Felietony
Potrzebujemy więcej debli. PDC, usłysz wołania!
World Cup of Darts co roku stanowi unikatowy moment w darterskim kalendarzu. Na kilka dni indywidualizm ustępuje miejsca atmosferze współpracy. Dzięki temu dostarcza fanom niesamowitych emocji i niepowtarzalnych chwil. Tegoroczna impreza podkręciła wszystkie pozytywne aspekty do maksimum i choć dopiero się zakończyła, kibice z całego świata już niecierpliwie czekają na kolejną. To moment, w którym PDC powinna wysłuchać próśb…

Szwedzkie przysłowie mówi, że dzielona radość jest dwa razy większa, a dzielony smutek zmniejsza się o połowę. Ta prosta fraza idealnie oddaje ducha nie tylko World Cup of Darts, ale ogólnie rozgrywek zespołowych. Choć czasem patrząc na poczynania partnera z drużyny, możemy czuć frustrację, dobrze mieć kogoś, kto przy niepowodzeniu poklepie po plecach, a w przypadku sukcesu skoczy w objęcia i zaleje się łzami. Im wyższa stawka, tym większa presja, a z tą jak z rachunkiem w restauracji – zawsze będzie niższa, gdy rozłożysz ją na kilka osób.
Jako kibice darta jesteśmy przyzwyczajeni do indywidualnej rywalizacji. Gracze są we własnym świecie, a interakcje na scenie ograniczone do przywitań i pożegnań. Dlatego gdy przychodzi nam doświadczyć odstępstwa od tej reguły, można poczuć, jakbyśmy oglądali zupełnie inny sport. Wzajemna motywacja, rozmowy i niesnaski między nie tylko kolegami z drużyny, ale i z rywalami. To co dzieje się na tarczy, jest nadal niezwykle ważne, ale dołączają do tego dodatkowe „smaczki”. I jeszcze aspekt reprezentacji – czy to własnego kraju, czy też klubu albo nawet grupy przyjaciół. Różnica między „wygrałem” a „wygraliśmy” jest nieznaczna tylko na papierze.
Zakończony World Cup of Darts 2025 był tego idealnym przykładem. Nie brakowało niczego: świetnych spotkań, nietypowych sytuacji i inspirujących historii ekip z góry skazywanych na porażkę. Przez to nawet niepowodzenie naszej kadry szybko poszło w niepamięć. Z kolei czysta radość zwycięzców, czyli Josha Rocka i Daryla Gurneya, na zawsze zapisała się w historii. Sami potem podkreślali, że to ważniejsze niż jakiekolwiek indywidualne laury.
Atmosfera z łatwością udzieliła się zaangażowanym fanom. Media społecznościowe pełne są komentarzy, że rozgrywek w parach jest za mało. Widać to nawet pod postami na profilu Łączy Nas Dart. Trudno się z tym nie zgodzić. Abyśmy jednak mogli oglądać ich więcej, inicjatywę musi przejąć PDC, które nie jest niestety znane z progresywnego podejścia do zmian. Teraz jest jednak lepszy moment niż kiedykolwiek, by wysłuchać próśb.
Jak to zrobić?
Choć za zwiększeniem liczby rozgrywek zespołowych przemawia wiele argumentów, niestety nie jest to tak łatwe jak po prostu stworzenie nowego turnieju. Trzeba uwzględnić wiele czynników, a najważniejszym z nich wydaje się to, jak obecnie wygląda kalendarz PDC. Jest on bowiem wypchany po same brzegi. Na przestrzeni roku zdarzają się pojedyncze tygodnie, podczas których nie ma zaplanowanego żadnego grania. A przecież trzeba wziąć pod uwagę, że wtedy mogą być rozgrywane turnieje kontynentalnych tourów. Najwięcej przestrzeni do zagospodarowania wydaje się wypadać na wczesną wiosnę. Wtedy jednak PDC jest zaangażowana w jedno ze swoich najbardziej kasowych przedsięwzięć, a mianowicie Premier League. Choć fani narzekają na jej format, niemalże każda noc co roku okazuje się być wyprzedana, a nie ukrywajmy, zysk z biletów ma dla organizatorów kolosalne znaczenie. Nie można więc zakładać, że chcieliby ją jakkolwiek modyfikować, zmniejszając np. liczbę kolejek.
Inną kwestią jest fakt, że udział w World Cup of Darts to oczywistość jedynie dla ekip z największych darterskich rynków. Reprezentacje spoza Europy i Ameryki Północnej, aby pojawić się podczas imprezy, często poza przebrnięciem eliminacji muszą dołożyć do tego z własnej kieszeni. Wprost mówili o tym m.in. reprezentanci Hongkongu. Oznacza to, że część z nich po prostu nie dałaby rady się pojawiać. A ich historie, gdy stają w szranki z potencjalnymi dominatorami i wychodzącą z tego zwycięsko, to przecież sól tych turniejów. World Cup of Darts dwa razy w roku nie ma więc niestety zbytnio racji bytu. Nie oznacza to bynajmniej, że powinniśmy przełknąć gorzką pigułkę i stracić nadzieje. Jakie zatem pomysły byłyby warte uwzględnienia?
