Newsy
Joyce: MvG i Anderson nie są tacy jak wcześniej. Nie wzbudzają strachu
Ryan Joyce do półfinału World Grand Prix dorzucił kolejny sukces – miejsce w fazie pucharowej Grand Slam of Darts. Po wygranym meczu z Michaelem van Gerwenem podzielił się spostrzeżeniami na temat swojej gry i przyszłych wyzwań jakie go czekają.
Trudne losowanie zwieńczone sukcesem
Ryan Joyce awans do najlepszej szesnastki Grand Slam of Darts zapewnił po zwycięstwie 5:4 nad Michaelem van Gerwenem. Choć wynik jest zadowalający, Anglik odczuwa pewien niedosyt odnośnie swojej dyspozycji. – Chciałbym powiedzieć, że czuje się świetnie, ale szczerze mówiąc, cały czas szukam odpowiedniej formy i takiej gry, do której jestem zdolny. Michael męczył się strasznie w tym meczu, a ja to wykorzystałem. Moje finisze były jak zwykle dobre, ale punktowanie wymaga ogromnej poprawy, zwłaszcza w kontekście kolejnego meczu – podkreślił Joyce.
Los nie był łaskawy dla 39-letniego Anglika. Grupa z Michaelem van Gerwenem i wracającym do dobrej dyspozycji Garym Andersonem nie należała do najłatwiejszych. – Na papierze trafiłem do bardzo trudnej grupy, ale, bądźmy szczerzy, MvG i Anderson to już nie ci zawodnicy co dawniej, choć Gary zagrał ze mną jak za najlepszych lat – przyznał ze śmiechem Joyce. – Oni samą wiedzą, że nie są w takiej dyspozycji jak kiedyś i nie mają już tego „czynnika strachu” u mnie. Choć wiem, że nie zagrałem dobrze z Garym [Joyce przegrał 1:5 – przyp. red.], nie byłem zdenerwowany. Nie był to powód dla którego zagrałem źle, po prostu on zagrał genialnie – dodał.
W drugiej rundzie Anglika czeka pojedynek z kolejnym Holendrem – Gianem van Veenem. Młody zawodnik prezentuje świetną dyspozycję w Wolwerhampton i to zdaniem Joyce’a daje mu przewagę. – On jest faworytem, jest w doskonałej formie, ale jestem groźnym zawodnikiem i trudno będzie mnie wyeliminować – podsumował Relentless.
Skupienie na punktowaniu
Anglik za swój największy atut uznaje skuteczność na podwójnych, ale wie, że bez innych elementów ta umiejętność może okazać się bezwartościowa. – Czuję się bardzo mocno na podwójnych i z takim przekonaniem podchodzę do każdego meczu. Jeśli jednak punktowanie zawodzi, to nie ma mowy o podejściu do zamknięć. Na tym muszę się skupić. Musisz być dobry w każdym elemencie jeśli chcesz grać o najwyższe cele – podkreślił Joyce.
Pochodzący z Newcastle Joyce ma za sobą kilka udanych startów jesienią. Zaliczył pierwszy w karierze półfinał World Grand Prix i dwa ćwierćfinały Players Championship. – Mam nadzieję, że te dobre rezultaty będą katalizatorem lepszej gry. Musisz grać na średniej powyżej 100 punktów, jeśli chcesz liczyć się w kluczowych momentach. Mam nadzieję, że trochę pewności siebie zyskałem wygraną z MvG i że pomoże mi to w dalszej fazie turnieju.
Przyszłość i niespodzianki
Kolejny dobry turniej sprowokował pytania dotyczące zbliżających się mistrzostw świata. Joyce w tym temacie zachowuje ostrożność. – Jeśli popatrzymy na moją karierę, są w niej wzloty i upadki. Pokonałem wszystkich zawodników z czołówki i przegrałem ze wszystkimi. Jestem jednym z tych, w przypadku których dyspozycja dnia jest bardzo ważna. Nie wybiegam daleko w przyszłość i skupiam się na kolejnych meczach. Staram się znaleźć najlepszą formę w danym dniu i czasem jest to naprawdę trudne – stwierdził Anglik.
Tegoroczne turnieje telewizyjne naznaczone są porażkami faworytów i zwycięstwami zawodników będących do tej pory nieco w cieniu jak Mike de Decker czy Ritchie Edhouse. Joyce dostrzega pozytywną stronę tych sukcesów – Ich doświadczenia pomagają innym zawodnikom. W przeszłości czuliśmy, że każdy jest w stanie pokonać najlepszych, ale nie każdy był w stanie to udowodnić, więc takie starty jak w ostatnich „majorach” dają wszystkim zawodnikom motywacyjnego kopa – zakończył Relentless.