Newsy

PDC w Studzienicach! Ratajski i Białecki dali show – wszystko w szczytnym celu

Działo się! Krzysztof Ratajski i Sebastian Białecki byli gwiazdami IV Turnieju o Puchar Wójta Gminy Studzienice. Mimo mocnych konkurentów, nie stanowiło zaskoczenia, że to właśnie dwaj posiadacze kart starli się w finale. Puchar powędrował w ręce Ratajskiego, który po dramatycznej końcówce wygrał 5:4.

dodane przez
Tomek Przyborowski
19 lipca, 2025

Krzysztof Ratajski Sebastian Bialecki Studzienice

Fot. Facebook, YouTube / Kaszubia Studzienice Dart

Turniej organizowany przez Studzienice Dart miał charakter dobroczynny – w jego trakcie odbył się szereg licytacji, z których dochód (podobnie jak dochód z wpisowego) trafiał na konto zbiórki dla Amelki Wrońskiej. Pod koniec zeszłego roku dziewięcioletnia Amelka uległa poważnemu wypadkowi i doznała oparzeń II i III stopnia, na skutek czego wymaga specjalistycznej opieki i intensywnej rehabilitacji. Jednym z licytowanych przedmiotów była koszulka z autografami uczestników Superbet Poland Darts Masters 2024. Nieoficjalnie, przez cały dzień zebrano ponad 30 tysięcy złotych.

Szlagier… już na początku

Do leżących w województwie pomorskim Studzienic przybyły głośne nazwiska. Poza dwoma posiadaczami kart PDC – Krzysztofem Ratajskim i Sebastianem Białeckim – w grze pojawili się m.in. Łukasz Wacławski, Kamil Janowicz czy Karolina Ratajska – aktualna mistrzyni Polski. W sumie do rywalizacji przystąpiło prawie 100 osób.

Nie było zaskoczeniem, że wszystkie wymienione nazwiska pojawiły się także w play-offach. Los jednak chciał, że Ratajski i Białecki zmierzyli się już w fazie grupowej! Wprawdzie grupy rozgrywano tylko do dwóch wygranych legów, ale nawet na tak krótkim dystansie panowie pokazali kawałek dobrego darta. Obaj osiągnęli trzycyfrowe średnie (103,66 i 102,44), przy czym Ratajski wygrał 2:0. Pięcioosobową grupę zakończył na pierwszym miejscu, a lega skradł mu tylko Robert Radawiec.

W fazie grupowej 80-punktową średnią przekroczył jeszcze Przemysław Stefanin (83,50), pokonując Emilię Soldatke.

Janowicz postawił opór

Ratajski przeszedł fazę last 64 bez większych problemów. Rundę później czekało go starcie z Kamilem Janowiczem – uczestnikiem ostatniego Q-Schoola. To był dobry mecz z obu stron, ale po pierwszej przegranej partii Ratajski wygrał trzy kolejne. Zaimponował zwłaszcza ostatnim legiem – na 12. lotkę złożył się checkout 124 poprzedzony maksem.

1/8 finału i ćwierćfinał to dwa błyskawiczne mecze, wygrane kolejno 3:0 i 4:0 z Kamilem Rakowskim i Jakubem Żuchowskim. Średnie? Kolejno 94 oraz 83,5. Po drugiej stronie drabinki dominował Białecki, któremu w play-offach nikt nie potrafił urwać lega. 3:0, 3:0, 3:0, 4:0 – to jego droga do półfinału.

Nie było rodzinnego pojedynku

Mąż i żona – Krzysztof i Karolina – znaleźli się po przeciwnych stronach drabinki. A że oboje dotarli do półfinału, rachunek był prosty: żeby doszło do starcia bezpośredniego, musieli albo zgodnie przegrać, albo zgodnie wygrać. Pierwszy scenariusz prowadził ich do spotkania o 3. miejsce, drugi – do wielkiego finału.

Ratajski stanął przed ciężkim wyzwaniem – zmierzył się bowiem z Łukaszem Wacławskim. The Hound wrzucił wysoki bieg: wygrał pierwszą partię, a później regularnie dorzucał potrójne. W odpowiedzi otrzymał jednak 18. i 14. lotkę, po której nadszedł moment przełomowy: 167-punktowy checkout poprzedzony maksem. 347 w sześciu lotkach? To właśnie klasa 11-krotnego triumfatora imprez ProTouru. Wacławski strat już nie odrobił.

W drugim półfinale do niespodzianki jednak nie doszło. Białecki – choć w końcu stracił lega – bez większych problemów pokonał Ratajską. Mecz o trzecie miejsce padł łupem Wacławskiego. The Hound oddał dwa legi i znów przekroczył 86-punktową średnią.

Pozostał tylko finał – show godny PDC, stworzony przez dwóch posiadaczy kart. I to wszystko w Studzienicach!

Remontada!

Choć w fazie grupowej skończyło się na dwóch legach, tutaj zagwarantowanych było co najmniej pięć. Nie ulegało jednak wątpliwości, że przy takich nazwiskach ciężko liczyć na whitewasha.

Ratajski podchodził do gry w roli faworyta i – zgodnie z planem – zapisał na swoje konto pierwszą partię. Białecki nie miał jednak zamiaru odpuszczać – szybko odrobił stratę, by po chwili przełamać 15. lotką (mimo faktu, że rywal otworzył lega od maksa i 140-tki!). Na konto Bolta powędrowała też czwarta partia. Zrobiło się 3:1.

Ratajski postraszył próbą zejścia ze 148 punktów. Zabrakło podwójnej, ale lega i tak udało się zamknąć dość pewnie. Pojawiła się także znakomita szansa na odłamanie, ale do szczęścia zabrakło drugiej podwójnej osiemnastki przy finiszu double-double. Białecki wytrzymał presję na dziesiątkach. 4:2 oznaczało, że jedynka polskiego darta potrzebowała trzech partii z rzędu.

148 to za dużo, ale 136 już niekoniecznie. Ratajski nie dał młodszemu koledze szansy na zamknięcie meczu ze średniego dystansu, doprowadzając do stanu 3:4. Chwilę później dostał prezent w postaci sektorowej pomyłki – Białecki pozbawił się lotki na bulla. Przeciwnik był bezlitosny. Decider!

A w deciderze powtórka z historii. Znów Białecki, znów 86 punktów, znów pomyłka sektorowa. I znów pewne wykończenie rywala. Jedna lotka na topie przesądziła – Ratajski górą!