z listy rezerwowej. Ten sam, który PRZEGRAŁ w finale kwalifikacji. W nagrodę za to, że przegrał, dostanie uprzywilejowaną pozycję w pierwszej rundzie i – kto wie – być może trafi na któregoś z lokalnych graczy. A zawodnik, który go pokonał, pozostanie w trzecim koszyku. Miłej rywalizacji z Aspinallem, van Veenem, van Duijvenbode lub – powiedzmy – Wattimeną.

 

Typowy schemat wycofań i zastępstw w European Tourze

(Hipotetyczny przykład, gdy po rozegraniu kwalifikacji z gry wycofa się dwóch zawodników z pierwszego koszyka i jeszcze jeden z drugiego)

Ranking PDC OoM (rozstawieni w 2. rundzie)Ranking ProTour (rozstawieni w 1. rundzie)Kwalifikanci
 (12) Peter Wright Nathan Aspinall lokalny zawodnik
 (13) Josh Rock Gian van Veen lokalny zawodnik
 (14) Danny NoppertGRACZ Z REZERWY (w miejsce Schindlera)KWALIFIKANT
(15) Martin Schindler (przesunięty z koszyka nr 2)GRACZ Z REZERWY (w miejsce de Deckera)KWALIFIKANT
 (16) Mike de Decker (przesunięty z koszyka nr 2)GRACZ Z REZERWY (w miejsce trzeciego wycofanego gracza)KWALIFIKANT

W przykładzie z gry wycofali się dwaj gracze z pierwszego koszyka – np. Littler i Humphries. Schindler i de Decker wskoczyli tam jako dwaj kolejni gracze z rankingu światowego, zakwalifikowani już do turnieju. W drugim koszyku powstały dwa wolne sloty. Trzeci powstał na skutek wycofania się jeszcze jednego gracza z drugiego koszyka – np. Ryana Joyce’a. Wszystkie trzy miejsca zajęli gracze z rezerwy, którzy przegrali w finale kwalifikacji. Będą oni rozstawieni w pierwszej rundzie.

 

Ale nie musimy wcale bazować na wirtualnych przykładach. Weźmy na tapet choćby ostatni turniej European Touru, czyli Baltic Sea Darts Open w Kilonii.

Z rezerwy wskoczyli Mickey Mansell i William O’Connor. W pierwszej rundzie zagrali z Mirosławem Grudzieckim i Tytusem Kanikiem. Osiągnęli 85-punktowe średnie, awansowali do drugiej rundy i zarobili trochę pieniędzy. Niko Springer – kolejny rezerwowy – rozbił Kevina Troppmanna, przedstawiciela “lokalsów”. Przypomnę, że ani Mansella, ani O’Connora, ani Springera pierwotnie nie powinno być w tym turnieju. Według przepisów byli zbyt słabi, by się dostać.

No, przezabawne! Przezabawne jest też to, że Springer przegrał w tych kwalifikacjach z Ryanem Meikle. Z tym, że gdy Niemiec rozprawiał się z półzawodowcem, na Anglika wyszedł van Duijvenbode, który zagrał ze średnią 105. Callan Rydz – kolejny zasłużony kwalifikant – dostał Wattimenę na średniej 103.

Wniosek? Jeśli wygrasz ostatnią rundę kwalifikacji, nie będziesz miał lekko – zostaniesz w trzecim koszyku. Jeśli ją przegrasz – i przy okazji jesteś na tyle wysoko w rankingu, by znaleźć się w czubie listy rezerwowej – możesz liczyć na drugi koszyk i ułatwione losowanie. Łatwo się pogubić? Być może, ale to nie moja wina.

 

Przykład z kwietnia.

 

Zwycięstwo Ratajskiego

I w ten sposób – chyba dość płynnie – przechodzimy do tematu, o którym w pewnych zakątkach internetu było ostatnio dość głośno. Kwalifikacje do wrześniowego ET11. Na pokładzie Ratajski, rozstawiony w eliminacjach z numerem trzy. Okazało się, że dotarł do ostatniej rundy. Rozstawiony z “jedynką” Dimitri van den Bergh odpadł po drodze. Ritchie Edhouse – numer dwa – pomyślnie przeszedł przez kwalifikacje.

