Kolejna porażka, kolejny powód do frustracji. Problemy Callana Rydza nie znikają

Nie jest tajemnicą, że Rydz od kilkunastu miesięcy jest na zakręcie kariery. Przed startem turnieju w Budapeszcie miał na koncie siedem spotkań w tegorocznym European Tourze, z czego tylko jedno wygrane. Słabe wyniki zbiegają się zresztą ze słabą grą, bo do tej pory były ćwierćfinalista mistrzostw świata tylko raz osiągnął 90-punktową średnią. Większość spotkań przebiegła według jednego schematu: wejście na scenę, niski poziom, irytacja, porażka i zejście ze sceny po mało eleganckim pożegnaniu się z rywalem.

Schemat ten mógł zostać przełamany w pojedynku z Florianem Hempelem. Rydz prezentował solidny poziom i mimo początkowych problemów zdołał odrobić straty, doprowadzając najpierw do remisu, a później do prowadzenia 5:2. Wydawało się, że The Riot ma spotkanie pod kontrolą – błyskawicznie dostał szansę na zamknięcie meczu, ale pomylił się na bullu. Wszystko posypało się jednak dopiero przy wyniku 5:4, gdy Anglik chybił najpierw topa, a później podwójną dziesiątkę. Hempel wyrównał, odrobił drugie z rzędu przełamanie i miał przewagę po swojej stronie.

Mimo że Niemiec wystartował w deciderze od 24 punktów, Rydz po raz kolejny zmarnował pokaźną przewagę. Za sprawą fatalnej punktacji został daleko z tyłu i pozwolił rywalowi dojść do lotek meczowych, które ten dla odmiany wykorzystał. Reakcja Anglika nie była dla nikogo zaskoczeniem.

The Riot zajmuje miejsce w piątej dziesiątce wyścigu do mistrzostw Europy i ma przed sobą występy w dwóch kolejnych turniejach. Mimo problemów na scenie, jego gra na podłodze wygląda znacznie lepiej. Imponujący był zwłaszcza występ w PC3, gdy dotarł do półfinału i ograł po drodze Luke’a Littlera na ponad 100-punktowej średniej.

Nie jest to pierwsza charakterystyczna sytuacja z udziałem Rydza w ostatnich miesiącach. Kontrowersje wywołały starcia z Maikiem Kuivenhovenem czy z Danielem Klose, gdy w dość nieelegancki sposób żegnał się z rywalami po porażkach. Do incydentu doszło też w pojedynku z Radkiem Szagańskim, gdy Anglik miał pretensje o spowalnianie tempa meczu. Jedno ze spotkań zakończył też grając dwiema lotkami, po tym jak niechcący urwał grot jednej z lotek.

Tomek Przyborowski