Obserwuj nas

PDC

Dziewiąta lotka, “Billie Jean” i… Jacek Krzynówek. Momenty World Series 2024

World Series of Darts służy głównie promocji darta w różnych zakątkach świata. Z racji tego, że jeżdżą tam czołowi zawodnicy PDC, nie brakuje ciekawych akcentów przy tarczy i poza nią. Tych akcentów tegoroczne World Series trochę przyniosło… Z czego je zapamiętamy?

Luke Littler (fot. PDC)

LOKALIZACJE

Tak jak wyżej, World Series jest tworem, który promuje darta w miejscach, które na co dzień nie mają szansy organizacji turniejów PDC. Wyjątkiem była Holandia, która w kilku aspektach wyszła przed nawias. Najlepszą promocją jest liczba sprzedanych biletów oraz wypełnionych hal, co nie za każdym razem się udało. Głównie należy oczy skierować w stronę Bahrajnu, który kolejny raz nie wyróżniał się ani liczbą kibiców, ani ich żywiołowością. Sama idea World Series w Azji jest bardzo interesująca — pytanie czy ten kraj jest do tego odpowiedni. Bahrajn nie ma zawodników na odpowiednim poziomie, więc posiłkuje się Japończykami i Filipińczykami – głównym motorem napędowym azjatyckiego darta. Za organizacją takiego turnieju stoją względy finansowe i trudno oczekiwać zmian.

Pytanie również, czy odpowiednim miejscem do promowania darta jest Holandia, która jest jednym z najlepiej rozwiniętych krajów na darterskiej mapie. Oczywiście, Dutch Darts Masters przyniósł ze sobą dużo dobrego pod kątem sportowym. Przyniósł najlepszy finał spośród wszystkich pokazówek – między van Gerwenem a Littlerem. Przyniósł zwycięstwa lokalnych zawodników, co wraz z trwaniem cyklu nie było częste. Holandia ma jednak turniej European Touru, kolejkę Premier League oraz finały World Series. Zainteresowanie dartem jest tam już rozwinięte na satysfakcjonującym poziomie. Z drugiej strony próżno jednak szukać innego państwa w ich miejsce w Europie. Trzeba pamiętać, że w danym regionie trzeba też dobrać graczy lokalnych na poziomie pozwalającym na jakąkolwiek rywalizację, być może należy przychylniej spojrzeć w stronę Europy Południowej.

Reszta krajów nie odnotowała nic wartego uwagi pod kątem kibicowskim, dla nas najważniejszym wydarzeniem było oczywiście Poland Darts Masters w Gliwicach. Nie był to najżywiołowszy doping z możliwych, ale zanotowaliśmy spory postęp. Nie było niepotrzebnych gwizdów. Morze świateł dla Krzysztofa Ratajskiego to coś, co przebiło się szerszym echem w mediach. Tak samo jak elita Polaków, których imię i nazwisko odśpiewano podczas sobotnich zawodów. Znalazło się miejsce dla takich person jak Magda Gessler, Jacek Krzynówek czy Józef Piłsudski.




FAWORYCI GÓRĄ


Wspomnieliśmy o zwycięstwach miejscowych bohaterów. Tych zwycięstw koniec końców jest o jedno więcej niż rok temu. Obraz ten ratuje Dutch Darts Masters. Tam jednak lokalny zestaw był inny niż zwykle. Złożony w większości z równie klasowych graczy, co ci zaproszeni przez PDC. Jeśli spojrzymy dalej, to regionalne nazwiska odniosły zaledwie trzy triumfy — Boris Krcmar, Johan Engstroem i Jeff Smith. Oczywiście, często topowi zawodnicy grają na takim poziomie, że trudno z nimi rywalizować. Sęk w tym, iż można mieć wrażenie, że pola na rywalizację w tym roku było wyjątkowo mało.

Zaskoczeń w czołowej czwórce danego turnieju też nie odnotowano. Na 28 miejsc do obsadzenia w półfinałach, 19 z nich zajmowali zawodnicy rozstawieni w danym epizodzie. Tylko raz dotarł tam gracz nieuprzywilejowany startem z ramienia PDC — Gian van Veen. Trzeba jednak tutaj obronić tegoroczny cykl, w zeszłym roku ta sztuka udała się tylko Jeffowi Smithowi. W innych aspektach też tegoroczny od zeszłorocznego nie odbiega. W zeszłym jako gwiazdy PDC zaproszono 12 zawodników, a w tym 11. Statystyka ich udziału w półfinałach też jest minimalna. Nie jest ona do końca reprezentatywna, gdyż bardzo często dochodził do dalekich faz Gerwyn Price, a Luke Littler za każdym razem meldował się w TOP 4. Poza nimi nazwiska w najważniejszych meczach były dość różnorodne.

