Nasze cykle
TOP 5 z ŁND: przesądy, oszczędność i mistrzowskie zdjęcie. Fakty z życia Roba Crossa
Co się odwlecze, to nie uciecze – mógł pomyśleć sobie Anglik podnosząc trofeum za triumf w Baltic Sea Darts Open 2024. Choć po raz kolejny jego rywal zagrał perfekcyjnego lega, tym razem nie wystarczyło to, by go pokonać. A skoro udało mu się w końcu dopiąć swego, warto skorzystać z okazji i przypomnieć kilka ciekawostek z życia mistrza świata.
Ostatnie lata to dla Crossa istny rollercoaster. Po błyskawicznym wejściu na szczyt w najlepszy z możliwych sposobów w 2018 roku i utrzymaniu się na nim rok później, początek pandemicznego okresu przyniósł mu spadek formy. Odbił się w 2021 roku, lecz tylko na chwilę. Dopiero od ubiegłego sezonu udało mu się na dłużej ustabilizować grę, dzięki czemu wrócił do czołówki. Choć kariera Anglika w PDC nie należy do najdłuższych, a prywatnie jest raczej spokojnym i ułożonym człowiekiem, w jego historii możemy znaleźć kilka smaczków.
5. Dar przewidywania
Choć Cross może sprawiać wrażenie człowieka twardo stąpającego po ziemi, kilkukrotnie zdarzyło mu się przyznać, że potrafi doświadczyć niemal nadprzyrodzonego przeczucia. Jak powiedział w wywiadzie dla The Guardian – Masz czasem tak, jakbyś czuł że coś się stanie? Nie wiesz, skąd to się wzięło, ale wiesz, że coś nadchodzi. Miałem tak przed wygraną Challenge Touru. To jakby przeznaczenie. Nie inaczej było w najważniejszym momencie darterskiej kariery, po triumfie w finale mistrzostw świata w 2018 roku nad Philem Taylorem. – Kiedy pierwszy raz uniosłem w górę trofeum, poczułem coś dziwnego. Nie wiem jak to nazwać, znów to przeznaczenie. Czułem, że to nie ostatni raz kiedy zostaję mistrzem świata. Do tej pory nie udało się tego powtórzyć, ale przed nim jeszcze wiele lat kariery. Anglik jest również dość przesądnym graczem. Przed półfinałem tegorocznych MŚ z Luke’iem Littlerem przyznał portalowi SportsBoom, że bardzo nie lubi, jak ktoś dotyka jego sprzętu meczowego. Czasem dar ten jednak go zawodzi, przez co… zapomina sprzętu na scenę.
4. Sięgając zenitu
Geneza pseudonimu Voltage (z ang. „napięcie”) jest genialna w swojej prostocie. Cross bowiem przed rozpoczęciem kariery był… elektrykiem. Jak sam wspominał, od dziecka marzył o życiu z darta, ale zanim udało mu się to osiągnąć, założył rodzinę i doczekał się trójki dzieci. Musiał więc znaleźć źródło stałego zarobku. Gdy w końcu mógł z tego zrezygnować, zabrał ze sobą chociaż pseudonim. Anglik miał to szczęście, że jego dawna profesja obfituje w wyrażenia, które łatwo przełożyć na grunt sportowy. Gdyby bowiem trzymać się tych wytycznych w doborze ksywek, poczciwego hydraulika Camerona Menziesa musielibyśmy nazywać The Valve.
3. Ziarnko do ziarnka
Każdy ma swój sposób na oszczędzanie. Jak to wyglądało u rodziny Crossów, kiedy nie dysponowali jeszcze zarobkami z darta? Rob opisał to portalowi Independent. – Mieliśmy w domu kilka naczyń, siedem albo osiem. Jedno było podpisane jako rachunek za gaz, drugie za prąd, i tak dalej. Co tydzień jak otrzymywałem wypłatę, wrzucałem dwadzieścia funtów do jednego, pięćdziesiąt do innego. Nigdy o tym nie zapominałem, to był priorytet. Teraz wracam z pieniędzmi do domu i od razu szukam naczyń, ale ich tam nie ma – stwierdził. Czy duże pieniądze uderzyły Anglikowi do głowy? Wręcz przeciwnie – oszczędza, by w przyszłości pomóc dzieciom kupić swoje domy. Do dnia ojca jeszcze co prawda ponad miesiąc, ale już teraz możemy rzec: panie Cross, czapki z głów.
2. Wujek samo dobro
Jak widać powyżej, rodzina jest dla Voltage’a jedną z najważniejszych wartości. Nie powinno więc dziwić, że to właśnie dzięki niej udało mu się osiągnąć cele. Jednak najważniejszą w życiu decyzję podjął nie przez wzgląd na żonę lub dzieci, a za namową… wujka. To on bowiem niemalże „zmusił” go do udziału w kwalifikacjach do UK Open w 2016 roku, dzięki którym jego profesjonalna kariera nabrała rozpędu. Cross odczuwał wtedy niechęć do darta, po tym jak został zdyskwalifikowany podczas kwalifikacji do mistrzostw świata BDO za picie wody na scenie (czego wbrew wszelkiemu rozsądkowi zabraniał regulamin). Kiedy zatem w lutym 2016 wujek namawiał go by spróbować swoich sił w PDC, Rob bronił się przed tym rękami i nogami. – Od piątku mówiłem mu, że nie ma mowy, żebym pojechał, ale on się upierał – wspomniał w rozmowie z Guardianem, po czym kontynuował – w niedzielę obudził mnie o wpół do piątej. Byłem w samych bokserkach i nie wiedziałem co się dzieje. Półprzytomnego wsadził mnie pod prysznic i pojechaliśmy do Norwich. I jakoś się udało.
1. Kulisy mistrzostwa
Niecałe dwa lata po opisanych wyżej wydarzeniach, Cross był już mistrzem świata. Udało mu się to, debiutując w turnieju, jako trzeciemu graczowi w historii. Przed nim osiągali to pierwszy mistrz świata Dennis Priestley oraz Raymond van Barneveld w 2007 roku. Już wtedy był to dla darterskiego świata wielki szok, lecz dopiero znając całość towarzyszących temu okoliczności, można lepiej zrozumieć wagę wydarzenia. Voltage był pierwszym zwycięzcą turnieju, któremu udało się przetrwać lotki meczowe w dwóch poprzednich spotkaniach. Stało się to w drugiej rundzie z Michaelem Smithem (dwie) i półfinale z Michaelem van Gerwenem (sześć!). Dodatkowo, w finale spotkał się z Philem Taylorem, który był największym idolem Crossa. Przed turniejem The Power zapowiedział, że to będzie jego ostatni występ w Ally Pally. Jeszcze kilka tygodni wcześniej 27-latek prosił go o wspólne zdjęcie. Triumfował 7-2 w setach i dokonał tego na średniej 107,67 w finałowym spotkaniu. Było to trzecim najlepszym wynikiem po samym Taylorze w 2009 roku i MVG w 2017.
Ostatnie wyniki wskazują, że Anglik wrócił do czołówki na dobre. Dart może na tym tylko skorzystać, gdyż Cross to typ gracza, który jeżeli ma dobry dzień, jest w stanie pokonać każdego. W czerwcu będziemy mieli okazję zobaczyć go po raz kolejny w Polsce. Miejmy nadzieję, że nie żywi urazy po meczu z Krzysztofem Ratajskim w Torwarze w 2023 roku. Wtedy to publika, dopingując Polskiego Orła nie potraktowała go zbyt przychylnie.
Argus
17 maja, 2024 o 10:34
Czekam na fakty z życia szkockiego numeru jeden