Obserwuj nas

Felietony

MŚ i długo nic. O kryteriach wyboru składu Premier League słów kilka

Nadeszła ta chwila. Ogłoszona została ósemka, która zagra w tegorocznej Premier League. To ogłoszenie przybrało formę wręcz celebrycką. Nie mogło się obyć bez kontrowersji, niezależnie od tego, kto zostałby wybrany. Co można powiedzieć o tych nominacjach jak i o fenomenie elitarnej ligi?

Michael van Gerwen i Luke Littler podczas Premier League 2024
Luke Littler (L) i Michael van Gerwen (fot. PDC)

Jakby się cofnąć parę lat, to tak zwana “oficjalka” była prosta. PDC na swoich profilach w mediach społecznościowych podawała informacje i koniec. Teraz? Zapowiadanie ogłoszenia w telewizji z trzydniowym wyprzedzeniem, specjalne studio. Próba wytworzenia przez PDC atmosfery święta. Zobaczcie, wybraliśmy! Sęk w tym, że to święto trwa około 10 minut. Ogłoszenie, chwila emocjonowania się i powrót do codzienności. Nie bez przyczyny ukuło się w darterskim środowisku powiedzenie: “dużo więcej emocji wzbudza dobór osobowy Premier League, niż to, co się będzie w niej działo”. W dniu “communicado official” to grzeje. “Ten powinien być”, “nie tamten”, “co zawodnik X tu robi?”, “gdzie jest zawodnik Y?”. Z drugiej strony świat idzie do przodu, trzeba dotrzeć do jak największego grona odbiorców. Włodarze z pewnością czują, że nastąpił złoty czas dla dyscypliny i chcą go jak najmocniej wykorzystać.


Co jest celem szefów PDC? Czym jest Premier League?

Głównie tworem marketingowym. Oczywiście, poziom sportowy też jest bardzo ważny, ale halę zapełniają największe nazwiska. Nawet jak nie są w najwyższej formie. Zawodnik z drugiego szeregu, jeśli nie zaliczy nadzwyczajnie błyskotliwego sezonu w telewizji, to nie ma szans, by się do ósemki załapać. Co daje PDC dyskusja wokół składu Premier League? Zasięg, ilość komentarzy, niezgodność, to, co zarządzający sportowym biznesem lubią najbardziej. Medialność. Oczywiście, ta wrzawa i ta niezgodność bierze się też z tego, że chętnych do gry w PL jest dużo, a miejsc mało. Niemniej jednak można odnieść wrażenie graniczące z pewnością, że PDC gra pod swój interes. Wróćmy na chwilę do dnia “communicado official”. Na koniec 2025 roku kibice raczej nie będą już pamiętać, że zasłużył przykładowy De Decker, a nie Aspinall. Będą pamiętać zwycięzcę, być może poszczególne mecze, pewnie jakieś momenty ekstra – typu dziewiąta lotka. PDC swoimi ruchami napędza koniunkturę. Kibice sprzed telewizora oburzają się na nazwisko X, ale w większości i tak potem będą oglądać. A kibice, którzy chcą wziąć udział w takim wydarzeniu na żywo, kupią bilet, by zobaczyć, jak będzie wrzało na scenie podczas przykładowej rywalizacji van Gerwena z Price’em. Ale żeby też obronić PDC. Szum wokół tematu jest pokłosiem tego, jak wyglądał sezon.

Luke Littler (L) i Luke Humphries (fot. PDC)


Jak wyglądał? Forma zawodników falowała

Jedynymi, którzy cały rok trzymali fason byli Humphries i Littler. Reszta notowała mniejsze bądź większe wpadki, krótsze bądź dłuższe okresy słabszej gry. Czy gdyby Rob Cross nie był w TOP 4 światowego rankingu, to miałby pewność zaproszenia? Raczej nie. Odkąd ograniczono liczebność graczy w PL do ośmiu, to nie było jeszcze nigdy tylu kontrowersji. W 2022 na ostatnią chwilę półfinałem MŚ załapał się Gary Anderson, pozostała szóstka uczestników imprezy + zwycięzca Mastersa została wybrana zgodnie z planem. Rok później podobna historia, Dimitri Van den Bergh półfinałem MŚ wywalczył sobie miejsce. Dwanaście miesięcy temu sprawa była jasna. Przed MŚ Wright + Dobey, po MŚ Wright + Littler. Aktualnie, poza Buntigiem, trzy miejsca można było rozdysponować we wszelaki sposób. Najwięksi nieobecni? Van den Bergh, De Decker, Heta, M. Smith. Co łączy tę czwórkę? Słaby występ w mistrzostwach świata. Dwóch z nich odpadło już na starcie. Dwóch od razu po świętach. Można znaleźć analogię do poprzednich lat, do zawodników, którzy wyważyli furtkę i dzięki świetnemu czempionatowi weszli do Premier League. Tak się stało z Dobeyem, Aspinallem i Price’em. Świetnemu wynikowo, bo gra całej trójki nie była nadzwyczajna. Dodajmy do tego, że od 2022, pomijając triumfatorów Mastersa, tylko raz zdarzyło się, by gracz spoza TOP11 OoM zagrał w Premier League. Takowym był Luke Littler, finalista mistrzostw świata. Poza nim PDC kręciła się wokół czołówki. Nie inaczej jest i tym razem.

Mistrzostwa świata są bezwzględnie najważniejsze

Poprzedni akapit prowadzi do clou. Jeśli nic ważnego przed nimi nie wygrałeś i wypadniesz tam słabo, no to z perspektywy zawodnika nie ma za bardzo na co liczyć. Jeśli masz kłopoty przez cały sezon, ale w decydującym momencie pokażesz klasę i zajdziesz daleko, wtedy zyskasz uznanie szefów organizacji, ale i też fanów. Przed oficjalnym podaniem ósemki w angielskiej “bańce twitterowej” było pełno komentarzy, z których można było wyczytać, że w Premier League Aspinall czy Price są mile widziani. A koniec końców i tak kłótnie o słuszności wyborów PDC mają ważność tygodnia, a potem wraz ze startem cyklu World Series kibicom nie pozostaje nic innego, jak przystosować się do otaczającej ich rzeczywistości darterskiej.

Czy to dobrze, że mistrzostwa świata trochę przykrywają dokonania z poprzedzających je dwunastu miesięcy? Nie, powinno się brać pod uwagę cały rok. Czy to pierwszy raz, kiedy Matt Porter i spółka po dobrym czempionacie zapraszają wielkie nazwisko do Premier League? Nie pierwszy i nie ostatni raz. Taka jest smutna, ale jednak puenta.

ZOBACZ TEŻ
468 legów z rzędu! Czysta matematyka, czyli ukryty geniusz Luke'a Littlera
Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Maksymalny rozmiar przesyłanego pliku: 2 GB. Możesz przesłać: zdjęcie, audio, video, dokument, etc. Linki do YouTube, Facebooka, Twittera i innych serwisów wstawione w tekście komentarza zostaną automatycznie osadzone. Drop files here

Sponsor główny

Sklepy partnerskie

Zostań Patronem

Reklama