Ważne jest, że perspektywa kibica przed ekranem a kibica przed sceną jest zupełnie inna. Tego pierwszego mogą męczyć powtórki podobnych spotkań. Kibic kupuje bilet na wydarzenie właśnie po to, by obejrzeć tych najlepszych w akcji. Żeby przyciągnąć kibica do sportu, trzeba spróbować mu go pokazać z jak najlepszej strony. Temu służą turnieje World Series…

ZOBACZ TEŻ
Littler ocalał! Dramaturgia na start finałów World Series


9. LOTKA, NIETYPOWE WEJŚCIE CZY 4 180-TKI Z RZĘDU


Przytoczona wcześniej “betonoza” oczywiście ma plusy. Kolejne starcia gwiazdorów dają kolejne szanse na super momenty przy tarczy, a tych trochę było. Przede wszystkim była dziewiąta lotka Luke’a Littlera w debiucie w Bahrajnie. Pierwsza na dużej scenie i już wiemy, że nie ostatnia. Budzi tym większe wrażenie, że był to pierwszy leg pojedynku z Nathanem Aspinallem. To nie był jedyny skalp Anglika podczas tego wyjazdu — został najmłodszym triumfatorem turnieju w PDC i pokonał w finale Michaela van Gerwena.






Do momentów “premium” należy również zaliczyć pierwszy leg starcia MvG z Robem Crossem w Stanach Zjednoczonych. Choć jak się okazało, sam mecz do najlepszych nie należał, tak pierwsze podejścia były bardzo obiecujące. Panowie wymienili się dwoma 180-tkami, doceniając swoje rzuty, zbili po wszystkim “żółwika”. To bardzo rzadkie osiągnięcie, by rzucić cztery maksy jeden po drugim. Blisko tego było w pamiętnym finale mistrzostw świata między van Gerwenem a Smithem, wtedy jednak Holender jedną z potrójnych ulokował na dziewiętnastkach.

Wejście do piosenki Michaela Jacksona? Takowego do niedawna próżno było szukać. Wyzwanie podjął Jacek Krupka, który dobrze się bawił samą możliwością wyjścia na scenę. Pokazał to tańcem, którym wypełnił lukę po nieobecnym w Gliwicach Dimitrim van den Berghu. Nie była to tak dopracowana choreografia, jak u Dream Makera, ale doceniamy starania. Mecz nie poszedł po myśli Polaka. Peter Wright wygrał do zera, ale wspomnienia pozostaną — na długo w pamięci kibiców i na zawsze w głowie samego Krupki.



Oprócz tego pokazówki przyniosły dużo dobrych i ciekawych batalii do oglądania. Po turniejach w Australii i Nowej Zelandii można wyróżnić pojedynki Littlera ze Smithem czy z van den Berghiem. Wspomniany finał z Holandii, mecz The Nuke’a ze Smithem podczas Poland Darts Masters. To tylko parę spotkań, ale przykładów można by było przywołać więcej. To kolejna pozytywna strona nierankingowych turniejów. Owszem, starcia się powtarzają, ale jeśli są one dobre, to przyjemnie się je ogląda.

Wszystko sprowadza się do finałów w Amsterdamie. Finałów, które de facto są kolejnym wewnętrznym pojedynkiem pomiędzy gwiazdami PDC. Zawodnikom niegrającym w World Series nie widzi się dokładanie sobie kolejnego turnieju w napiętym kalendarzu. Pokazali to w zeszłym roku, w którym gros klasowych graczy odpuściło kwalifikacje. Tym razem terminarz jest tak złożony, że we wrześniu jest bardzo dużo grania w ProTourze i podejście do finałów World Series może być znów takie samo. Oczywiście, nadal to impreza, w której jest dużo pieniędzy do wygrania i będzie to okazja pokazać wyższość nad rywalem.

Co szefowie federacji zrobią z World Series? Na chwilę obecną nie wiemy. Wydaje się, że zmiany, jeśli już będą, to marginalne. Być może znów dostaniemy sześć turniejów zamiast siedmiu, być może dokona się zmiana w lokalizacjach. Najważniejsze jest to, że udział Polski w kalendarzu World Series 2025 wydaje się niczym niezagrożony.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Maksymalny rozmiar przesyłanego pliku: 2 GB. Możesz przesłać: zdjęcie, audio, video, dokument, etc. Linki do YouTube, Facebooka, Twittera i innych serwisów wstawione w tekście komentarza zostaną automatycznie osadzone. Drop files here

Sponsor główny

Sklepy partnerskie

Zostań Patronem

Reklama