Rozwiązania, nie problemy
Na myśl przychodzą dwa scenariusze. Pierwszy z nich wykorzystuje to, co zostało wspomniane wyżej, czyli dostępność europejskich ekip. W większości sportów zespołowych od dawna funkcjonują zarówno imprezy o randze mistrzostw świata, jak i o czempionat danego kontynentu. Co prawda darta charakteryzuje większy niż gdzie indziej „europocentryzm”, ale zamiast na to narzekać, można to przekuć w szansę. Żeby jednak uniknąć rokrocznie rywalizacji tych samych ekip, należałoby wcześniej zorganizować kwalifikacje.
Pomysł wygląda następująco: zorganizować grupy, w których rywalizowałyby kraje z podobnych regionów. W tej dla Europy Zachodniej walczyły kraje takie jak Niemcy, Francja czy kraje Beneluksu, dla Europy Centralnej bylibyśmy to np. my, Czesi, Węgrzy, itd. Mecze eliminacyjne rozgrywane byłyby przy okazji np. European Tourów czy turniejów Players Championship, co byłoby dodatkową atrakcją. Oczywiście, jest to wyzwanie logistyczne, ale tak duża i doświadczona organizacja jak PDC powinna temu podołać. Byłaby to także okazja, żeby przetestować różne duety zanim przyjdzie im rywalizować od razu o najwyższe laury. To samo można by oczywiście także wprowadzić dla innych kontynentów. Rywalizacja w Azji, Afryce czy Ameryce Południowej na pewno byłaby dla lokalnych rynków czymś niezwykle ważnym. Wzrosłoby zainteresowanie dartem na całym świecie. Na papierze zatem pomysł bez wad i miejmy nadzieję, że tym razem od idei do jej realizacji droga nie aż tak długa.

źródło: PDC/Jenny Slater
Nie musimy jednak trzymać się zasady, że każdy turniej w parach musi wiązać się z rywalizacją międzypaństwową. Od dawna pojawiają się głosy, że turnieje rankingowe także potrzebują odświeżenia. Czemu zatem nie utworzyć czegoś na podstawie nieco zmodyfikowanego turnieju Masters? Wyobraźmy sobie coś takiego: angażujemy najlepszą szesnastkę PDC Order of Merit oraz także tylu graczy z rankingu protourowego. Następnie w drodze turnieju wyłaniamy kolejność doboru w pary, np. zwycięzca imprezy dla graczy rankingu głównego ma pierwszeństwo wyboru kompana z tej drugiej puli. Finalista wybiera z numerem drugim, itd. Samo wydarzenie z selekcjami miałoby niesamowity potencjał, niczym draft w amerykańskich ligach sportowych. Nie od dziś wiemy, że wśród profesjonalistów jest wiele duetów dobrze dogadujących się także poza sceną. Moglibyśmy to zweryfikować w atmosferze rywalizacji, ale i przy okazji zabawy. Ta opcja byłaby także o wiele korzystniejsza czasowo, wymagałaby bowiem jedynie około tygodnia, żeby przeprowadzić ją od początku do końca.
Do pracy, internetowi rodacy!
Pięknie jest marzyć. Tego nam nikt nie może zabronić. Rzeczywistość zapewne jednak będzie inna i przez kilka kolejnych lat pozostanie jedynie World Cup. Jednak i samą tę imprezę można jeszcze ulepszyć. Od zasad eliminacji i wyboru reprezentantów aż po wprowadzenie rotacyjnej lokalizacji, aby wprowadzić nieco kolorytu. PDC w tym przypadku zdaje się słuchać – przecież nie tak dawno zmienili format, wprowadzając wyłącznie mecze duetów. Jako włodarze, których główny zysk płynie ze sprzedanych biletów, muszą mieć opinie kibiców na uwadze. Niewykluczone, że właśnie sondują media społecznościowe i kreślą nowy plan.
Dlatego chcemy zachęcić również Was do dołączenia do dyskusji. Może macie sami jakiś godny uwagi pomysł? Co sądzicie o naszych propozycjach? Pole do dyskusji jest Wasze. Udzielajcie się w komentarzach, zapraszamy również na nasz Discord. Jeżeli macie możliwości, warto również postarać się samemu spróbować sił w takiej lokalnej rywalizacji. Gwarantujemy, że dzięki temu można odkryć darta na nowo. W końcu co sześć lotek, to nie trzy.
