PDC
Przegląd wojsk w 1. rundzie MŚ – na co zwrócić szczególną uwagę?
Zanim w mistrzostwach świata do gry wkroczą ci najlepsi, muszą zostać wyłonieni ich przeciwnicy. Ciekawych nazwisk i batalii na starcie nie brakuje, chociażby pojedynek półfinalisty ostatniego czempionatu z objawieniem Develompent Touru. Wybraliśmy dla was trzy najciekawsze mecze 1. rundy.
Connor Scutt – Ben Robb
Nie ma co się oszukiwać, osobą na którą będzie się tutaj patrzeć z większą uwagą będzie Anglik. Jest to zawodnik, który wygrał tegoroczny Challenge Tour i za sprawą dobrych wyników na tym polu przez niemal cały rok pojawiał się w podłogówkach. Tam w jednym z turniejów dotarł do finału i bardzo pewnie zakwalifikował się do Players Championship Finals. Na scenie w Minehead osiągnął duże rzeczy, walcząc do ostatnich lotek o awans do półfinału, ale ostatecznie w 1/4 okazał się lepszy Dirk van Duijvenbode. Miał szanse na wyjście z grupy na Grand Slamie, tam jednak bardzo wyraźnie uległ Rossowi Smithowi. Pokazał, że jest graczem na poziomie PDC, któremu rok wcześniej niewiele zabrakło do utrzymania karty. Teraz mimo tego, że tę kartę ponownie już zdobył, to znów z perspektywy rankingowej to będzie ważny turniej.
Aktualnie w światowym rankingu po mistrzostwach świata zajmuje 64. miejsce. Sytuacja jest na tyle niezła, że nawet przy porażce to miejsce mógłby utrzymać, bo najrealniejszym konkurentem jest Wesley Plaisier. Należy jednak pamiętać, że kartę oddaje Steve Beaton, więc nawet to 65. miejsce byłoby dla Scutta szczęśliwe. Dlaczego to takie ważne? TOP 64 PDC Order of Merit zachowuje zdobycze pieniężne, co prawda wtedy kartę The Sniper miałby na rok zamiast dwóch, ale miałby przewagę nad konkurencją nie broniąc nic z 2023 roku. W przypadku, gdyby tego TOP 64 nie było, wszystko co Scutt ugrał w tym roku, poszłoby na marne i jego ranking by się wyzerował.
Jego oponentem będzie Ben Robb. Nowozelandczyk od jakiegoś czasu regularnie pojawiający się w Ally Pally, od kilku lat pojawiający się także w Q-Schoolu. Jednak to nie on, a Haupai Puha wdarł się do touru. Po meczach z udziałem Robba oczekuje się walki i emocji, choć tego ostatnimi czasy brakowało. Podczas dwóch ostatnich imprez New Zealand Darts Masters nie postawił się Dannemu Noppertowi i Gerwynowi Price’owi, choć z Holendrem zagrał na średniej 98+. Pokazuje tym, że ma momenty ekstra. Pokazuje to też na swoim podwórku, powtarzalnie grając 90+. W skali roku punktowo nie był najlepszy w nowozelandzkim cyklu, ale finały już padły jego łupem, po finale z Puhą. Jak mu się historycznie wiodło w Londynie?
Bariera 1. rundy była dla niego nie do przejścia. Ron Meulenkamp, Rusty-Jake Rodriguez, Mickey Mansell i Richard Veenstra. Oni okazywali się lepsi. W żadnym z tych spotkań Robb nie był w stanie doprowadzić do setowego decidera, to były wyraźne porażki. Samej gry jednak nie ma co się wstydzić, jak na pierwszą rundę był to dobry poziom, zwłaszcza jak na kwalifikanta spoza ProTouru przystało. Fakt jest jednak faktem, tego choćby jednego triumfu brakuje. Przebłysk talentu Robba można było zobaczyć podczas tegorocznego World Cup of Darts, gdzie w parze z Puhą pokazali świetną grę i byli bliscy triumfu z Niemcami, co by im dało zwycięstwo w grupie. Dobija się 36-latek do swojego momentu w PDC i wydaje się, że takowy musi w końcu nadejść.
Na zwycięzcę tego meczu czeka Damon Heta. Heta, który wyników w ostatnich miesiącach na scenie telewizyjnej nie ma najlepszych, ale dużo trzeba było od siebie dać, by go wyeliminować. Zresztą w trzech przypadkach dużych turniejów rankingowych, Hetę pokonywał późniejszy zwycięzca całej imprezy. Gdyby wygrał Robb, to doszłoby można powiedzieć do bratobójczego starcia między nim a Australijczykiem. Co by nie mówić, to Connor Scutt ma większe potencjalne szanse na wiktorię nad The Heatem. Nie mniej jednak rywalizacja między tą trójką o to, kto pojawi się w Alexandra Palace po świętach powinna być bardzo ciekawa.
