Newsy
Śmierć brata, zwątpienie i ciężka praca. Szczery wywiad Suljovicia przed MŚ
Po zeszłorocznej nieobecności legenda austriackiego darta wróci na scenę w Alexandra Palace. Przed startem mistrzostw świata Mensur Suljović udzielił szczerego wywiadu, w którym poruszone zostały wątki dotyczące jego kariery i życia prywatnego. 52-latek nie ukrywał, że ma za sobą bardzo ciężki okres, którego najczarniejszą stroną była choroba i śmierć brata. “W pewnym momencie chciałem już skończyć karierę” – przyznał.
“Road to Ally Pally” – tak nazywa się nowy cykl Elmara Paulke, znanego niemieckiego dziennikarza pracującego dla stacji RTL i ProSieben, który na co dzień zajmuje się przede wszystkim dartem. W swojej nowej serii dostępnej w serwisie YouTube Paulke wyruszył w podróż busem z Monachium do Londynu. Choć końcowym celem jest dotarcie do Alexandra Palace, po drodze reporter ma zamiar spotykać się z postaciami związanymi z nadchodzącymi mistrzostwami świata.
“Ally Pally nigdy nie było dla mnie przyjazne”
Pierwszym gościem programu był Mensur Suljović. Po nieobecności w edycji 2023/2024 The Gentle wróci na scenę w Londynie, choć długimi fragmentami nie było to takie oczywiste. W oczy zajrzało mu nawet widmo utraty karty PDC, ale udany World Cup oraz lepsza druga połowa sezonu pozwoliły mu utrzymać się w elicie.
Niemniej – Mensur może odczuwać spory niedosyt związany z dotychczasowymi osiągnięciami w mistrzostwach świata. Najdalej – i to aż trzykrotnie – dotarł do 1/8 finału, co jest wprawdzie przyzwoitym wynikiem, ale nierobiącym wrażenia z punktu widzenia byłej “piątki” światowego rankingu.
– Niestety, Ally Pally nigdy nie było dla mnie przyjazne. Od zawsze mam złe wspomnienia związane z tym miejscem. Skąd to się bierze? Przez wiele lat byłem numerem jeden austriackiego darta, więc ludzie mieli oczekiwania. Skoro grasz dobrze przez cały sezon, to musisz grać dobrze także podczas mistrzostw świata. Też bym tak chciał, ale jednak mi nie szło – rozpoczął Suljović.
– Przyznam szczerze, że trochę winy ponoszą też media. To one budują presję i oczekiwania, a nie zdają sobie sprawy, jak ciężki jest każdy mecz w mistrzostwach. Konkurencja nie śpi – inni gracze też przecież trenują i dobrze grają. Zwłaszcza w ostatnich latach poziom niesamowicie wystrzelił. Obecnie turnieje wygrywa wielu różnych zawodników, nawet numer 128 na świecie może przyjść i wygrać, jeśli będzie mieć dobry dzień. Kiedyś tak nie było. Gdy w MŚ 2011 pokonałem Jamesa Wade’a – turniejową dwójkę – trafiłem na pierwsze strony gazet, bo to była ogromna sensacja.
Podczas mijającego już sezonu było kilka momentów, które pozwoliły wierzyć, że wraca dawny Mensur. Finał World Cup of Darts czy pokonanie Michaela van Gerwena w UK Open były jednak tylko pojedynczymi wystrzałami – w dłuższym okresie cały czas brakowało mu regularności. Skąd się to wzięło?
Rodzinna tragedia
Jedną z przyczyn mogą być kwestie rodzinne. Austriak przyznał, że przez długi czas nie tylko dart zaprzątał mu głowę.
– W ostatnich latach miałem sporo problemów w życiu prywatnym. Mój brat był ciężko chory – musiałem się nim opiekować i przy nim być. To on wciągnął mnie do gry w darta, bo miał własny lokal w Wiedniu. Później działaliśmy razem także w biznesie. Niestety, w zeszłym roku zmarł w wieku 55 lat. Dzięki Bogu, że przez ostatnie trzy lata spędziliśmy wspólnie mnóstwo czasu. Próbowaliśmy mu pomóc na wszelkie możliwe sposoby, ale niestety nic nie pomogło – powiedział Mensur.
– Nie chciałbym, żeby to głupio zabrzmiało, ale po tym wszystkim czuję się trochę uwolniony. Mam teraz trochę czasu dla siebie i mogę bardziej skoncentrować się na darcie. Nie da się rzucać do tarczy, jeśli nie masz “czystej głowy” – wtedy lepiej to zostawić. Powiem szczerze, miałem już myśli, czy rzeczywiście nie powinienem skończyć z dartem – byłem już przygotowany na najgorsze, ale jednak postawiłem na dalsze granie. Uznałem, że dalej jestem w stanie to robić, ale po prostu potrzebuję trochę więcej zdyscyplinowania. Nie da się jednak ukryć, że wiek też robi swoje. Podróże, hotele, lotniska… To wszystko daje się we znaki – dodał.
Przede wszystkim ciężka praca
Choć 52-latek wspomniał o dyscyplinie, sam przyznał, że od zawsze był jednym z najbardziej pracowitych darterów. – Jestem graczem, który bardzo ciężko trenuje. Jeśli nie trenuję, to nie potrafię nic zrobić. Wtedy od razu w głowie mam coś takiego, że wręcz boję się jeździć na turnieje i po prostu wolę zostać w domu. To taki wewnętrzny strach.
