Newsy
“Rozczarowanie”. Van Barneveld o niespełnionych oczekiwaniach w Amsterdamie
Dobra gra, relatywnie prosta drabinka, domowa publiczność – choć dla Raymonda van Barnevelda niedziela zapowiadała się obiecująco, tym razem na zapowiedziach się skończyło. W ćwierćfinale World Series of Darts Finals pięciokrotny mistrz świata przegrał 6:10 z Peterem Wrightem. “Moje odczucia? Rozczarowanie, oczywiście” – komentuje Holender w wywiadzie z De Telegraaf.
Choć przez długi czas zapowiadało się, że Raymond van Barneveld zamelduje się w półfinale turnieju w Amsterdamie, losy spotkania uległy drastycznej zmianie – przy stanie 6:3 Barney nie wygrał już ani jednego lega.
W piątkowe i sobotnie wieczory rozgrywam trudne spotkania – skutek jest taki, że w niedzielne popołudnia nie jestem ani przebudzony, ani gotowy do gry. Dlatego też słabo idzie mi gra w Pro Tourze, gdzie mecze zaczynają się o trzynastej. – oznajmił.
Przez ostatnie miesiące Peter gra kiepsko. On jest tym typem gracza, który z reguły siedzi i czeka na mecz, ale przed spotkaniem ze mną stał i trenował – cóż, w końcu wiedział, że czeka go rywalizacja z pięciokrotnym mistrzem świata. Z tym, że to wszystko w żaden sposób nie przełożyło się na sam mecz – komentuje Holender.
Problemy van Barnevelda zaczęły się po wygraniu dziewiątej partii. Prowadziłem 6:3 i zaczynałem lega, ale nie wykorzystałem tej szansy. Później wszystko już się posypało – on zaczął grać lepiej, a ja siłą rzeczy zacząłem to dostrzegać. Spudłowałem sześć lotek na podwójnej? Ciężko to w ogóle przeanalizować. Czasami czujesz się tak, jakby trzymało cię czterech ludzi. Może po części to kwestia zmęczenia – dodaje.
Wcześniej rano pożegnałem się z moimi dziećmi i wnukami. Widziałem ich radość i słyszałem ich “do boju, tato!”, “do boju, dziadku!” – sam nie wiem, może to było dla mnie zbyt wiele. “Tata” miał w Amsterdamie zrobić coś fajnego, a koniec końców nie było nawet blisko. Moje odczucia? Rozczarowanie, oczywiście – nie kryje żalu Holender.
Pięciokrotny mistrz świata odniósł się także do sprawy swojego ślubu, który odbędzie się we wtorek na Cyprze. Barney ma za sobą maraton lotów tam i z powrotem, tak, by wszystko odpowiednio zaaranżować. Szczerze mówiąc, wolałbym przegrać w sobotę, by móc szybciej polecieć na Cypr – byłoby to dla mnie mniej skomplikowane. Koniec końców i tak nic z tego nie mam. Potrzebuję jeszcze dnia, by się z tym wszystkim pogodzić i zacząć myśleć już tylko o ślubie – konkluduje.