Biletowa karuzela, czyli… cierpliwość popłaca? Turniej w Polsce już za 3 dni!

Superbet Poland Darts Masters oczywiście nie cierpi na brak zainteresowania. Bilety od początku sprzedawały się bardzo dobrze (przez chwilę nawet zbyt dobrze), a i zainteresowanie medialne – mimo kolizji z piłkarskimi mistrzostwami Europy – również nie jest zerowe. Oficjalna liczba sprzedanych wejściówek nie została podana, choć pewną sugestię rzucił Krzysztof Ratajski w Kanale Sportowym, mówiąc o “ponad 10 tysiącach osób na widowni”. Nawet gdyby taki wynik udało się odnotować jedynie w sobotę, wciąż można by było mówić o ogromnym sukcesie.

Jest tylko jedno “ale”: liczba sprzedanych biletów nie musi być przecież zbieżna z liczbą osób, które koniec końców pojawią się w hali.

O ile bowiem w pierwszych godzinach sprzedaży walka o najcenniejsze miejsca znów była zażarta, tak ostatnie dni przyniosły pewne zmiany. To naturalna tendencja, że im bliżej turnieju, tym więcej osób zdaje sobie sprawę, w dniu imprezy wypadło jednak coś innego. To zaś może być okazja dla tych, którzy na turniej wcale się nie wybierali. Bo o ile wejściówki “za stołami” przez długi czas były albo niedostępne, albo możliwe do kupienia jedynie z odsprzedaży (w odpowiednio zwiększonych cenach), tak w momencie powstawania tekstu – na trzy dni przed zawodami – można je kupić… na oficjalnej stronie z biletami. Zupełnie tak samo, jak w połowie listopada, gdy PDC ruszała ze sprzedażą, a miejsca na płycie zniknęły w błyskawicznym tempie.

Fakt, koniec hali nie jest może najbardziej atrakcyjną lokalizacją, ale raz, że to nadal stoły, a dwa – rzecz dotyczy zarówno piątku, jak i soboty.

Źródło: ebilet.pl

Wejściówki na płytę bez problemu można zakupić także poza oficjalną dystrybucją, na odpowiednim portalu do tego przeznaczonym. Różnica względem ceny nominalnej to zaledwie kilkanaście złotych (wtorkowym porankiem jeden z biletów jest nawet dostępny za niespełna 52 złote!).

Co więcej – bilety na dolne i górne trybuny są często nawet tańsze niż w pierwotnej sprzedaży. Gdyby w momencie powstawania tekstu ktoś po prostu zechciał obejrzeć sobotnią sesję turnieju, w najtańszej wersji mógłby to zrobić za nieco ponad… 30 złotych – oczywiście przy założeniu, że nie dojdzie do żadnych niedogodności.

Czy to oznacza, że “zabijanie się” o wejściówki od pierwszych chwil otwarcia sprzedaży nie miało żadnego sensu, a koniec końców wystarczyło po prostu poczekać? Oczywiście, że nie. Przynajmniej nie do końca. W listopadzie nie da się przecież przewidzieć, co się wydarzy w czerwcu. Nie każdy jest też w stanie zaplanować swój grafik z dnia na dzień, nie wspominając nawet o kosztach ewentualnego noclegu. Na dodatek – co jest być może najważniejsze – najbardziej “luksusowe” bilety to te przy samej scenie, a ich tak łatwo już się dostać nie da.

Niemniej – w tym roku obserwujemy coś, co obserwowaliśmy już przy okazji turnieju na Torwarze. Przed samym startem imprezy część osób nie znajdzie nabywców na swoje bilety, a to może poskutkować paroma dodatkowymi pustymi miejscami. Skala tego zjawiska jest zauważalna, ale raczej nie na tyle, by w PreZero Arenie echo odbijało się od ścian. W każdym razie – taką miejmy nadzieję, bo nawet największa grupa kibiców wyglądałaby niekorzystnie w otoczeniu pustych krzesełek.

ZOBACZ TEŻ:

Szagański, telewizja i… brak doświadczenia. Cztery dni do turnieju w Polsce!

Tomek Przyborowski