Wywiady
Jakub Janaszkiewicz dla ŁND. “Rywalizacja z Kciukiem i Białeckim? To robi na mnie wrażenie!”
Jakub Janaszkiewicz okazał się najlepszy podczas VII Grand Prix POD, pokonując w drodze po tytuł takich gigantów jak Sebastian Białecki i Krzysztof Kciuk. Zwycięstwa nad tymi zawodnikami odniósł po raz pierwszy w swojej karierze. O wydarzeniach w Tarnowie Podgórnym opowiedział w wywiadzie dla naszego portalu, w którym poruszone zostały również tematy wyjazdów na turnieje zagraniczne oraz planów na podjęcie rękawicy w walce o kartę PDC.

– Jurek Marciniak, Łączy Nas Dart: W sobotę triumfowałeś podczas VII Grand Prix POD. Na kolejne zwycięstwo czekałeś od listopada ubiegłego roku. Uważasz, że to długi czas oczekiwania na wygraną w twoim przypadku?
– Jakub Janaszkiewicz, triumfator VII Grand Prix POD: Patrząc na to, że turniejów Grand Prix nie ma aż tak często, to nie było aż tak długo. Z tego, co pamiętam, wygrałem drugie Grand Prix, a teraz siódme, czyli pomiędzy były cztery turnieje. Brak zwycięstwa w tamtych zawodach przy jednoczesnych dobrych wynikach w nich nie był dla mnie niczym dziwnym. Sam byłem zaskoczony, że znów udało mi się wygrać.
– Te zawody w jakikolwiek sposób cię zmęczyły? W pierwszych czterech rundach miałeś łatwe pojedynki, dopiero w ćwierćfinale trafiłeś na trudniejszego przeciwnika, Sebastiana Białeckiego.
– Jeśli chodzi o zmęczenie, to nie byłem w najlepszej formie przed pierwszym meczem, bo nie mogłem spać w nocy. Dlatego do samego turnieju podchodziłem zmęczony i nie oczekiwałem jakichkolwiek dobrych wyników. Pierwszy mecz był taki, że musiałem się mentalnie ogarnąć po nieudanych kwalifikacjach i kiedy udało się go wygrać, to poczułem, że może coś ugram. Najważniejsze było przełamanie się po porażce w piątek, a potem już jakoś to ruszyło.
– Jesteś mocno zawiedziony, że nie udało ci się zakwalifikować do Poland Darts Masters?
– Zdecydowanie jestem zawiedziony, bo odpadłem już w pierwszym meczu. Jednak dosyć szybko zdałem sobie sprawę, że nie mogę nad tą porażką za dużo rozmyślać, bo przede mną był jeszcze cały weekend do rozegrania. Udało mi się więc dość szybko to przeboleć.
– Wspomniałem wcześniej, że zagrałeś z Sebastianem Białeckim, a w finale spotkałeś się jeszcze z Krzysztofem Kciukiem. Rywalizacja z tak wysoko notowanymi przeciwnikami robi na tobie wrażenie, czy już do tego przywykłeś?
– Oczywiście, że zrobiło to na mnie wrażenie – w obu przypadkach wygrałem z tymi zawodnikami po raz pierwszy w życiu. Z Krzysztofem miałem okazję zagrać może trzy razy, więc to zwycięstwo naprawdę mnie zaskoczyło, nie oczekiwałem go tak wcześnie. Jeśli chodzi o Sebastiana, to z nim grałem wiele razy. Podczas Development Touru, kiedy mieliśmy samolot za kilka godzin, zostawaliśmy po turnieju i rozgrywaliśmy mecze sparingowe. Nawet wtedy nigdy nie udało mi się go pokonać. Jestem mega zadowolony, że udało mi się tego dokonać pierwszy raz właśnie na Grand Prix – i to jeszcze w takich dramatycznych okolicznościach, kiedy sam myślałem, że się posypię.
– Jesteś zadowolony z całego weekendu, czy pozostał jednak niedosyt?
– Jestem zadowolony, ponieważ uważam, że sukces, jakim było wygranie Grand Prix w bardzo efektownym stylu, zdecydowanie przyćmił te dwa słabsze dni.
– Jaki wynik w Grand Prix zwykle jest dla ciebie satysfakcjonujący?
