Inne
Taylor na początku Premier League. Jak wyglądała passa 44 meczów bez porażki?
Jeśli Luke Littler wygrywający kolejne mecze z dziecinną łatwością jest dla części współczesnej widowni (ze zrozumiałych względów) zbyt monotonny, cofnięcie się w czasie o 20 lat byłoby przeżyciem z kategorii traumatycznych. Właśnie wtedy – w 2005 roku – wystartowała pierwsza edycja Premier League. To rozgrywki, którymi przez kolejne lata rządził tylko jeden człowiek. Czy można nie przegrać żadnego z 44 meczów przeciwko najlepszym graczom na świecie? Można, ale trzeba być Philem Taylorem i znaleźć się w odpowiednim punkcie historii.
Na dziewiętnastu wygranych pojedynkach stanęła zakończona właśnie seria Luke’a Littlera. Mistrz świata wygrał wszystkie spotkania w Minehead, Brighton oraz Wieze – kolejno podczas UK Open, Premier League i Belgian Darts Open. Dopiero w Leicester – podczas PC5 – zatrzymał go Gian van Veen, popisując się zamknięciem 121 punktów w deciderze.
Trzy wygrane tytuły z rzędu i półfinał czwartego turnieju to wystarczająco, by – wydaje się, że po raz pierwszy – w mediach społecznościowych na szerszą skalę zaczęły wybrzmiewać głosy zniecierpliwienia. Dominacja młodego Anglika stała się źródłem komentarzy, według których dart stał się zbyt przewidywalny i zwyczajnie nudny. Abstrahując od ich zasadności, w kontrze przytacza się przykład hegemonii Phila Taylora – wieloletni okres, w którym jeden gracz wygrywał niemal wszystkie mecze. I nie da się ukryć, że był to stan rzeczy abstrakcyjny nawet z dzisiejszej perspektywy.
Skromny początek czegoś wielkiego
Przykładem tego są trzy pierwsze edycje rozgrywek Premier League, w których The Power… po prostu nie przegrał. Wszystko zaczęło się w 2005 roku w rodzinnym mieście Taylora – pierwszą noc rozegrano bowiem w Stoke-on-Trent. Wprawdzie liga od początku transmitowana była w Sky Sports, ale widownie nie zawsze były tak olbrzymie, jak dziś. Do King’s Hall przybyło… pół tysiąca kibiców.
Inauguracyjna edycja była nietypowa jeszcze z dwóch powodów. Po pierwsze – do rywalizacji wzięto tylko siedmiu graczy, a przecież rola challengerów (darterów zapraszanych na pojedyncze mecze) została wprowadzona dopiero w 2009 roku. Skutek? Jeden z uczestników musiał grać… dwukrotnie podczas jednej nocy. Skoro inauguracyjną noc rozegrano w rodzinnym mieście Taylora, wybór pierwszego “szczęśliwca” mógł być tylko jeden. Wtedy Taylor nie zanotował jednak dwóch zwycięstw, bo remis zdołał wyszarpać Colin Lloyd.
Pierwszy rok Premier League miał też kłopot w postaci formatu spotkań. Wtedy nie było jeszcze mowy o systemie drabinkowym – po prostu grano poszczególne kolejki. Zdecydowano jednak (pewnie z uwagi na telewizyjne ramy), że każdy mecz musi trwać 12 legów. Każdy. Co to oznacza, pokazała już druga noc w Reading, gdy Taylor zdeklasował Rolanda Scholtena 10:2. Legi, które nie mogły już zmienić końcowego zwycięzcy, szybko określono mianem “martwych” i zrezygnowano z nich już od następnej edycji.
Było blisko, ale nie wystarczyło
Owe martwe legi były w Premier League normalnością, bo The Power zwykł nokautować przeciwników – kampanię ligową zakończył z bilansem +62. Do dominacji trzeba było się jednak przyzwyczaić. Wspomniany wyżej Colin Lloyd był jednym z zaledwie czterech graczy, którzy w trzech pierwszych edycjach rozgrywek potrafili z Taylorem nie przegrać (dwa razy dokonał tego też Scholten, a po razie Dennis Priestley i Raymond van Barneveld).
