Obserwuj nas

Newsy

Wielkie przebudzenie. Cross najlepszy w Nowej Zelandii!

Konia z rzędem temu, kto spodziewał się takiego rozstrzygnięcia! Rob Cross był podczas tegorocznej edycji New Zealand Darts Masters niedościgniony dla reszty stawki. Zwycięstwa nad Jonnym Tatą, Gerwynem Price’em i Nathanem Aspinallem przypieczętowały triumf byłego mistrza świata. Dla 32-latka to drugi w karierze tytuł z cyklu World Series of Darts.

Źródło: Professional Darts Corporation

W gotowości do obrony tytułu

Sesję w zdecydowanie żywszej i bardziej zaludnionej niż wczoraj Globox Arena rozpoczęło spotkanie Gerwyna Price’a z Dannym Noppertem. Szans dla Holendra upatrywaliśmy w bardzo dobrym wczorajszym spotkaniu – wszak z Benem Robbem stracił jedynie dwie partie. Co grało na jego niekorzyść, to mizerny bilans meczów bezpośrednich z Walijczykiem – Freeze przegrał bowiem pięć ostatnich pojedynków. Nie inaczej było i tym razem. Noppert prezentował się naprawdę nieźle, ale Price grał to, co grać zwykł jeszcze dwa czy trzy miesiące temu. Genialna punktacja i jeszcze lepsze podwójne, czego najlepszym wyrazem były dwa finisze na czerwonym środku. Walijczyk szybko odjechał z wynikiem, kończąc mecz z ponad 105-punktową średnią i jednym przegranym legiem. Gra była jednak lepsza, niż odczucia samego obrońcy tytułu. Na początku meczu miałem pewne problemy na punktacji. Nie czułem się zbyt komfortowo, ale moje podwójne wpadały tak jak powinny. Wysokie finisze? Jeśli musisz je zamykać, to znaczy, że nie punktujesz tak jak powinieneś. Prawdę mówiąc, nie sądziłem, że zagrałem tak dobrze – wskazywał z przesadzoną skromnością w wywiadzie pomeczowym.

O włos od kolejnej niespodzianki

Z nadzieją na dokonanie kolejnej sensacji podchodził Jonny Tata – choć można by się było kłócić, czy ewentualna wygrana z obecnym Robem Crossem byłaby jakąś wielką sensacją (a przynajmniej takie było pierwotne wrażenie). W każdym razie, zaczęło się obiecująco. Anglik już od początku miał ogromne problemy na podwójnych, co poskutkowało festiwalem przełamań – sześć pierwszych legów to sześć przegranych partii z perspektywy zaczynającego. Do stanu 3:3 nie dało się odczuć, że jeden z graczy to absolutny debiutant, a drugi to były mistrz świata. Schody zaczęły się w momencie, gdy do niezłej punktacji Cross dołożył wreszcie podwójne, urywając dwa kolejne legi, doprowadzając do wyniku 5:3. Po meczu? Nic bardziej mylnego! Nowozelandczyk w kapitalnym stylu wygrał dwie kolejne partie, potrzebując do tego zaledwie 29 lotek. Na jego nieszczęście, decidera zaczynał Cross. Panowie szli łeb w łeb, ale jako pierwszy do podwójnych doszedł Anglik, zamykając mecz finiszem z 74 punktów. Ważne zwycięstwo światowej ósemki, ale było jasne, że na Price’a ten poziom już nie wystarczy. Nie można jednak nie pochwalić za ten turniej Jonny’ego Taty. Jak na telewizyjny debiut, to był naprawdę świetny występ.

