Obserwuj nas

Wywiady

“Gra z mężczyznami? Jestem na tak!”

Jedna z czołowych darterek w naszym kraju. Reprezentantka Polski na wielu międzynarodowych turniejach. Gdy nie rzuca do tarczy, chodzi po lesie i zbiera grzyby. W swoim CV ma na rozkładzie 10-krotną mistrzynię świata. Zapraszamy na wywiad z Niną Lech-Musialską.

Źródło: Polska Organizacja Darta

Nina, najpierw pytanie, które musi rozpocząć naszą rozmowę. Jak zaczęła się Twoja przygoda
z dartem i kiedy to było?

– To był koniec 2012 roku, przypadkowo trafiłam do malutkiego lokalu niedaleko mojego domu.
Towarzyszyła mi siostra, która zachęcała mnie do zagrania na maszynie softowej. Bardzo nie miałam na to ochoty 😉 Sprawy potoczyły się jednak tak, że coś mnie w darcie zainteresowało i wracałam do tego miejsca. Poznałam tam wiele osób, które grały już od dłuższego czasu i od których mogłam czerpać bardzo cenne rady dotyczące gry. Przez długi czas unikałam lokalnych turniejów w przekonaniu, że gram za słabo. W którymś momencie jednak się na to zdecydowałam i dość szybko wybrałam się również na duży turniej nieźle prosperującej, w tamtym czasie, ligi softowej. Udało mi się wtedy zdobyć pierwszy puchar za turniej w mojego ukochanego cricketa i to chyba była iskierka, która podpaliła we mnie chęć do uczestnictwa w większych wydarzeniach darterskich.

A pamiętasz swoje pierwsze, duże osiągnięcie?

– Na początku nie miałam większych oczekiwań, ani celów. Z pewnością osiągnięciem i zaskoczeniem było dostanie się do Kadry Polski w 2016 roku (właśnie w tej lidze softowej). Po tym wydarzeniu właściwie zrezygnowałam z gry w softa (nie licząc jakichś spontanicznych wyjazdów) i rozpoczęłam swój pierwszy sezon w Polskiej Organizacji Darta, który również zakończył się dla mnie nominacją do wyjazdu na Winmau World Masters. Byłam przeszczęśliwa i zaszczycona mogąc grać z dziewczynami, które przez długi czas jedynie podziwiałam, śledząc ich osiągnięcia w Internecie. Później największym celem stało się wygranie swojego pierwszego GP. Kiedy to zrobiłam na pewno nie oczekiwałam, że już miesiąc później pokonam 10-krotną mistrzynię świata – Trinę Gulliver. To wydarzenie uważam za moje duże osiągnięcie, jest najpiękniejszym wspomnieniem. Myślę, że warto było zacząć grać w lotki choćby tylko po to, żeby mieć szansę zagrać z tak utytułowaną zawodniczką, a wygrana w takim meczu to już absolutne spełnienie marzeń.

Opowiesz coś więcej o tym spotkaniu?

– To był turniej WDF na Słowacji w lutym 2019 roku. Przegrywałam 0-2, ale wygrałam 4:2. Mega fajne wydarzenie.

Wow! A propos sukcesów, bo Twój Facebook pełny jest postów i zdjęć z pucharami. Jak to wytrzymują Twoje regały? Gdzie przechowujesz wszystkie swoje trofea? 🙂

– Trofea przechowuję w domu i choć niejednokrotnie denerwują mnie swoim wszędobylstwem, to mają niesamowitą moc wywoływania emocji, dlatego lubię czasem powspominać z ich udziałem. Mają też funkcję motywowania do trenowania rzutów.

A propos treningów – jak przygotowujesz się do turniejów?

– Trenuję nieregularnie. Raczej ok. 2-3 h dziennie przez kilka dni przed turniejami Pucharu Polski (choć zdarza się, że nie robię tego prawie wcale, bo wyjazd jest spontaniczny, albo po prostu nie mam czasu). Przed GP staram się przez minimum 3 tygodnie znajdować choć godzinę dziennie.

To teraz trochę liczb. Twoja najwyższa, turniejowa średnia?

– Jeśli dobrze kojarzę, najwyższa zarejestrowana średnia podczas GP to było coś w okolicy 75.

9 lotka?

– Nie rzuciłam nigdy 9 lotki, zdarzały się 12.

Najwyższy finisz?

– 161.

A co uważasz, za swój jak dotąd największy sukces związany z dartem?