Scholten był też tym, który mógł mieć do siebie najwięcej żalu. W fazie ligowej 2007 dwukrotnie prowadził 7:6 – za pierwszym razem mógł zamknąć mecz ze 120 punktów, za drugim zostało mu 81. Seria jednak trwała i potrwała do końca tej edycji – Taylor zgarnął trzy tytuły z rzędu.
Phil Taylor – 44 mecze bez porażki w Premier League
| Edycja | Wynik | ||
|---|---|---|---|
| 2005 | Phil Taylor (102,15) | 6:6 | Colin Lloyd (99,15) |
| 2005 | Phil Taylor (98,76) | 7:5 | Wayne Mardle (84,75) |
| 2005 | Phil Taylor (105,81) | 10:2 | |
| 2005 | Phil Taylor (95,28) | 7:5 | Mark Dudbridge (93,81) |
| 2005 | Phil Taylor (104,70) | 11:1 | Wayne Mardle (89,73) |
| 2005 | Phil Taylor (100,20) | 8:4 | Peter Manley (93,72) |
| 2005 | Phil Taylor (98,16) | 7:5 | |
| 2005 | Phil Taylor (100,77) | 8:4 | |
| 2005 | Phil Taylor (103,95) | 11:1 | Peter Manley (89,73) |
| 2005 | Phil Taylor (103,65) | 9:3 | Mark Dudbridge (95,94) |
| 2005 | Phil Taylor (103,89) | 10:2 | Colin Lloyd (87,00) |
| 2005 | Phil Taylor (98,43) | 9:3 | |
| 2005 | Phil Taylor (91,95) | 13:11 | |
| 2005 | Phil Taylor (101,01) | 16:4 | Colin Lloyd (97,20) |
| 2006 | Phil Taylor (106,79) | 8:1 | Colin Lloyd (95,59) |
| 2006 | Phil Taylor (99,45) | 8:6 | Wayne Mardle (95,01) |
| 2006 | Phil Taylor (97,71) | 8:4 | |
| 2006 | Phil Taylor (101,05) | 8:4 | Ronnie Baxter (95,35) |
| 2006 | Phil Taylor (97,09) | 8:2 | Wayne Mardle (85,20) |
| 2006 | Phil Taylor (100,88) | 7:7 | |
| 2006 | Phil Taylor (107,75) | 8:1 | Peter Manley (100,35) |
| 2006 | Phil Taylor (102,19) | 8:3 | Peter Manley (84,56) |
| 2006 | Phil Taylor (93,24) | 8:5 | Ronnie Baxter (97,64) |
| 2006 | Phil Taylor (104,75) | 8:6 | |
| 2006 | Phil Taylor (99,35) | 8:3 | Colin Lloyd (87,59) |
| 2006 | Phil Taylor (93,48) | 8:3 | |
| 2006 | Phil Taylor (105,03) | 11:3 | Colin Lloyd (99,42) |
| 2006 | Phil Taylor (101,41) | 16:6 | |
| 2007 | Phil Taylor (94,48) | 7:7 | |
| 2007 | Phil Taylor (96,96) | 7:7 | Dennis Priestley (92,30) |
| 2007 | Phil Taylor (94,09) | 8:6 | Terry Jenkins (92,35) |
| 2007 | Phil Taylor (100,67) | 8:2 | Peter Manley (85,82) |
| 2007 | Phil Taylor (102,24) | 8:6 | |
| 2007 | Phil Taylor (105,54) | 8:2 | Adrian Lewis (94,72) |
| 2007 | Phil Taylor (101,26) | 8:1 | Colin Lloyd (93,07) |
| 2007 | Phil Taylor (99,42) | 7:7 | |
| 2007 | Phil Taylor (102,17) | 8:2 | Dennis Priestley (94,18) |
| 2007 | Phil Taylor (107,27) | 8:1 | Terry Jenkins (91,44) |
| 2007 | Phil Taylor (99,23) | 8:1 | Peter Manley (96,73) |
| 2007 | Phil Taylor (104,42) | 8:3 | Colin Lloyd (95,12) |
| 2007 | Phil Taylor (101,45) | 8:2 | Adrian Lewis (94,23) |
| 2007 | Phil Taylor (104,73) | 8:5 | |
| 2007 | Phil Taylor (98,80) | 11:6 | Dennis Priestley (90,26) |
| 2007 | Phil Taylor (99,57) | 16:6 | Terry Jenkins (91,56) |
Już na pierwszy rzut oka widać, skąd wzięła się owa hegemonia. Taylor wyprzedził swoje czasy i regularnie notował średnie, które wówczas – na dystansie miesięcy – były dla reszty nieosiągalne. To, co dla niego było przeciętnością, dla innych stanowiło szczyt formy.