Przeciętność mistrza świata

Równie nieprzekonujący jak Cross był we wczorajszej sesji Michael Smith – nie można jednak powiedzieć, by pojedynek z Damonem Hetą cokolwiek w tej materii zmienił. Mecz był wyrównany, ale bardzo przeciętny. Obaj panowie nie mogli znaleźć powtarzalności na punktacji, a i na podwójnych nie było dużo lepiej. Po wyrównanym początku, mistrz świata był wyraźnie lepszy w trakcie jednego fragmentu gry – przy stanie 3:3, doprowadzając do wyniku 5:3. Wydawało się jednak, że Heta po raz kolejny udowodni swoją wielkość w przepychaniu meczów kolanem, doprowadzając do decidera, pomimo lotek meczowych rywala. Plan zawiódł dopiero na samym końcu – Heat nie zamknął lega w sześciu podejściach, psując trzy lotki meczowe na podwójnej dwudziestce. A że mistrzowi świata takich szans marnować nie wypada, to Australijczyk musiał pożegnać się z turniejem. Wymęczone zwycięstwo? Jak najbardziej, ale podobno zwycięzców się nie sądzi.

(Nie)spodziewany regres

Haupai Puha był ostatnią nadzieją lokalnych kibiców na sukces swojego rodaka. Pytanie brzmiało jednak, czy Nowozelandczyk jest na tyle jakościowym graczem, by powtórzyć kapitalny występ z wczoraj. Sprawa była oczywista – w pojedynku z niepokonanym w ostatnim czasie Nathanem Aspinallem trzeba było raz jeszcze zagrać wybitnie. Powtórki z wczoraj jednak nie było. Dla zwycięzcy Matchplaya nie stanowiło wyzwania wygranie tego meczu. Wyzwaniem było skuteczne zamknięcie 170. Anglik próbował trzy razy, ale dwukrotnie brakowało skuteczności na czerwonym środku. W tym elemencie Puha akurat górował, wygrywając swojego jedynego lega finiszem ze 122. Większych emocji nie było – Aspinall gładko poradził sobie z faworytem publiczności, mimo relatywnie słabej gry. Nie musiał jednak specjalnie się wysilać – Puha skończył spotkanie na zaledwie 78-punktowej średniej.

ZOBACZ TEŻ
"Co za amatorszczyzna!". Kleermaker zirytowany organizacją kwalifikacji do MŚ

Ani dnia dłużej

Prawie cztery lata minęły od ostatniej wygranej Roba Crossa z Gerwynem Price’em. W ten weekend Anglik prezentował zresztą przeciętną formę, w przeciwieństwie do fenomenalnego dotychczas Price’a. Krótko mówiąc, na papierze w tym pojedynku nic nie miało prawa się wydarzyć. A jednak! Przekonaliśmy się po raz kolejny, że na najwyższym światowym poziomie nie ma czegoś takiego, jak mecz rozstrzygnięty jeszcze przed rozpoczęciem (poza spotkaniami Michaela van Gerwena z Dimitrim van den Berghiem, oczywiście). Bo choć w półfinale Iceman po raz kolejny był spektakularny na punktacji, to w tym pojedynku kluczowa okazała się regularność i perfekcja Anglika na wysokich checkoutach. 124, 120 i znowu 124 – tym razem na mecz. Choć w pewnym momencie zapowiadało się na comeback Price’a – ze stanu 1:4 doprowadził do 3:4 – to po przerwie Voltage nie stracił ani jednego lega, w fantastycznym stylu awansując do finału. Zła seria wreszcie została przerwana!

Jednostronny szlagier

Parafrazując klasyka – pogłoski o przeciętności mistrza świata okazały się przesadzone. Półfinałowy mecz z Nathanem Aspinallem był prawdziwym pokazem siły Bully Boya – 107-punktowa średnia mówi zresztą sama za siebie, żeby o prawie 120 punktach z pierwszych 9 lotek zaledwie tylko wspomnieć. Statystyki równie imponujące, jak fakt, że Smith ugrał w tym pojedynku tylko trzy legi. Jak do tego doszło? Niech symbolem tego spotkania będzie leg numer 9, w którym w jednym z rzutów Bully Boy rzucił… minus 60 punktów, wybijając inną lotkę z tarczy. Innymi słowy – wszystko zrobił dobrze, ale efekt był opłakany. Takie właśnie warunki postawił w tym meczu Aspinall, nad grą którego byłoby można rozpływać się bez końca. W pojedynku z mistrzem świata Asp był w zasadzie bezbłędny, wykorzystując dosłownie każdą nadarzającą się okazję na skarcenie rywala. Dla Anglika była to ósma wygrana z rzędu – ostatnim, który potrafił ograć rankingową piątkę, wciąż pozostawał… Ricky Evans.