– Nawet najlepsza szesnastka jest do zaakceptowania, bo nie mam jakiś wysokich oczekiwań odnośnie Grand Prix. Wiem, że różnie to bywa. Gracze z całej Polski są w stanie zaskoczyć, jako że nie wiem, jaką formę prezentują na co dzień. Ogólnie rzecz biorąc, wejście do TOP 16 w każdym turnieju GP jest moim planem minimum, a z każdego dostania się do ćwierćfinału jestem już zadowolony.
– Często startujesz w turniejach organizowanych w Polsce. Jak oceniasz rozwój tych zawodów pod względem organizacyjnym oraz poziomu gry w naszym kraju?
– Moim zdaniem wszystko bardzo szybko się rozwinęło, bo kiedy zaczynałem grać osiem lat temu, trudno było znaleźć jakikolwiek turniej w okolicy. Teraz zawodów jest mnóstwo. Patrząc na poziom poszczególnych zawodników, widać duży postęp. Nie wystarczy już grać na średniej 60, żeby wygrać lokalny turniej — zwykle trzeba osiągać około 70, by zwyciężyć. Natomiast, aby triumfować w ogólnopolskim turnieju, średnia 80 to minimum, które trzeba spełnić.
– Czyli teraz trzeba się bardziej postarać, żeby wygrać, niż kiedyś.
– Tak, teraz jest zdecydowanie trudniej. Pamiętam, że swego czasu miałem serię wielu zwycięstw z rzędu w turniejach lokalnych – tam nikt nie był w stanie mi dorównać. Jednak z czasem widzę, że pojawiają się coraz lepsi zawodnicy, którzy potrafią mnie pokonać.
– Myślisz, że grając już tak długo i będąc w tak wysokiej formie, wzbudzasz u rywali respekt, a może nawet strach, gdy widzą w swojej grupie Jakuba Janaszkiewicza i obawiają się poważnej porażki?
– U mnie lokalnie tak, ponieważ dobrze znam się z większością chłopaków, pozwalają sobie oni na żartobliwe uwagi pod moim adresem. Rzeczywiście można powiedzieć, że jeśli ktoś trafia ze mną do grupy, to nie jest z tego faktu zadowolony.
– Przechodząc do tematu PDC, czy planujesz wybrać się na Q-Schoola w przyszłym roku?
– Ciężko powiedzieć, bo wszystko zależy od formy, jaką będę prezentował. W zeszłym roku uważałem, że moja dyspozycja nie była na tyle dobra, żeby realnie walczyć o kartę, a dla samego doświadczenia nie chciałem jechać – miałem go już dużo dzięki regularnym występom w Development Tourach. Nawet jeśli pojawiłbym się w Q-Schoolu, który był w tym roku, nie planowałem jeździć później na Challenge Tour. Oczywiście prędzej czy później chciałbym wystąpić zarówno w Q-Schoolu, jak i Challenge Tourze, jednak obecnie cały czas studiuję, więc nie wiem, czy dałoby radę pogodzić ze sobą te dwie rzeczy. Wydaje mi się, że w 2027 roku będzie to absolutny „mus”, jeśli nadal będę się rozwijał i grał na wysokim poziomie – wtedy, za te półtora roku, w końcu pojadę na Q-School.
– Poruszyłeś kwestię swojego rozwoju i dobrego poziomu gry, który prezentujesz. W jakiś sposób analizujesz swoją formę?
– Po turnieju zawsze lubię przejrzeć całą drabinkę i ewentualnie przyjrzeć się bliżej konkretnemu meczowi, który mnie zainteresował. Oprócz tego analizuję statystyki z całego turnieju, które na Nakkce są łatwo dostępne. Jestem typem człowieka, który uwielbia wszelkiego różnego rodzaju statystyki.
– I na koniec: jakie masz plany na najbliższy czas dotyczące udziału w turniejach? Skupiasz się głównie na polskich zawodach, czy rozważasz również wyjazdy za granicę?
– Na razie chcę się skupić na końcówce sezonu, czyli na czerwcowych turniejach w Toruniu i Unisławiu oraz oczywiście na mistrzostwach Polski. W lipcu lub sierpniu, jeśli kalendarz mi pozwoli, postaram się wyjechać na turniej organizowany przez WDF, żeby zobaczyć, jak to wygląda, ponieważ nigdy wcześniej nie miałem takiej okazji.