Phil Taylor: Premier League 2005-2007
- 44 mecze: 39 zwycięstw, 5 remisów,
- ogólna średnia: 100,71 (najniższa: 91,95, najwyższa: 107,75),
- ogólna średnia rywali: 93,34 (najniższa: 84,56, najwyższa: 101,04),
- najczęstsi rywale: Colin Lloyd (8x), Roland Scholten (8x), Peter Manley (6x),
- 3 wygrane kampanie.

Opracowanie własne. Źródła danych: Wikipedia / Darts for Windows.
Ani meczu więcej
Złota seria nie mogła jednak trwać w nieskończoność. Anglik nadal prezentował poziom, który dziś plasowałby go w gronie dwóch najlepszych darterów świata – to nie ulegało zmianie, ale regularnie rósł też poziom przeciwników.
Żeby to zobrazować – w 2005 roku trzecie miejsce w lidze zajął Peter Manley, który skończył tamtą kampanię ze średnią nieznacznie przekraczającą 88,5 punktu. W dzisiejszych realiach – z takim poziomem – nie tylko nie miałby najmniejszych szans na miejsce w Premier League, ale być może nie utrzymałby nawet karty PDC (choć należy oddać, że pomijamy tu rolę sprzętu czy ówczesnych tarcz – nawet rozmiary poszczególnych pól zmieniały się na przestrzeni lat).
Przed dominatorem pojawiały się coraz cięższe wyzwania. W 2006 i 2007 roku głównym zagrożeniem stał się opromieniony sukcesami z BDO van Barneveld, który ligową kampanię z 2006 zakończył tuż za Taylorem – wówczas stracił do niego zaledwie dwa punkty. Barney nie był jednak w stanie przerwać streaku.
Do tego potrzeba było Jamesa Wade’a, który zakończył tę historię podczas pierwszego tygodnia Premier League 2008. Taylor zanotował jedno z najsłabszych spotkań od inauguracji rozgrywek w 2005, a The Machine wykorzystał otrzymaną szansę.
13-krotny wówczas mistrz świata przegrał w tej kampanii jeszcze dwa spotkania – kolejno z Terrym Jenkinsem oraz z Peterem Manleyem (jak wskazuje Darts Orakel, obecny bilans obu panów przeciwko Taylorowi wynosi 4-3-39 oraz 3-0-24).
Wraz z nadejściem kolejnych gwiazd – głównie Michaela van Gerwena – rozgrywki stawały się coraz bardziej wyrównane (nawet jeśli tytuły zgarniał głównie MvG). Nie zmienia to jednak faktu, że The Power wygrał zarówno tamtą kampanię, jak i jeszcze dwie – w 2010 i 2012 roku. Do dziś pozostaje on graczem z najwyższym odsetkiem wygranych i nieprzegranych meczów w historii Premier League.
