Newsy
“Decyzję podjąłem już rok temu”. Ostatnie mistrzostwa Russa Braya
Niespełna trzy tygodnie temu świat darta obiegła informacja, że Russ Bray kończy przygodę z sędziowaniem na pełen etat. Ten wątek został rozwinięty w rozmowie dla kanału Online Darts. Jak przyznał sam zainteresowany, już dawno temu uznał, że to odpowiedni czas na zakończenie kariery.
Finał zbliżających się mistrzostw świata będzie ostatnim rankingowym meczem sędziowanym przez 66-letniego Anglika. The Voice okazjonalnie będzie pojawiał się podczas eventów z cyklu World Series, ale przede wszystkim przyjmie rolę ambasadora federacji PDC. – Już od roku wiedziałem, że to właściwy czas, by skończyć z sędziowaniem. Jest wielu młodych arbitrów, takich jak Charlie Corstorphine, Kirk Bevins czy Huw Ware – ja młodszy już nie będę, a oni sami są szybsi w liczeniu. Dziękuję za ostatnie 27 lat, ale na mnie już pora – zaznaczył.
Anglik wyjaśnił, że do tej decyzji dojrzewał stopniowo. – Mam już 66 lat. To odpowiedni czas, by zabrać się także za coś innego. Na łożu śmierci nie chcę mieć poczucia, że nie zrobiłem czegoś, co mogłem zrobić. Takich rzeczy jest sporo, więc pracy na pewno mi nie zabraknie – dodał, przyznając jednocześnie, że ogłaszając swoją decyzję spotkał się z pełną akceptacją ze strony PDC. – Nikt nie robił mi żadnych problemów. Więcej – dostałem nawet posadę ambasadora federacji. Będę brał udział w eventach Asian Touru oraz w cyklu World Series, choć niekoniecznie w jego europejskiej części – chodzi raczej o USA, Bahrajn czy Australię – powiedział, sugerując tym samym, że raczej nie zobaczymy go podczas turnieju w Gliwicach.
Bray przyznał, że rozpoczynając przygodę z sędziowaniem nie spodziewał się, jak rozwinie się jego kariera. – Gdy PDC dopiero zaczynała, podróżowaliśmy od pubu do pubu w furgonetce. To było naprawdę ciężkie. Trzeba było ustawić scenę, później ją zwinąć, spakować do vana i jechać dalej – pamiętam, że robiliśmy to wszyscy, ze mną włącznie – wspomniał.
W 27-letniej karierze Anglika jest jeden mecz, który wyróżniłby jako swój ulubiony. – To oczywiście starcie Raymonda van Barnevelda z Philem Taylorem w 2007 roku. Decydujący leg, Taylor rzucający maksa, Barney odpowiadający mu tym samym… Ten mecz miał po prostu wszystko. Ale bardzo ciepło wspominam też pierwszą sędziowaną przeze mnie dziewiątą lotkę, która miała miejsce w Blackpool, w meczu Taylora z Chrisem Masonem – ocenił.
Z perspektywy czysto sędziowskiej, Bray przyznał także, że znacznie bardziej lubi sędziować mecze… szybszych graczy. – Wtedy muszę w pełni skoncentrować się na tarczy. Przy wolniejszych zawodnikach czasami nie potrafię w pełni się skupić, bo między rzutami zaczynam myśleć o czymś innym. – zakończył.