Obserwuj nas

Nasze cykle

Top 5 z ŁND: najdłuższe przerwy między tytułami

Dart to konkurencja w której wiek ma drugorzędne znaczenie. Mimo to, z biegiem czasu coraz trudniej o triumfy w największych turniejach. Przez profesjonalizację sportu więcej graczy wchodzi na wysoki poziom, zagęszczając ścisłą czołówkę. Czasem na okazję do powrotu na szczyt trzeba więc czekać nie tygodnie czy miesiące, a lata. Dziś przyjrzymy się tym, którzy wykazali się największą cierpliwością.

Źródło: PDC

Przerwa – to słowo odmieniane jest ostatnio przez wszystkie przypadki. Jedni decydują się na nią udać (Nathan Aspinall), drudzy z niej wracają (Adrian Lewis), a jeszcze inni ją zapowiadają, by potem grać w Pro Tourze jakby nigdy nic (patrzymy na Ciebie, Dirk). Ma ona też jeszcze inne znaczenie. Znane przysłowie mówi, że najtrudniejszy jest pierwszy krok, czasem jednak trudniej jest utrzymać się na szczycie, niż na niego wspiąć. Co więc powiedzieć o powrocie na wierzchołek, gdy wszyscy dookoła rzucają kłody pod nogi. Trzeba zatem docenić tych, którym się to udało. Poniżej przedstawiamy graczy, którzy mieli najdłuższą przerwę pomiędzy rankingowymi trofeami rangi major.  

5. Dimitri van den Bergh – 1316 dni

Przypadek Dimiego jest intrygujący. W 2020 roku triumfował w swoim debiutanckim World Matchplay po wygranej w finale nad Garym Andersonem. Tym samym udało mu się to, co wielu mu zapowiadało po dwukrotnym zdobyciu młodzieżowego mistrzostwa świata. Słychać było jednak głosy, że jego tytuł nie był pełnoprawny, z uwagi na specyfikę turnieju, który rozgrywany był m.in. bez obecności kibiców.  Wykreowały się tym samym dwa obozy. Pierwszy wieścił Belgowi kolejne tytuły w najbliższej przyszłości, drugi uważał to za łut szczęścia i sądził, że nie podbije on świata PDC. Długo wyglądało na to, że rację mieli sceptycy. Dreammaker zaliczał wzloty i upadki, ale na najważniejszych imprezach zawsze czegoś brakowało. Aż do tegorocznego UK Open. Chyba wszyscy mamy jeszcze w pamięci okoliczności finału, ale nie może to umniejszyć temu, że udało mu się wrócić na szczyt. Czas pokaże, ile każe swoim fanom czekać na następne trofeum.

4. Nathan Aspinall – 1603 dni

Anglik ścieżkę między imprezami obrał taką samą jak Belg, tylko przebył ją w drugą stronę. Najpierw wygrał w 2019 UK Open, co było jak na tamte czasy małą sensacją, by potem popaść w marazm. W odróżnieniu od van den Bergha docierał do finałów dużych turniejów, ale tam musiał uznawać wyższość rywali. Podczas World Grand Prix był to Michael van Gerwen, a na Grand Slam of Darts Michael Smith. Powodu do wstydu nie było – w końcu jeden miał już wtedy trzy tytuły mistrza świata, a drugi zdobył go dwa miesiące po zwycięstwie nad Aspem. Dało się jednak zauważyć, jak bardzo ciąży to graczowi ze Stockport. Zwłaszcza biorąc pod uwagę narastające problemy przy tarczy, które pojawiły się po przymusowej pauzie spowodowanej kontuzją. Klątwę przełamał dopiero rok temu na World Matchplay, deklasując w finale Jonny’ego Claytona. Niestety, jak już wspomnieliśmy, przed Aspinallem kolejny rozbrat z dartem. Skoro jednak raz udało mu się powrócić w glorii i chwale, to nie można wykluczyć takiego scenariusza po raz kolejny.