– Granie w darta, samo w sobie, jest sukcesem. Jest to absolutnie wyjątkowa pasja. Żyjemy w świecie pełnym pomysłów i bodźców, wiele rzeczy szybko nudzi, porażki powodują zniechęcenie i wycofanie. Ta, relatywnie łatwo dostępna dyscyplina, jest świetnym sposobem na naukę samodyscypliny i łączenia jej z rozrywką. Choć wyjazdy turniejowe są świetną przygodą, są również dość męczące i zabierają czas, który mogłabym przeznaczyć na inne aktywności, co bywa frustrujące. Za sukces uważam więc chyba to, że porażki i pewne niedogodności mnie nie zniechęcają, że utrzymuję zainteresowanie. Bezustannie staram się pracować nad techniką i emocjami związanymi z podejściem do rywalizacji, nie poddaję się, to uważam za mój największy sukces.

źródło: Polska Organizacja Darta PDO

Zdążyliśmy zauważyć, że często zabierasz głos na różnego rodzaju forach i jak coś Ci się nie podoba, to nie boisz się tego artykułować. Zapytam więc wprost – jak oceniasz poziom profesjonalizacji darta w Polsce? Rozwój turniejów, samej dyscypliny, działania Polskiej Organizacji Darta. Czy to zmierza w oczekiwanym przez Ciebie kierunku?

– Dlaczego miałabym się bać? Nie otacza nas świat idealny i czasem warto powiedzieć to głośno. Dyskusja, której kanwą są szczerze dobre zamiary, zazwyczaj jest budująca. Organizację turniejów w Polsce oceniam pozytywnie. Oczywiście czasem zdarzają drobne niedogodności, ale duży turniej potrafi być nieprzewidywalny. Doświadczenie POD jest duże, imprezy są przeprowadzane naprawdę bardzo sprawnie (GP, jak i większość PP). Gra mi się komfortowo na tych turniejach. Na uwagę zasługują również inni organizatorzy, jak choćby Stowarzyszenie Steel Darta w Opolu, które od kilku lat przygotowuje Mistrzostwa Opola, tłumnie odwiedzane przez darterów również spoza granic Polski. To, czego brakuje mi dla lepszego planowania swojej pracy, obowiązków, innych działalności i wyjazdów, to terminarz wszystkich turniejów, który byłby podany na początku sezonu. Rozumiem, że może to być dość problematyczne, szczególnie jeśli chodzi o turnieje Pucharu Polski, które przygotowują organizatorzy lokalni.

Co do „profesjonalizacji darta w Polsce”. Stan rzeczy jest taki, że jesteśmy amatorami, którzy grają w dużych turniejach, na profesjonalnych tarczach, lotkami najlepszych światowych zawodników. Czego chcieć więcej? Według mnie kluczową sprawą jest poziom gry zawodników. Uważam, że jesteśmy już na takim etapie, że tylko to jak gramy determinuje rozwój tej dyscypliny. Droga do podnoszenia umiejętności w lwiej części prowadzi natomiast przez rywalizację. Możemy trenować, możemy być „mistrzami swojego podwórka”, ale jeśli nie będziemy dbać o zapewnianie sobie szerokich możliwości rywalizacji, nie będzie to nic warte w kontekście profesjonalizacji dyscypliny, nawet nie będziemy wiedzieć ile jeszcze nam brakuje do wyższego poziomu. Doświadczenie międzynarodowe również jest istotne, względy są chyba oczywiste. W tym rozumieniu uczestniczenie w turniejach POD to zdobywanie praktyki i szansa dostania się do kadry. To właśnie wyjazdy nominowane umożliwiają tę najbardziej pożądaną rywalizację, wielokrotnie w turniejach wymagających nadania z ramienia organizacji w danym kraju (jak np. znane mi Turnieje Masters, kwalifikacje do Mistrzostw Świata WDF czy turnieje Euro Cup). Oczywiście każdy z nas może od razu zdecydować się na PDC Qualifying School, ale raczej mniejszość polskich graczy widzi zasadność takiego ruchu. Realna ocena własnych umiejętności skłania zatem częściej do priorytetowego traktowania turniejów rankingu krajowego czy rankingu Pucharu Polski.

To teraz wyobraźmy sobie, że przez jeden dzień (albo dłużej) mogłabyś decydować o kierunku darta w Polsce. Jakie decyzje byś podjęła w pierwszej kolejności?

– Chciałabym, żeby w Polsce odbywały się, dostępne dla każdego, międzynarodowe turnieje.

