“W PDC nie ma problemów z alkoholem”. Porter odnosi się do zarzutów

Jeszcze przed startem mistrzostw małą burzę w darterskim świecie wywołały słowa Dennisa Priestleya, byłego triumfatora imprezy. – Gdybym nie pił, nie osiągnąłbym aż tyle. Po prostu trzeba wiedzieć, ile wypić, by uspokoić nerwy. Nawet teraz ciężko znaleźć gracza, który by tak nie robił – powiedział.

Choć dart to sport tradycyjnie barowy, alkohol jest często tematem tabu, którego sami zawodniczy z reguły nie chcą poruszać. Matthew Porter, dyrektor generalny PDC, nie sądzi jednak, by na tej płaszczyźnie był jakikolwiek problem. – Nie czujemy, że jako federacja powinniśmy to jakkolwiek kontrolować – nawet jeśli nie jest to coś, na co nie mielibyśmy wpływu – powiedział niemieckiej agencji prasowej DPA.

Porter rozwinął ten wątek, w pewnym sensie odnosząc się do słów Priestleya. – W dzisiejszych czasach nie znajdziemy żadnego czołowego gracza, na którego picie alkoholu działałoby korzystnie. Zawodnicy, którzy grywali w darta kiedyś, nie mają nic wspólnego ze współczesnym sportem – w tym kontekście nie są oni istotni. Jednak nawet dziś dart musi mierzyć się z łatką pubowego sportu, w którym faceci z dużymi brzuchami piwnymi rzucają do tarczy – skontrował.

CEO federacji wskazał również na potencjalne konsekwencje takich praktyk. – Gdybyś był pijany wykonując swoją pracę, zostałbyś ukarany. Nasi gracze muszą przestrzegać pewnego kodeksu postępowania. Jeśli jakkolwiek go naruszą, też zostaną ukarani. Jeśli ktoś nie nadaje się do rozegrania meczu, grożą mu surowe konsekwencje – dodał.

– Zawodnicy muszą grać na scenie pod dużą presją i przez długi czas. Muszą wykazać się niezwykle dużą koncentracją. Możemy się zastanowić, jak by im poszło pod wpływem alkoholu. Nie byliby w stanie tego robić, nie potrafiliby grać na najwyższym poziomie – zakończył.

Źródło: dartsnews.com / DPA

Tomek Przyborowski