Newsy
Menadżer wskazał przyczynę porażki Andersona. “Ścinał drzewa nad jeziorem”
Gary Anderson był jednym z kandydatów do tytułu mistrza świata, ale tegoroczna przygoda w Ally Pally zakończyła się błyskawicznie – “The Flying Scotsman” nie wygrał ani jednego seta i odpadł już w starciu drugiej rundy z Jeffreyem de Graafem. Po meczu głos zabrał jego menadżer, zdaniem którego przyczyną porażki była kontuzja barku, powstała na skutek pracy wykonywanej przed startem turnieju.
Pod względem tegorocznych turniejów podłogowych Gary Anderson nie miał sobie równych – przynajmniej opierając się na średnich. Szkot rozegrał cykl Players Championship z wynikiem 100.29, notując po drodze spotkania ponad 110-punktowe. Rekord – 123.83 – osiągnął w starciu z Andrew Gildingiem podczas PC15. Dzięki rewelacyjnej formie zgarnął dwa tytuły na podłodze. Jedną z imprez wygrał także w European Tourze.
Podobnej formy nie potrafił jednak znaleźć w telewizji. Największy sukces? Półfinał Grand Slam of Darts, przegrany po kapitalnym boju z Lukiem Littlerem. Do półfinału dotarł także w World Cupie w parze z Peterem Wrightem, zaś w mistrzostwach Europy osiągnął ćwierćfinał. Tylko tyle i aż tyle.
Mimo telewizyjnej posuchy Anderson pozostawał mocnym kandydatem do mistrzostwa świata. Stanęło na pierwszym meczu – Jeffrey de Graaf zanotował średnią 95.5 i wygrał 3:0, odkładając marzenia Szkota o trzecim tytule.
Menadżer zabrał głos
Po takich porażkach zawsze pojawiają się pytania o ich przyczyny. Choć przeważnie kończy się na zaakceptowaniu faktu, że gracz “po prostu miał gorszy dzień”, to nie zawsze okazuje się jedynym wytłumaczeniem. Tommy Gilmour – menadżer Gary’ego – stwierdził, że za wszystko odpowiada kontuzja barku.
– To był tak zwany “zły dzień w biurze”. To jednak nie jest wymówka, bo [Gary] powinien wygrywać takie mecze. Jednak przez ostatni tydzień zmagał się z problemami z barkiem, bo wcześniej wycinał drzewa nad jeziorem. Tak się dzieje, gdy masz też inną pracę i musisz zadbać o to, by wszystko działało jak należy – powiedział Gilmour.
– Gary przyznał, że z powodu bólu barku musiał grać na środkach przeciwbólowych. Z tego względu osiągnął w tym meczu 15% na podwójnych. Nie był w stanie ich trafiać – dodał.
– Podczas drogi do hali wyglądał w porządku, ale to oczywiste, że nadal miał problem. Zawodnik tego pokroju nie kończy meczu z 15-procentową skutecznością na podwójnych.
“Gary jeszcze się nie kończy!”
Menadżer przestrzegł jednak, że porażka wcale nie oznacza końca Andersona. – Gary się skończył? Co za głupoty! Przecież to numer 12 na świecie – podkreślił.
– Naprawdę koncentrował się na tych mistrzostwach. W pewnym sensie to dla niego katastrofa, bo włożył w to mnóstwo pracy. Rano dostałem jednak od niego wiadomość. Napisał, że wynagrodzi mi to na Mastersie – zakończył temat Gilmour.