Newsy
Emocjonujące popołudnie w Riesie. Ratajski znów nie sprostał Dobeyowi
Drugiego dnia zmagań w ET3 do walki wkroczyli zawodnicy rozstawieni. Wśród nich Krzysztof Ratajski, który w meczu stojącym na świetnym poziomie niestety musiał uznać wyższość Chrisa Dobeya. Z dobrej strony zaprezentowali się także inni faworyci – Ryan Searle, Danny Noppert i Nathan Aspinall.
Jako pierwsi na scenę wyszli Ross Smith oraz William O’Connor. Na początku obydwaj nie mogli znaleźć właściwego rytmu. Smudger cierpiał zwłaszcza na tym, z czego znany jest najbardziej – punktacji. The Magpie korzystał zatem ze słabej dyspozycji rywala, choć jego postawa również nie była przekonująca. Anglik obudził się dopiero przy stanie 2-5 dla rywala. Wysoki finisz ze 130 punktów pozwolił mu złapać wiatr w żagle, a ten zaniósł go aż do jedenastej partii. W niej zachował zimną krew, mimo 180 na start od Irlandczyka, i na sam start otrzymaliśmy świetny comeback.
Następny w harmonogramie był mecz Damona Hety z Callanem Rydzem. Australijczyk mocno wszedł w mecz, wygrywając lega z wysoką przewagą, ale błyskawicznie przeciwnik odpowiedział mu tym samym. Potem do gry Anglika zaczęło wkradać się coraz więcej pomyłek na sektorach, co poskutkowało trzylegową stratą. Powtórki z poprzedniego starcia nie było i solidny na podwójnych The Heat pewnie awansował do kolejnej rundy.
Spragnieni gry na wysokich wartościach widzowie otrzymali ją w końcu w spotkaniu Ryana Searle’a z Darylem Gurneyem. Po sześciu legach na tablicy wyników widniał remis, a w międzyczasie panowie wymienili się wysokimi zamknięciami. W siódmej partii Anglik dołożył kolejne, przełamując oponenta z wartości 157 punktów. Irlandczyk nie złożył jednak broni i otrzymaliśmy kolejnego decidera. Tam Heavy Metal rozpoczął od pięciu perfekcyjnych lotek, pewnie zamknął i było po sprawie.
Kolejne starcie było dla Krzysztofa Ratajskiego okazją do rewanżu na Chrisie Dobey’u za porażkę sprzed dwóch tygodni. Pierwszy leg padł łupem rywala, ale w rewanżu Polski Orzeł popisał się wspaniałym finiszem 50-25-50. Nie wywarło to zbytniego wrażenia na Angliku, który w trzeciej partii zamknął big fisha. Polak prezentował się znacznie lepiej niż w Monachium, ale to samo mogliśmy powiedzieć o Hollywoodzie, który momentami grał wręcz kosmicznego darta. Dziesiąta lotka, dwie dwunaste i niestety Ratajski po raz kolejny żegna się z European Tourem już w pierwszej rundzie.
Gdy największe dla nas emocje opadły, na scenę wyszli Danny Noppert i Dimitri van den Bergh. Lepiej w mecz wszedł triumfator UK Open, który w trzecim legu przełamał rywala, finiszując ze 126 punktów na czerwonym środku. Mimo to dalej spotkanie toczyło się na wyrównanym poziomie, a o wyniku konkretnych legów decydowały pojedyncze błędy jednego bądź drugiego. Ostatecznie to Holendrowi udało się odskoczyć w końcówce i jako pierwszemu przekroczyć linię mety po bardzo przyzwoitym występie.
Na bohatera poprzedniej nocy, Michaela Unterbuchnera, czekało teraz niezwykle trudne zadanie w postaci starcia ze Stephenem Buntingiem. Mimo to rozpoczął ambitnie, wygrywając pierwszą partię. Potem jednak do głosu zaczął dochodzić Anglik. Nawet kiedy wydawało się, że Niemiec może skorzystać ze swoich szans, ten sprzątał mu je „sprzed nosa”. Sześć legów z rzędu, w tym 146 punktów na koniec, i to Bullet gra dalej.
O podtrzymanie poziomu rywalizacji zadbali następnie Jonny Clayton i Nathan Aspinall. Od początku obydwaj wyglądali świetnie. Anglik trafiał potrójne seriami, ale Walijczyk wciąż dzielnie trzymał się na jego ogonie. Potem The Asp wrzucił jednak jeszcze wyższy bieg, a to dla Ferreta było już zbyt wiele. Ostatecznie zakończył spotkanie wynikiem 6:2 i na ponad 113-punktowej średniej, przebijającym tym samym osiągnięcie Chrisa Dobeya sprzed kilku godzin. W pomeczowym wywiadzie nie omieszkał jeszcze podroczyć się ze swoim przyjacielem, instruując go, jak powinno się grać w darta. Pozostaje czekać, aż panowie będą mieli okazję zmierzyć się w bezpośrednim starciu.
Popołudniową sesję kończyli Michael Smith i Ritchie Edhouse. Choć poprzednie spotkania dostarczyły widzom wielu emocji, tak w żadnym z nich nie można było mówić o sensacji, czy choćby niespodziance. Madhouse widocznie wziął to sobie do serca i rozpoczął od wygrania dwóch pierwszych legów. Bully Boy w porę się otrząsnął i zaczął sypać maksymalnymi wartościami jak z rękawa. Mimo to panowie zaserwowali nam decidera, a w nim Edhouse zamknął fenomenalny checkout ze 160 punktów. Tym samym emocjonująca sesja w Riesie zakończyła się w najlepszy z możliwych sposobów.
Kibice, którzy zdecydowali się spędzić sobotnie popołudnie z dartem, otrzymali sporo powodów by nie żałować tej decyzji. Kolejne emocje czekają nas już wieczorem, kiedy do akcji wejdą pozostali z rozstawionych gracz, a wśród nich m.in. Dave Chisnall, Luke Humphries czy Gerwyn Price.
International Darts Open 2024 – 2. runda (sesja popołudniowa):
(11) Ross Smith (90,47) 6:5 William O’Connor (93,97)
(4) Damon Heta (90,72) 6:1 Callan Rydz (83,28)
(13) Ryan Searle (98,74) 6:5 Daryl Gurney (98,73)
(12) Krzysztof Ratajski (99,60) 4:6 Chris Dobey (111,19)
(9) Danny Noppert (100,91) 6:4 Dimitri van den Bergh (95,13)
(15) Stephen Bunting (101,50) 6:1 Michael Untenbuchner (92,76)
(8) Jonny Clayton (98,21) 2:6 Nathan Aspinall (113,14)
(10) Michael Smith (100,78) 5:6 Ritchie Edhouse (100,53)