Newsy
Niespodziewany zdobywca karty PDC. “Gdy gram swoje, mało kto potrafi mnie pokonać”
Choć w europejskiej części Q-Schoolu nie brakowało głośnych nazwisk, nie obyło się także bez niespodziewanych rozstrzygnięć. Jednym z objawień turnieju był Paul Krohne. Reprezentant Niemiec jest pewny siebie przed debiutem w zawodowym tourze, o czym opowiedział podczas wywiadu dla portalu dartn.de.
Paul Krohne zakończył tegoroczny Q-School na siódmym miejscu w klasyfikacji generalnej, zapewniając sobie miejsce w Pro Tourze na minimum dwa sezony. Po drodze pokonał m. in. Danny’ego Jansena, Vladimira Andersena czy Vitezslava Sedlaka.
Przed Q-Schoolem znany był głównie z zeszłorocznego występu w Superlidze, gdzie najpierw przeszedł krajowe kwalifikacje, a później dotarł do 1/8 finału. – Przyjeżdżając na Q-School nie miałem żadnych oczekiwań co do zdobycia karty, ale wiedziałem, że moje umiejętności są wystarczające. Przed startem starałem się brać udział w większej liczbie turniejów, by utrwalić swój poziom – pech chciał, że akurat zachorowałem i przez pewien czas nie rzucałem w ogóle, ale na tydzień przed wyjazdem grałem godzinę dziennie – powiedział Krohne.
– Superliga była dla mnie najlepszym możliwym przygotowaniem. Zdawałem sobie sprawę, że mogę rywalizować z dobrymi graczami – choć przegrałem z Nico Kurzem, czułem się dobrze i byłem pełen pewności siebie – dodał.
Dobre występy Niemca są o tyle zaskakujące, że przez długi czas grał w darta jedynie okazjonalnie – grę na poważnie rozpoczął dopiero w 2022 roku, czyli w wieku 21 lat. – Moja przygoda z dartem zaczęła się wtedy, gdy ojciec podarował mi stary zestaw do gry, tak naprawdę bardziej do liczenia niż do rzucania. Później zabrałem tarczę do Münster, gdzie mieszkałem podczas studiów – grałem mniej więcej co tydzień. Z czasem zaczęło mi iść coraz lepiej – wskazał.
Już drugiego dnia pierwszej fazy Q-Schoolu Krohne zapewnił sobie awans do finałów, dzięki czemu miał nieco więcej czasu wolnego. – Dzień przerwy był bardzo pomocny. Kto wie, gdybym awansował już pierwszego dnia, może skończyłoby się gorzej – dwa dni odpoczynku mogłyby się niepotrzebnie wydłużać – powiedział. Faza finałowa zaczęła się jednak lekkim falstartem – w dwóch pierwszych turniejach nie zebrał żadnych punktów do klasyfikacji generalnej. – Fakt, nie zdobyłem punktów, ale i tak czułem się dobrze. Być może ciążyła na mnie dodatkowa presja, ale wiedziałem, że gram na dobrym poziomie. W jednym z meczów zacząłem lega od siedmiu perfekcyjnych lotek! Może po prostu trafiałem na niewłaściwych rywali – stwierdził.
W czasie Q-Schoolu wrażenie robiła przede wszystkim solidność Niemca w grze na ponad 90-punktowych średnich oraz bardzo dobra gra na dystansie. – Jeszcze pół roku temu rzeczywiście bym powiedział, że punktacja to moja mocna strona, ale w tym momencie różne elementy są raczej zrównoważone. Niemniej, czasami analizuję swoje mecze pod kątem siły punktacyjnej – tu liczy się głównie średnia z pierwszych dziewięciu rzutów. To ważne, by zobaczyć, jaką presję wywieram na przeciwniku – podkreślił.
A czego można spodziewać się po Paulu Krohne w nadchodzącym sezonie? Sam zainteresowany ma sporą wiarę w swoje umiejętności, choć nie nakłada na siebie niepotrzebnej presji. – Wiem, że jeśli gram na swoim poziomie, mało kto jest w stanie mnie pokonać. Moim celem jest wygrywanie każdego turnieju, w którym biorę udział. Udział w mistrzostwach świata? Byłoby świetnie, ale podchodzę do tego ze sporym luzem – zakończył.
Pierwsza okazja do przekucia słów w rzeczywistość pojawi się w dniach 12-13 lutego, gdy zostaną rozegrane dwa pierwsze turnieje z cyklu Players Championship.