Newsy
“Najgorszy możliwy scenariusz to wymiana barku”. Zdrowie nie oszczędza Smitha
Michael Smith wciąż zmaga się z kontuzjami. W rozmowie opublikowanej przez Online Darts przyznał, że oprócz kłopotów z barkiem pojawił się problem ze stopą, co na jakiś czas niemal uniemożliwiło mu chodzenie. Jak jednak podkreślił: wierzy, że dolegliwości nie powstrzymają go przed powrotem na szczyt. W planach jest drugie mistrzostwo świata.

Smith to aktualny nr 21 rankingu PDC Order of Merit. Alexandra Palace opuścił już po pierwszym meczu, a do Matchplaya nie zdołał się zakwalifikować. Przyczyna? Kontuzje – zwłaszcza prawego barku. Anglik właśnie przeszedł kolejne badania.
– Miałem robiony rezonans magnetyczny. Wyszło, że mam ciężką… ciężką chorobę zwyrodnieniową stawów? Coś takiego. Teraz następnym etapem są chyba zastrzyki w bark i w nadgarstek – stwierdził ze spokojem, choć sama diagnoza zbyt uspokajająca nie jest.
– Okaże się, na ile poważne są te problemy. Najgorszy możliwy scenariusz to wymiana barku. To nic przyjemnego, ale jeśli już by do tego doszło, to po zakończeniu kariery. Na razie są tylko zastrzyki.
“Wymiana barku” to poważny zabieg chirurgiczny – wówczas uszkodzony staw zastępuje się sztuczną protezą. Podczas operacji nacina się skórę, tkanki i mięśnie oraz wycina się zniszczoną część kości. – Wyszukałem sobie, co to jest i naprawdę się wystraszyłem. (…) W każdym razie, jeśli rzeczywiście będzie tego potrzeba, to poczekam aż będę miał 45 czy 46 lat. Wtedy poddam się takiej operacji.
Na barku problemy się nie kończą
Smith przyznał, że doskwierają mu także kłopoty z lewą stopą, które pojawiły się kilka tygodni temu.
– Przed ostatnimi ProTourami ledwo chodziłem. Minęło parę tygodni i lewa stopa była jak balon. Porobiłem testy krwi, prześwietlenia, wszystko. Brałem antybiotyki, leki przeciwbólowe, była też mowa o sterydach… Wydaje mi się, że tam też jest zapalenie stawu, ale nie mam pewności.
– Moje ciało chyba się poddało. Najgorszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiłem, było wygranie mistrzostw świata. Wtedy ciało uznało, że skoro już to osiągnąłem, to teraz może przestać walczyć – zażartował.
Za dużo… myślenia?
Anglik zauważył, że w tym sezonie brakuje mu regularności. Z jednej strony – dochodził do dalekich faz turniejów podłogowych, osiągnął ćwierćfinał UK Open czy potrafił pokonać Luke’a Humphriesa ze średnią 107. Z drugiej – średnie spadały też do poziomów 80-punktowych.
– Nie zrzucałbym tego na bark. Sądzę, że sporą rolę odgrywa tu głowa. Gdy wychodzę na mecz, myślę o tym, czy bark mi nie wyskoczy, albo czy nadgarstek wytrzyma. Muszę sobie z tym poradzić – dodał.
Jego ostatnimi turniejami były podłogówki na początku lipca. Nieobecności w kolejnych eventach także miały przyczynę. – Ominąłem parę turniejów – mentalnie nie byłem na nie gotowy. (…) Nie wiem jeszcze, co będzie z Belgią za dwa tygodnie. Szczerze mówiąc, gra w mistrzostwach Europy niespecjalnie mnie obchodzi. Jak się dostanę, to się dostanę.
Liczy się tylko jeden turniej
W wirtualnym wyścigu do mistrzostw świata Bully Boy zajmuje 25. miejsce. W analogicznym rankingu po mistrzostwach – 29. Jak jednak przyznał, nie jest to coś, go spędza mu sen z powiek. Celem jest dobry występ w Alexandra Palace – zwłaszcza w obliczu gigantycznych nagród finansowych, które tym razem wyniosą równe pięć milionów funtów.
– Chodzi głównie o to, by uporządkować sprawy przed grudniem. Wystarczy wygrać cztery czy pięć meczów w mistrzostwach świata i z powrotem jesteś w TOP 10 rankingu. Wtedy wszyscy zapomną, jaki miałem rok. Wygrywałem już mistrzostwa, trzy razy byłem w finale. Nigdy nie mów nigdy. Może wkrótce wrócę do czołowej trójki lub czwórki.
– Wiem, że i tak wrócę tam, gdzie byłem. Czasami jeden nieudany turniej powoduje, że zaliczasz ogromny spadek. Przegrałem na start mistrzostw świata – straciłem 485 tysięcy. To nie pomaga. Na dodatek gdy zostałem mistrzem, popełniłem sporo błędów w planowaniu kalendarza. Nie grałem tyle, ile powinienem był – skupiłem się bardziej na telewizji i to dało się później we znaki. Ale nie żałuję tego – potrzebowałem paru tygodni wolnego.
– Wierzę, że znów wygram mistrzostwo. To tylko kwestia czasu i cierpliwości. Na przestrzeni lat zanotowałem mnóstwo porażek, ale zawsze się po nich podnosiłem. Wszyscy wiedzą, że jestem cierpliwy. Trzeba się dostosować do tego, co jest.
Błogi spokój
Smith przyznał też, że podczas ostatnich miesięcy nie dostał zbyt wielu wiadomości od kolegów z touru. Nie jest to jednak coś, co szczególnie by go bolało.
– Z PDC napisali do mnie tylko Jamie Banks i Dave Allen. Chyba jestem osamotniony, ale w sumie to dobrze. Zawsze mówię, że gdy tylko jestem w domu, nie chcę mieć nic wspólnego z dartem. Jeśli będę dostawał jakieś wiadomości, to po prostu nie będę ich otwierał. Na połączenia też nie odpowiadam. Chcę mieć spokój.
Pełna rozmowa dostępna jest na kanale YouTube Online Darts.
