Newsy
Ratajski przed występem w Gliwicach: trema jest, ale będę walczył
Krzysztof Ratajski po raz trzeci wystąpi przed polską publicznością podczas turnieju PDC. Tym razem jego rywalem będzie Jonny Clayton. Choć „Polski Orzeł” zna smak gry z topowymi zawodnikami, nie ukrywa, że presja związana z występem przed własną publicznością jest wyjątkowa. Po losowaniu w studiu Kanału Sportowego opowiedział o emocjach przed pojedynkiem, o rozwoju polskiego darta i o własnej drodze do światowej czołówki.

– Każde losowanie byłoby podobne, więc tutaj ciężko myśleć o tym, czy jest ono lepsze, czy gorsze – w taki sposób nasz zawodnik skomentował fakt, że za rywala los przydzielił mu doświadczonego Walijczyka. W dalszej części rozmowy zapytany został o to, jaki jest Jonny Clayton i czego można się po nim spodziewać.
– Jonny jest bardzo sympatycznym, wesołym i koleżeńskim graczem. Miałem przyjemność grać z nim nie raz – wygrywałem i przegrywałem. Jest solidnym i równym darterem. Trzeba się spodziewać, że tę solidność pokaże. Na każdej scenie czuje się jak w domu i trzeba będzie po prostu dobrze zagrać.
Świetna impreza
Krzysztof Ratajski po raz trzeci zagra przed polską publicznością. Choć to dopiero początki przygody naszej widowni z wielkimi nazwiskami PDC, Ratajski uważa, że sroce spod ogona nie wypadliśmy. – Możemy się poszczycić tą imprezą. Nie mamy się czego wstydzić. Przed pierwszym turniejem bałem się o to, że będzie garstka kibiców, jak nieraz w pierwszych rundach turniejów European Touru. Było jednak bardzo dużo ludzi, a w Gliwicach jeszcze więcej, więc o to się nie martwię. Cieszę się, że kibice dobrze się bawią. Impreza jest świetna.
Pomimo ogromnego doświadczenia na scenach PDC, najlepszy polski darter odczuwa delikatny niepokój przed występem w Gliwicach. – Trema przed występem jest zawsze, a tutaj tym bardziej, bo są polscy kibice. Na zagranicznych turniejach jest ich garstka, ale tu jest odwrotna sytuacja. To coś niecodziennego. Trema jest, ale trzeba robić wszystko, aby wypaść jak najlepiej.
Choć kibice darterscy nie szczędzą gardeł, jak twierdzi Polak, odgłosy publiki nie wpływają na jego grę. – Ja sobie rzucam swoje, kibice robią swoje, świetnie się bawiąc. Przeważnie jest tak, że nie słyszę dopingu. Wiadomo, że to dociera z racji na liczbę decybeli, ale nie rozprasza.
Niewinne początki…
W studiu Kanału Sportowego nie zabrakło także pytań o początki kariery. – Rozpocząłem bardzo późno. Miałem przeszło 20 lat, gdy w ogóle zacząłem grać amatorsko. To zupełnie inna droga, dlatego też potrzebowałem więcej czasu i doszedłem do wyników w innym wieku niż gracze z Wysp. Sam odkryłem swój talent przez udział w turniejach – powiedział, po czym dodał, że początki nie wróżyły wielkiej kariery: – Tam, gdzie ja zaczynałem grać, niczym się nie wyróżniałem. Ostatni rzuciłem 180, jako jeden z ostatnich rzuciłem trzy czerwone środki, ale z czasem wychodziło mi to coraz lepiej.
…najlepszego polskiego zawodnika
Od wielu lat Krzysztof Ratajski jest najwyżej sklasyfikowanym darterem znad Wisły. O swoich zasługach dla popularyzacji dyscypliny mówi skromnie. – Ja się cieszę, że mogłem dołożyć cegiełkę do rozwoju darta. Mamy obecnie fajną sytuację. Mamy czterech zawodników w tourze, więc coś, czego jeszcze nie było i z tego trzeba się cieszyć. Jest młode pokolenie, w którym rywalizujących chłopaków i dziewczyn jest dużo. Jak ja zaczynałem, takich juniorów było niewielu. Myślę, że za chwilę będą zastępować starą gwardię. Niezmiennie jednak czuję się na siłach. Gram, forma jest, więc będę walczył – zapowiedział.