W ostatnim meczu, gdzie rywalem Polaka był Dylan Slevin, były dwa scenariusze:

  • można było ten mecz wygrać, co dawało pewną przepustkę i trzeci koszyk w turnieju głównym,
  • albo można było przegrać – Ratajski pozostałby wówczas na szczycie listy rezerwowych, a w przypadku późniejszego wycofania się któregokolwiek z graczy trafiłby do drugiego koszyka, zdobywając rozstawienie na start.

I czy to się komuś podoba, czy nie, dla Ratajskiego korzystniejszym scenariuszem była PORAŻKA. To, że koniec końców wygrał, jest z jego punktu widzenia nieoptymalną ścieżką. Przynajmniej statystycznie.

Kilka obliczeń. Ktoś powie, że to nieprawda, bo przecież gdyby przegrał, to najprawdopodobniej po prostu by nie zagrał w turnieju. Niestety, ale rzeczywistość jest inna: do pokwalifikacyjnych wycofań dochodziło w siedmiu z dziewięciu turniejów tegorocznego European Touru. Przyjmijmy zatem, że szansa na jakąkolwiek rezygnację to 77,8%.

Choć, prawdę powiedziawszy – gdyby się uprzeć – ten procent powinien być większy. Po pierwsze: w zeszłorocznym ET do wycofań doszło w 12 z 13 imprez, więc bez problemu moglibyśmy naszą próbkę rozszerzyć. Po drugie: pierwotnie z ET11 nie wycofał się nikt, więc szansa na rezygnację dowolnej gwiazdy jest większa niż zwykle. Po trzecie: w późnej fazie sezonu rezygnacje są częstsze niż na początku – na razie do późnych absencji nie doszło tylko podczas ET1 i ET2. Ale w porządku, pomińmy to. 77,8% to wartość, której się trzymamy.

Wartość numer dwa: w tegorocznym European Tourze odbyły się 144 mecze pierwszej rundy. 103 zostały wygrane przez graczy z drugiego koszyka, 41 – przez graczy z trzeciego koszyka. Szansa na to, że gracz z drugiego koszyka awansuje do drugiej rundy, to 71,5%. Oczywiście – wartość ta jest inna dla każdego zawodnika, ale na razie tylko próbujemy uśrednić rzeczywistość.

A teraz – z perspektywy Ratajskiego podczas ostatniego meczu kwalifikacyjnego – przeanalizujmy dwie dostępne ścieżki, które mogą doprowadzić go do drugiej rundy European Touru.

  • Ścieżka nr 1: zwycięstwo w finale kwalifikacji i trzeci koszyk. Gracze z drugiego koszyka wygrywają 71,5% meczów w pierwszej rundzie, więc szansa na drugą rundę to 28,5%.
  • Ścieżka nr 2: przegrana w finale kwalifikacji. W tym przypadku musi dojść do dwóch zdarzeń: Ratajski musi liczyć na czyjąś absencję (77,8% szans) oraz wygrać mecz, będąc w drugim koszyku (71,5% szans). Mnożymy obie wartości i dostajemy wynik: szansa na awans to 55,6%.

Jeszcze raz: ktoś może powiedzieć, że w przypadku Ratajskiego przeciętna szansa na wygraną z trzeciego koszyka byłaby większa niż 28,5%, a z drugiego – mniejsza niż 71,5%. W porządku – możemy nawet zmienić te wartości do nierealistycznych 40% i 60%. Statystycznie nadal łatwiejsza będzie ścieżka, w której się przegrało.

Dla jasności: tak, rezerwowi, którzy odpadną w pierwszej rundzie, też dostają pieniądze do rankingu.

