Porażka z Gurneyem ma drugie dno? “Van Gerwen musi udać się do lekarza”

Sześciokrotny triumfator World Grand Prix już w pierwszym meczu tej edycji musiał uznać wyższość rywala. Widzów zaskoczyć mógł nie tyle ostateczny rezultat, co sam przebieg spotkania. MVG nie dał rady urwać Darylowi Gurneyowi nawet jednego lega. I jakkolwiek Irlandczyk zaprezentował się świetnie, korzystając z każdej nadarzającej się szansy, tak na pierwszy rzut oka widać było, że z Holendrem nie wszystko jest w porządku.

Na kulisy tej porażki fani nie musieli długo czekać. Przybliżył je w rozmowie z Viaplay Vincent van der Voort, wieloletni przyjaciel Mighty Mike’a. – Sama decyzja żeby tam pojechać była ryzykowna – stwierdził i doprecyzował co ma przez to na myśli – Michaelowi od dwóch tygodni dolega jakiś wirus. Pocił się jak mysz. Gdyby to nie było World Grand Prix, zrezygnowałby z udziału. Teraz już odpadł, więc musi jak najszybciej udać się do lekarza.

Jeżeli jest to prawdą, to należy docenić van Gerwena, który mimo porażki zagrał na przyzwoitej jak na warunki WGP średniej (86,94, przy robiącym wrażenie 92,97 rywala). Sam Gurney był dumny ze zwycięstwa, ale oszczędny w słowach. – Nie ma wielu graczy, którzy daliby radę pokonać Michaela 6:0, ale nie mogę dać się ponieść emocjom – skwitował Superchin.

Przegrana MVG była niejako również potwierdzeniem dyspozycji Holendrów w tym turnieju. W pierwszej rundzie odpadli wszyscy przedstawiciele tej nacji, czyli jeszcze Raymond van Barneveld (1:2 z Ricardo Pietreczko), Gian van Veen (0:2 z Rossem Smithem) i Danny Noppert (1:2 z Gerwynem Price’em).

Krzysztof Żelazowski