Nowy mistrz

Ricky Evans nie utrzymał jednak tego miana po spotkaniu finałowym. Spotkaniu, w którym nie zobaczyliśmy już gorszej wersji któregokolwiek z finalistów. To ciągle był Aspinall niezwykle solidny w grze na wysokich średnich, ale – w tym przypadku – wcale nie taki nieosiągalny. Z kolei Cross w niczym nie przypominał już gracza z pierwszej części turnieju – od pierwszej wyrzuconej lotki w pojedynku z Price’em na scenę wychodził jakby zupełnie inny gracz. Pewny przy zamknięciach, konsekwentny na punktacji. Mimo, że przecież to spotkanie zaczęło się od falstartu – Asp szybko wyszedł na prowadzenie 5:2 i wydawało się, że jest już pozamiatane. Voltage po raz kolejny pokazał jednak, że nigdy nie można go przekreślać. Po przerwie zaczęło się bowiem wielkie odrabianie strat, aż do stanu 6:6. Byłemu mistrzowi świata do końcowego triumfu wystarczyły tylko utrzymania swoich legów. Łatwiej powiedzieć, trudniej wykonać. W pewnym momencie Crossowi zabrakło chyba chłodnej głowy, gdy zmarnował lotki na 7:6 w jednej wizycie, by sfurować podwójną czwórkę w kolejnej. Choć w tym legu Aspinall błędów nie wybaczył, to nie był już tak mocny w kolejnym, który padł łupem Crossa. Po powrotnym przełamaniu pozostał już tylko decider, w którym Voltage był dla triumfatora tegorocznego Matchplaya zbyt mocny na punktacji, zgarniając końcowe zwycięstwo. Witamy z powrotem w świecie żywych!

 

Wyniki:

 

Ćwierćfinały:

🏴󠁧󠁢󠁷󠁬󠁳󠁿 (1) Gerwyn Price (105,64) 6:1 🇳🇱 Danny Noppert (97,19)

🇳🇿 Jonny Tata (91,14) 5:6 🏴󠁧󠁢󠁥󠁮󠁧󠁿 Rob Cross (95,03)

🏴󠁧󠁢󠁥󠁮󠁧󠁿 (2) Michael Smith (90,07) 6:5 🇦🇺 Damon Heta (87,18)

🇳🇿 Haupai Puha (77,84) 1:6 🏴󠁧󠁢󠁥󠁮󠁧󠁿 Nathan Aspinall (88,65)

Półfinały:

🏴󠁧󠁢󠁷󠁬󠁳󠁿 (1) Gerwyn Price (99,86) 3:7 🏴󠁧󠁢󠁥󠁮󠁧󠁿 Rob Cross (99,35)

🏴󠁧󠁢󠁥󠁮󠁧󠁿 (2) Michael Smith (107,45) 3:7 🏴󠁧󠁢󠁥󠁮󠁧󠁿 Nathan Aspinall (110,22)

Finał:

🏴󠁧󠁢󠁥󠁮󠁧󠁿 Rob Cross (98,04) 8:7 🏴󠁧󠁢󠁥󠁮󠁧󠁿 Nathan Aspinall (98,88)

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Maksymalny rozmiar przesyłanego pliku: 2 GB. Możesz przesłać: zdjęcie, audio, video, dokument, etc. Linki do YouTube, Facebooka, Twittera i innych serwisów wstawione w tekście komentarza zostaną automatycznie osadzone. Drop files here

Sponsor główny

Sklepy partnerskie

Zostań Patronem

Reklama