Łatwiej może już nie być. Najwyższy czas przełamać klątwę Wrighta

Poza Peterem Wrightem, w PDC jest tylko jeden człowiek, z którym Krzysztof Ratajski ma gorszy bilans meczów bezpośrednich – to oczywiście Michael van Gerwen, którego Polak jeszcze nigdy nie pokonał. Szkota udało się ograć raz: cztery lata temu w ćwierćfinale jednej z podłogówek. Jedno zwycięstwo, czternaście porażek – historia żywcem przypominająca tę ze starć van Gerwena z van den Berghiem. Choć konfiguracja Wright – Ratajski do tej pory działała w zasadzie wyłącznie na korzyść byłego mistrza świata, ich bezpośrednie pojedynki były ostatnimi czasy niezwykle wyrównane, a niektóre to już prawdziwe thrillery. Matchplay? 11:13 mimo kosmicznej gry Snakebite’a. Grand Prix? 2:3, choć Polak prowadził już 2:1. European Tour? Absurdalny mecz przegrany na własne życzenie. Zawsze czegoś brakowało – albo zimnej krwi u Ratajskiego, albo dodatkowego momentu słabości u Wrighta.

Zimnej krwi nie brakowało za to w starciu z Jonnym Claytonem. 75% skuteczności na podwójnych i przeciętna gra na punktacji – obrazki, do których nigdy nie byliśmy i pewnie nigdy nie będziemy przyzwyczajeni. Fakt, trochę niedociągnięć wciąż było – niepokoją w szczególności pojedyncze lotki dalekie od sektora singlowej dwudziestki – ale z meczu wyłonił się raczej pozytywny obraz naszego reprezentanta. Jeśli to początek budowania formy, to fundament jest całkiem solidny.

O jakiekolwiek pozytywy trudniej już w przypadku Wrighta. Z pewnością nie brakuje mu pewności siebie, co zdają się potwierdzać kolejne kontrowersyjne wywiady. Za wygrażaniem palcem mało kiedy idą jednak czyny. Występy w World Series niczego w tej kwestii nie zmieniły, a inauguracja Premier League była wręcz katastrofą – do tego stopnia, że fani zaczęli przytaczać zero punktów Glena Durranta w kampanii z 2021 roku. Szkot zapowiadał sezon przebudzenia, ale póki co nadal stoi w blokach startowych. Jeśli Ratajski ma wreszcie osiągnąć pierwszy od ponad dwóch lat ćwierćfinał telewizyjny, drzwi do niego prowadzące wydają się być otwarte na oścież.

Już przed startem turnieju mówiło się, że pierwsza runda będzie dla Polaka trudniejsza od drugiej – statystyki tylko to potwierdzają. Polak wydaje się pewniejszy zarówno na punktacji, jak i na podwójnych, co akurat nigdy nie było oczywistością. Jeśli czegoś można się bać, to nieprzewidywalności byłego mistrza świata – choć przez niemal cały poprzedni rok był w fatalnej jak na swoje standardy formie, wciąż miał momenty wybitne, dzięki którym zgarnął trzy trofea. Sufit Polskiego Orła jest nieco niżej – w meczach na scenie ostatnią ponad 100-punktową średnią osiągnął prawie siedem miesięcy temu.

Wright vs Ratajski w 2023 roku

Zwycięzca tego starcia w ćwierćfinale stanie przed bardzo trudnym zadaniem – najprawdopodobniej jego rywalem będzie Luke Humphries, o ile Stephen Bunting nie sprawi niespodzianki i nie wyeliminuje rankingowej jedynki. Choć Masters nie jest turniejem rankingowym, pod względem finansowym nadal jest o co grać – spotkanie będzie się toczyć o dodatkowe 4,5 tysiąca funtów.

Masters 2024 – 1/8 finału

🏴󠁧󠁢󠁳󠁣󠁴󠁿 (8) Peter Wright – 🇵🇱 (24) Krzysztof Ratajski

Początek meczu: sobota (03.02), godz. 16:00

Lokalizacja: Marshall Arena (Milton Keynes, Anglia)

Format: do dziesięciu wygranych legów

Transmisja: Viaplay / PDC.TV

Kursy na BETFAN: https://betfan.pl/sg/nhahqolnqy

Tomek Przyborowski