Dodał jednak, że ciężka praca i skupienie na darcie zaczynają przynosić efekty. – W tym momencie czuję się graczem z czołowej czterdziestki na świecie. Ciężko trenuję i bardzo dobrze gram na treningach, ale nie mogę tego przekuć na turnieje. Głupio powiedzieć, że po 30 latach gry nadal można odczuwać zdenerwowanie, ale po prostu nie idzie. To trochę jak obecnie w przypadku Gary’ego Andersona – on też potrzebuje regularnej gry w turniejach. Gdy się tam nie gra, człowiekowi zaczyna brakować pewności. Z tym, że słyszałem, że on nie trenuje zbyt wiele. Niektórzy mówią, że są zawodowcami i potrafią nie trenować przez dwa tygodnie! Chciałbym zobaczyć, co oni wtedy robią…
– Ja też jestem profesjonalistą, ale mówię całkiem szczerze – trenuję codziennie, jeśli tylko sprawy rodzinne i zawodowe na to pozwalają. I jeśli pozwala zdrowie. Gdy nie ma zdrowia, nie da się skupić ani skoncentrować na grze. Ja sam po szczepieniu także przechodziłem przez ciężki okres, ale teraz jest już dużo lepiej. Może nie wszystko jest idealnie, ale generalnie czuję się dobrze – dodał.
Finał Matchplaya? Koszmar bliski happy endu
Mensur został także zapytany o wspomnienia ze swojej kariery. Jak przyznał, najbardziej pamiętnym meczem w jego życiu był finał World Matchplay 2018, przegrany 19:21 po dramatycznym boju z Garym Andersonem.
– To było najważniejsze i najpiękniejsze spotkanie, w jakim kiedykolwiek brałem udział, choć noc wcześniej trafiłem nawet do szpitala. W ogóle nie mogłem zasnąć, a do tego miałem problemy z psychiką. Nagle pojawiło się mnóstwo telefonów od mediów… Ciężko to przepracowałem. W pewnym momencie w ogóle nie chciałem wyjść na scenę. Powiedziałem menadżerowi, że tego dnia nie będę grał, bo nie spałem choćby przez minutę. Powiedział, że nie ma takiej opcji i że muszę zagrać. I nagle – zupełnie znikąd – okazało się, że to był jeden z najpiękniejszych finałów i jeden z moich najlepszych meczów. Dziś jestem z siebie dumny, że w tamtym momencie się nie poddałem.
“Starość nie radość…”
Czy kiedykolwiek zobaczymy jeszcze dawnego Mensura? Austriak nie ma najmniejszego zamiaru odpuścić, ale na przeszkodzie może stanąć biologia.
– Gdybym miał powiedzieć, co od zawsze było moją najmocniejsza bronią, to wskazałbym na trening i ciężką pracę. Teraz jednak są młodzi gracze, którzy trenują jeszcze więcej, nawet po siedem czy osiem godzin. Teraz oni pewnie nie mają z tym najmniejszego problemu, ale po pewnym czasie ciało przestaje to wytrzymywać. Głowa zresztą też. Z tego powodu wielu graczy błyskawicznie wchodzi na wysoki poziom, by równie szybko z niego spaść. Mam nadzieję, że i ja wrócę jeszcze na dawne miejsce. Niczego nie gwarantuję, ale na pewno się nie poddam.
“Ostatnie mistrzostwa? Nie ma mowy!”
W Alexandra Palace The Gentle zmierzy się z Mattem Campbellem. Kanadyjczyk także zanotował ciężki i niezwykle chimeryczny sezon, choć wydaje się, że największy dołek ma już za sobą.
– To nie będzie łatwa pierwsza runda, ale tu nigdy nie ma łatwych meczów. Może paru graczy nie ma jeszcze doświadczenia w PDC, ale to nadal nie są łatwi przeciwnicy. (…) Grunt żeby wpadały podwójne – to one są najważniejsze. Każdy darter wie, że potrójne umiemy rzucać wszyscy. Ale jeśli będę dostawał szanse na podwójnej czternastce, to nie będę miał powodów do zmartwienia – zażartował Mensur.
Austriak podkreślił także, że na razie nie ma zamiaru kończyć przygody w PDC. – Dla mnie wielkim sukcesem jest już to, że w ogóle będę grał w tych mistrzostwach. Nie ma jednak takiej opcji, że to moja ostatnia wizyta w Ally Pally. Zagram jeszcze minimum trzy razy! – zagwarantował.
A jaki jest jego cel na nadchodzące mistrzostwa? – Trzeba patrzeć realistycznie – w tym momencie celem byłby awans do trzeciej rundy. Ale póki co po prostu się cieszę, że tam zagram. Gdy jesteś w czołowej dziesiątce, ciężko się tym cieszyć – ciągle musisz udzielać wywiadów, to po prostu zbyt stresujące. Teraz jestem numerem 56 w rankingu i mam od tego spokój! Gdyby ktoś mnie zapytał o Premier League, to od razu bym odpowiedział, że nie mam zamiaru tam grać – gwarantuję! To jest czysty stres. 20 czy 30-latkowie mogą to robić, ale dla nas – ludzi po pięćdziesiątce – to już zbyt ciężkie… – zakończył.