 

 

Żebyśmy się tylko dobrze zrozumieli

Gdyby ktoś miał wątpliwości: od kilku minut rozmawiamy o tym, czy przegranie meczu byłoby korzystne. Ale – mówiąc uczciwie – tutaj w ogóle nie chodzi o tego czy innego zawodnika. Nie chodzi o liczenie procentów. Nie chodzi też o to, by płakać nad losem jednego gracza i krytykować szczęście drugiego. Teraz Ratajski będzie w trzecim koszyku, ale jednocześnie jest pierwszym rezerwowym do ET10. Za chwilę może mu się poszczęścić. Zresztą – jak znam życie – obchodzi go to mniej niż zeszłoroczny śnieg.

Może też się okazać, że z Czech nikt się nie wycofa – Gary i spółka zgodnie uznają, że mają ochotę na wylot do Pragi. No, może i tak. Ale nie o przeprowadzanie analizy po fakcie tu chodzi.

Nie chodzi też o zastanawianie się nad tym, czy któryś gracz naprawdę powinien celowo przegrać. W tourze gra sama elita. To najlepsi zawodnicy na świecie – na treningu każdy wyprawia cuda. Przy tarczy żaden z nich nie musi bać się żadnego z pozostałych. To zawodowcy, znający swoją wartość. Nikt nie będzie rozważał celowej porażki – każdy chce wygrywać, bo zwycięstwo stanowi wartość samą w sobie.

W każdym razie, wierzę, że tak jest. Nie chciałbym, żeby było inaczej. Celowe przegrywanie jest nie tylko nieetyczne i niesportowe, ale także niezdrowe. Bo jaka przyszłość czeka sportowca, który do gry podchodzi z takim nastawieniem?

Tak naprawdę dyskusja dotyczy sprawiedliwości. Przepisy mają być uczciwe. Mają – przynajmniej w zamyśle – premiować zwycięzców i utrudniać życie przegranym. Wygrasz? Masz lepiej. Przegrasz? Masz gorzej. Wiadomo, że w praktyce zawsze dojdzie do jakichś anomalii. Ale anomalie to nie to samo, co ogólna tendencja.

Fakt, że ten tekst w ogóle powstał, a podczas meczu Ratajskiego część kibiców miała z tyłu głowy, że zwycięstwo wcale nie pomoże wygranemu, świadczy tylko o tym, że regulamin ma pewien defekt. Jeśli pojawia się zarzut pod tytułem “jak można nie kibicować Polakowi?”, to odpowiedź jest prosta: proszę obwiniać przepisy, a nie ludzi, którzy na ich podstawie wyciągają wnioski. Gdyby przepis był taki, że zwycięzca dostanie mecz z Gianem van Veenem, a przegrany – z sympatycznym, czeskim kwalifikantem, to dlaczego miałbym kibicować Polakowi, skoro koniec końców życzę mu dobrze? Argumentu “bo mnie się to nie podoba” nie kupuję.

Takiego przepisu – w podanym wyżej brzmieniu – oczywiście nie ma. Ale zasada – zachowując odpowiednie proporcje – jest zbliżona. No to – zachowując odpowiednie proporcje – proszę się nie dziwić, że w danym meczu takie jest nastawienie do kibicowania temu czy innemu graczowi.

PDC oczekuje od zawodników profesjonalizmu. Nie możesz dostać pieniędzy za porażkę w pierwszej rundzie podłogówki – to byłoby nieprofesjonalne. W porządku. Z tym, że ta relacja jest dwustronna. Wypadałoby, żeby profesjonalne były także przepisy.

 

ZOBACZ TEŻ
2025 Hungarian Darts Trophy (ET12) - terminarz, transmisja, kto zagra?
1 Komentarzy

1 Komentarz

  1. pjeerr

    3 sierpnia, 2025 o 20:39

    Mocny artykuł i mocny przekaz. Ciekawe czy PDC widzi problem i zamierza go załatać w najbliższym czasie.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Maksymalny rozmiar przesyłanego pliku: 2 GB. Możesz przesłać: zdjęcie, audio, video, dokument, etc. Linki do YouTube, Facebooka, Twittera i innych serwisów wstawione w tekście komentarza zostaną automatycznie osadzone. Drop files here

Sponsor główny

Sklepy partnerskie

Zostań Patronem

Reklama