Często na turniejach rangi Pucharu Polski widzimy następujący obrazek. Mężczyzn w turnieju ponad 100. Kobiet ledwo kilkanaście. Nie uważasz, że może warto połączyć te turnieje? Czy uważasz, że rywalizacja pań w gronie mężczyzn nie byłaby ciekawsza, również dla samych kobiet, które tak naprawdę rywalizują cały czas w niemal identycznym gronie.

– Kiedy na Pucharze Polski pojawia się kilkanaście kobiet, to jeszcze jesteśmy w całkiem niezłej sytuacji. Gorzej, kiedy rywalizacja ma obejmować kilka osób. Myślę, że warto połączyć takie turnieje, choć jeśli chodzi o punktację rankingową może być to odrobinę problematyczne. Wyłączając jednak wątpliwości techniczne, jestem zwolenniczką wspólnej gry, szczególnie kiedy jest problem z frekwencją kobiet. Wielokrotnie uczestniczyłam w turniejach cyklu Johnnie Walker w poznańskiej Agawie, dzięki czemu miałam możliwość rywalizacji z zawodnikami naszej krajowej czołówki. Bardzo sobie cenię to doświadczenie.

źródło: Agawa Club Poznań

A jak w ogóle oceniasz poziom kobiecego darta w Polsce?

– Na przestrzeni lat równocześnie obserwuję pojawianie się bardzo ambitnych, utalentowanych i naprawdę dobrych zawodniczek oraz nieprzerwanie świetną dyspozycję tych doświadczonych koleżanek. Myślę, że polskie darterki idą w dobrym kierunku.

Ostatnio świetnie spisuje się Ola Białecka, która gra coraz lepiej i pewnie będzie mocno się rozpychać na polskiej scenie (a może nie tylko). Jaką przyszłość jej wróżysz?

– Ola jest ambitna, świadoma swoich umiejętności i myślę, że potrafi wyciągać lekcje z każdej gry. Jeśli postanowi związać się z dartem na dłużej, z pewnością wykorzysta swoje mocne strony do osiągania międzynarodowych sukcesów. Bardzo jej tego życzę i trzymam za nią kciuki.

A jakie są Twoje plany związane z dartem?

– W tym momencie nie mam skonkretyzowanych planów. Chciałabym nie stracić zapału i grać jak najlepiej, dawać sobie szanse na rywalizację. Jeśli przyszły sezon będzie obfitował w podróże z moją wieloletnią przyjaciółką i partnerką deblową Gosią Pacierpnik, to będę mogła stwierdzić, że plany darterskie zostały wypełnione.

Nasza rozmowa pojawi się na portalu ŁND. Zdarza Ci się nas odwiedzać? I jeśli tak, to może miałabyś dla nas jakieś wskazówki?

– Bardzo lubię Waszą działalność. Potrzebowałam takiego serwisu. Nie mam niestety czasu na śledzenie wszystkich darterskich nowinek, a dzięki Wam mogę być na bieżąco. W bardzo konkretny sposób podajecie esencję istotnych informacji. Byłoby super gdyby można było znaleźć u Was coś na kształt „kompendium darta”. Poza podstawowymi informacjami o samej dyscyplinie, dobrze byłoby dołączyć najważniejsze informacje o zawodnikach PDC, statystykach, historii, ciekawostkach itd. Byłoby to pomocne dla osób, które właśnie próbują zapoznać się z tą dyscypliną. Ciekawa oprawa takich informacji z pewnością byłaby o wiele bardziej wartościowym contentem, niż „suche” artykuły z Wikipedii.

A komu Nina Lech-Musialska kibicuje najbardziej z zagranicznych zawodników i dlaczego?

– Gurneyowi za poczucie humoru, Andersonowi za to, że zawsze sprawia wrażenie „równego gościa”, Claytonowi za luz i dystans do gry, Wrightowi za to jak bardzo walczył o to, żeby być tam, gdzie jest i Wade’owi dlatego, że radzi sobie tak doskonale, równocześnie borykając się z bardzo trudną chorobą.

Ostatnie pytanie – widzimy się w Gliwicach?

– Oczywiście!

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Maksymalny rozmiar przesyłanego pliku: 2 GB. Możesz przesłać: zdjęcie, audio, video, dokument, etc. Linki do YouTube, Facebooka, Twittera i innych serwisów wstawione w tekście komentarza zostaną automatycznie osadzone. Drop files here

Sponsor główny

Sklepy partnerskie

Zostań Patronem

Reklama