Premier League – % nieprzegranych meczów
| Poz. | Zawodnik | Mecze | % bez porażki |
|---|---|---|---|
| 1 | Phil Taylor | 209 | 83,3% |
| 2 | 18 | 72,2% | |
| 3 | 263 | 71,9% | |
| 4 | Luke Humphries | 46 | 67,4% |
| 4 | Luke Littler | 46 | 67,4% |
| 6 | 211 | 62,6% | |
| 7 | Mervyn King | 32 | 62,5% |
| 8 | James Wade | 204 | 61,3% |
| 9 | 49 | 61,2% | |
| 10 | Jonny Clayton | 85 | 58,8% |
Premier League – % wygranych meczów
| Poz. | Zawodnik | Mecze | % wygranych |
|---|---|---|---|
| 1 | Phil Taylor | 209 | 68,9% |
| 2 | Luke Littler | 46 | 67,4% |
| 3 | Luke Humphries | 46 | 65,2% |
| 4 | 263 | 63,1% | |
| 5 | Jonny Clayton | 85 | 56,5% |
| 6 | 18 | 50,0% | |
| 7 | Nathan Aspinall | 103 | 48,5% |
| 8 | Joe Cullen | 28 | 46,4% |
| 9 | Michael Smith | 150 | 45,3% |
| 10 | 211 | 44,6% |
A jakby tego było mało, Taylor – po rozegraniu 209 meczów i ponad dekadzie rywalizacji – utrzymuje najwyższą średnią ogólną.
Premier League – najwyższe ogólne średnie
| Poz. | Zawodnik | Mecze | Średnia |
|---|---|---|---|
| 1 | Phil Taylor | 209 | 101,71 |
| 2 | 263 | 101,11 | |
| 3 | Luke Littler | 46 | 100,57 |
| 4 | Luke Humphries | 46 | 100,30 |
| 5 | 18 | 100,00 | |
| 6 | Dave Chisnall | 58 | 98,86 |
| 7 | Gary Anderson | 178 | 97,99 |
| 8 | Rob Cross | 87 | 97,72 |
| 9 | 40 | 97,67 | |
| 10 | Gerwyn Price | 133 | 97,23 |
Czy dziś taka seria byłaby możliwa? Na gruncie Premier League – zdecydowanie nie, nawet gdyby nadal istniały remisy. Nawet nie ze względu na to, że poziom ścisłej czołówki jest tak wysoki. Ba! Przeciwnie: można wręcz zbudować argumentację (podobną buduje Wade), że współcześni gracze z elity (wykluczając Littlera z ostatnich miesięcy) są – w porównaniu z elitą sprzed dekady – dość… przeciętni.
Poza obecnym mistrzem świata nie ma ani jednego zawodnika, który z łatwością przebijałby 100-punktową średnią ogólną na przestrzeni paru miesięcy. Jest jednak cały szereg graczy znajdujących się nieco poniżej tego pułapu, których w każdym momencie stać na rozegranie “meczu życia” – a tego, przez pierwsze trzy lata Premier League, Taylor nie doświadczał (przeciwko średniej wyższej niż 100 punktów zagrał tylko dwukrotnie!).
Gdyby dowolny zawodnik chciał zbudować passę więcej niż kilkunastu zwycięstw z rzędu w tych rozgrywkach, między nim a graczami numer dwa, trzy czy cztery musiałaby pojawić się ogromna dysproporcja – taka, która byłaby odporna nawet na potencjalne wybitne występy pojedynczych rywali. To zaś byłoby równoznaczne ze wzniesieniem darta na poziom, przy którym dawny van Gerwen wyglądałby jak gracz z n-tej dziesiątki.
Dodając do tego krótki format obecnych meczów i zmęczenie wynikające z napiętego kalendarza i systemu play-off, pozostaje nam tylko podziwiać passę Taylora. Możemy założyć, że czegoś takiego świat już po prostu nie zobaczy. Może to i lepiej?
Phil Taylor (102,15)
Jonny Clayton
Gary Anderson