Cameron Menzies – Leonard Gates
Gdyby stworzyć power ranking kwalifikantów z ProTouru, to wysoko byłby zarówno Scutt, jak i Cameron Menzies. Szkot przebija się do szerokiej czołówki od długiego czasu, notuje z roku na rok coraz bardziej widoczny progres. Ten sezon przyniósł dla Cammy’ego debiut w rankingowym dużym turnieju telewizyjnym – World Grand Prix. Przyniósł pierwszy telewizyjny ćwierćfinał na Grand Slam of Darts. Przyniósł pierwszy triumf w PDC w postaci jednej z podłogówek, która padła jego łupem. Stał się niekwestionowaną szkocką trójką w światowym rankingu. Od lipca protourowo zdziałał na tyle dużo, że formalnością wydaje się jego udział w następnym World Matchplay. Czym jest dla niego ten turniej?
Przypieczętowaniem stempla jakości. Mimo tego, że ostatnie tygodnie w wykonaniu Camerona są bardzo dobre, to dwie ostatnie porażki po deciderach pokazały wciąż gorącą głowę Menziesa. Dużo bardziej bolesna była ta przegrana z Mickeyem Mansellem w Grand Slamie. Mansellem, dla którego akurat ten mecz był najgorszy ze wszystkich, które rozegrał w Wolverhampton. Szanse dał sobie podczas ostatniego Players Championship Finals, tam ich po prostu nie wykorzystał i górą był Ryan Joyce. Dwóch przeciwników zdecydowanie do pokonania, nie grali oni swojego najlepszego poziomu, ale jeszcze dalszy od tego był Menzies. Niemniej jednak pokazał sobie, że jest w stanie dochodzić do dalekich faz, mimo perturbacji wygrywać i zwieńczeniem tego rozwoju ma być życiowy sukces w Alexandra Palace.
Naprzeciw stanie Leonard Gates. Postać dobrze już znana kibicom, epizodycznie pojawiająca się w PDC od jakiegoś czasu. Można było też go widzieć na scenie organizacji WDF i ostatnio głównie na scenach touru seniorskiego w przeróżnych turniejach tam organizowanych, parę z nich nawet wygrał. Najczęściej w PDC pojawiał się przy okazji Grand Slama, tam zdołał w tym roku wygrać mecz z Peterem Wrightem. Nie będzie to dla niego debiut w Ally Pally, był tam już i swoje osiągnął. MŚ 2023 przyniosły 2. rundę, w której pokazał się bardzo dobrze na przeciw Stephena Buntinga. Można było go też zobaczyć podczas tegorocznego UK Open, w którym jako kwalifikant doszedł do czwartej rundy.
Jest to charakterystyczny zawodnik. Głównie ze względu na swoje pomyłki w liczeniu. Można przywołać chociażby sytuację z Grand Slama 2022 przy meczu z Damonem Hetą. Tam Gates powinien dostać lotki meczowe, myślał, że miał 50 punktów do końca, ale miał 70. Singlowa osiemnastka zostawiała 52 punkty, a Amerykanin rzucał 32. Więcej szans się nie doczekał. Ale oprócz tego to charyzmatyczny gracz, emanujący pozytywną energią i nastawieniem. Upust temu dał przy okazji wejścia na scenę na spotkanie z Peterem Wrightem, pokazując umiejętności taneczne. Natomiast sportowo to po prostu jeden z najlepszych o ile nie najlepszy reprezentant swojego kontynentu. Amerykanie ostatnimi czasy jako kraj darterski trochę zniknęli, więc tym bardziej należy się cieszyć z obecności Gatesa.
Losowanie dla tej dwójki okazało się dosyć łagodne. Zawodnikiem rozstawionym, który podejmie triumfatora tej batalii będzie Nathan Aspinall. Asp ostatnimi czasy notuje przebłyski, lecz zdecydowanie nie był to jego rok. Drugim rozstawionym w tej części drabinki jest Andrew Gilding, również nazwisko z przebłyskami, mające problemy z regularną grą mecz po meczu. Oczywiście nie należy aż tak daleko wychodzić do przodu, pierwsza runda powinna być dla obu ciężka, obaj mają swoje demony, z którymi muszą sobie poradzić. Znając naturę zarówno Menziesa jak i Gatesa, powinna to być mieszanka wybuchowa, która da jeden z topowych meczów tej fazy turnieju.