3. John Part – 1822 dni

Są na świecie osoby, które prezentują podejście do życia w stylu „wszystko albo nic”. Albo gra toczy się o najwyższe laury, albo nie okazują nią zainteresowania. Przykładem tego w świecie darta jest John Part. W karierze wygrał on tylko dwa rankingowe trofea, ale za to jakie – mistrzostwa świata. Pierwsze przyszło w 2003 roku, po zwycięstwie w bardzo wyrównanym finale nad Philem Taylorem. Wydawało się, że najtrudniejsze już za nim, jednak wtedy na scenie pojawił się Mark Dudbridge, który eliminował Darth Maple’a z Ally Pally przez dwa kolejne lata. Part miał co prawda swoje szanse w UK Open w 2004 oraz World Matchplay w 2005, ale nie potrafił zwyciężyć w finałach. Potem jego kariera zaczęła coraz bardziej spowalniać i chyba nikt nie wróżył mu sukcesów. Na przekór krytykom, w 2008 ponownie został czempionem globu, w finale z kwitkiem odprawiając Kirka Shepherda. Był to swego rodzaju łabędzi śpiew Kanadyjczyka, gdyż potem nie namieszał w żadnym turnieju. Czy da się jednak pożegnać z wygrywaniem w lepszy sposób?

ZOBACZ TEŻ
Faworyci grają dalej. Humphries i van Gerwen demonstrują siłę

2. Raymond van Barneveld – 1988 dni

Gdy gra się w darta tyle co Barney (i to na takim poziomie), zdobywanie trofeów jest naturalne. Jednak po tym, jak z przytupem wszedł w świat PDC, triumfując w mistrzostwach świata i od razu potem w UK Open w 2007 roku, mało kto zakładał, że na następnego majora przyjdzie mu czekać ponad 5 lat. Aż czterokrotnie był blisko, ale na drodze w finałach stawał mu nie kto inny, jak Phil Taylor (którego swoją drogą nieobecność na tej liście nie powinna nikogo dziwić). Sezon 2012-2013 zaczął się dla Holendra od trzęsienia ziemi. Podczas mistrzostw świata przegrał już w 1. Rundzie, z notowanym wtedy na 85 miejscu Jamesem Richardsonem 0-3. Nie pozwolił jednak by przekreśliło to jego plany na cały rok i podczas Grand Slam of Darts wrócił na szczyt, wygrywając w finale nad swoim młodziutkim rodakiem, Michaelem van Gerwenem. Finałowy popis van Barnevelda został potem nagrodzony Najlepszym Telewizyjnym Występem Roku w PDC. Ot, taka wisienka na torcie.

1. James Wade – 2702 dni

Oh, James Wade. Za każdym razem, kiedy publika chce postawić na nim krzyżyk, on wraca i pokazuje, że do emerytury mu jeszcze daleko. Najświeższy przykład dał nam podczas niedawno zakończonego World Matchplay. Nie był to jednak pierwszy taki przypadek. Po tym, jak w 2004 roku przeniósł swoje talenty z BDO do PDC, dość szybko udało mu się odnaleźć odpowiedni rytm w wygrywaniu trofeów. Marsz ten wstrzymał się dopiero po UK Open w 2011 roku. Przez pewien czas Anglik był w gronie faworytów do kolejnego rankingowego tytułu, ale z czasem entuzjazm kibiców opadał, aż stawał się bardziej czarnym koniem czy niewygodną przeszkodą dla czołówki. Co zatem robi The Machine? Po ponad siedmiu latach wygrywa mistrzostwo Europy, ogłaszając wszem i wobec „cześć, wróciłem”. Od tamtej pory co prawda trwa kolejny okres suszy, ale Wade jest jakby coraz bliżej. Triumf w jakimkolwiek majorze przed kwietniem 2026 roku nadal kazałby mu czekać mniej, niż poprzednio. Dajmy mu zatem trochę czasu.

Kto w najbliższym czasie mógłby pokusić się o wdarcie na powyższą listę? Oczywistym kandydatem wydaje się wracający do profesjonalnej gry Adrian Lewis. Wśród aktywnych graczy z przeszłymi triumfami są chociażby Mensur Suljovic, Jose de Sousa czy Simon Whitlock, jednak każdy wydaje się być już „po drugiej stronie rzeki”. Biorąc pod uwagę jak nieprzewidywalny jest dart, nigdy nie można nikogo skreślać.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Maksymalny rozmiar przesyłanego pliku: 2 GB. Możesz przesłać: zdjęcie, audio, video, dokument, etc. Linki do YouTube, Facebooka, Twittera i innych serwisów wstawione w tekście komentarza zostaną automatycznie osadzone. Drop files here

Sponsor główny

Sklepy partnerskie

Zostań Patronem

Reklama