Scott Williams – Niko Springer
Od kiedy do mistrzostw świata przystępuje 128 zawodników, pierwszy raz półfinalista poprzedniej imprezy swoje zmagania rozpocznie od pierwszej rundy. Ten zaszczyt kopnie Scotta Williamsa, rewelację ostatniego świątecznego okresu. MŚ 2024 dla Shaggy’ego były magiczne, po Harukim Muramatsu pokonywał samych rozstawionych z Michaelem van Gerwenem na czele. Jakiś czas po mistrzostwach utrzymywał się w TOP 32 PDC Order of Merit, ale zabrakło formy na dystansie roku, by utrzymać prawo gry od drugiej rundy. Ostatnio ponownie błysnął podczas Players Championship Finals. Tam doszedł do ćwierćfinału, błyszcząc przede wszystkim w meczu z Gianem van Veenem. Niemniej jednak przez trzy dni rywalizacji utrzymywał wysoką i równą dyspozycję.
Z tej dyspozycji jest w Ally Pally znany. Historia jego występów nie jest długa, bowiem to będzie dla niego dopiero trzeci czempionat. Mimo to, oprócz tego półfinału rok temu, przed dwoma laty również pokazał się z bardzo dobrej strony. Tam na start pokonał Ryana Joyce’a, obaj wtedy jako jedyni w 1. rundzie zagrali na średniej 100+. Potem przegrał z Robem Crossem, po bardzo dobrym i jakościowym spotkaniu zarówno jego, jak i Voltage’a. Spoza sportowych aspektów, Williams sympatię zyskuje swoim stylem bycia na scenie, nonszalancją i pewnością siebie. Jest to typ gracza, który nagle, jakby za sprawą jakiegoś impulsu potrafi odnaleźć w słabszych momentach najlepszą wersję siebie.
Najlepszą wersję siebie w tym sezonie zdecydowanie pokazał Niko Springer. Całe laury w Develompent Tourze skradł Wessel Nijman, ale to on był jego najgroźniejszym i najbardziej wymagającym konkurentem. Niemiec zaczął grać dopiero w wieku 18 lat, w 2019 roku. Już dwa lata później dotarł do ćwierćfinału niemieckiej Superligi (zwycięzca tego cyklu kwalifikuje się do MŚ). Uległ tam późniejszemu triumfatorowi – Martinowi Schindlerowi. W następnym roku w pierwszym swoim występie w European Tourze osiągnął aż trzecią rundę. Potem zarówno w tym samym roku jak i w następnym pojawiał się na europejskiej trasie epizodycznie, ale za każdym razem prezentował bardzo dobry poziom. Widać było, że jest utalentowanym młodzieżowcem, czego świadectwem jest pokaz mocy w Develompent Tourze.
Początek był niemrawy, pierwsze kilka epizodów było dla niego albo niewielkim sukcesem punktowym, albo wręcz żadnym sukcesem. W momencie gdy granie na gruncie młodzieżowym zakończył Gian van Veen, Springer zaczął błyszczeć. Nagle stał się graczem trudnym do pokonania, graczem, który turniej za turniejem dochodzi do dalekich faz i wygrywa cały dzień zawodów. Jeśli już Wessel Nijman w drugiej części DT dopuszczał do wiktorii w danym turnieju to najczęściej korzystał z tego właśnie Niemiec. Wszystko to go zaprowadziło do drugiego miejsca, które premiuje go kartą na najbliższe dwa lata. W tym roku pojawił się dwukrotnie w European Tourze, ale tym razem bez większych dokonań. Dwukrotnie przegrywał w pierwszym meczu. Raz, po tym lepszym, górą był Peter Wright. Wcześniej pokonał go… Scott Williams.
Można zaryzykować stwierdzenie, że na papierze jest to najbardziej elektryzująca rywalizacja pierwszej rundy. Głównie ze względu na to, że oczekuje się po Springerze przeniesienia tego poziomu z Develompent Touru na scenę seniorską. Ten poziom będzie potrzebny, ponieważ drabinka jest bardzo ciężka. Abstrahując od Williamsa, na triumfatora tego meczu czeka Rob Cross. Cross, który ostatnimi miesiącami jest w świetnej formie. Potem w 3. rundzie może czaić się Gian van Veen. Starcie Williams – Springer ma podobny potencjał na starcie podobne do meczu Williams – Joyce sprzed dwóch lat. Efektowność, rywalizacja i emocje – na to liczymy!
Oczywiście można jeszcze znaleźć kilka ciekawych starć w 1. rundzie. Jermaine Wattimena – Stefan Bellmont, Luke Woodhouse – Lourence Ilagan, Keane Barry – Kim Huybrechts. To też mecze, na których można zawiesić oko, z pewną historią lub wyrównanym poziomem między zawodnikami. Trzeba było jednak wyróżnić trzy perełki, które są wyżej opisane. Zachęcamy do śledzenia całych mistrzostw świata, które zaczynają się już 15 grudnia!