Obserwuj nas

PDC

“…niech żyje, żyje nam!” – 6 dni do turnieju w Polsce!

Wprawdzie za sześć dni Dimitri van den Bergh nie wróci do Polski i nie zagra w turnieju Superbet Poland Darts Masters, ale w naszym odliczaniu nie mogło go zabraknąć. Niecodziennie zdarza się bowiem, że mimo pokonania faworyta publiczności można stać się ulubieńcem miejscowych kibiców. Pierogi, urodziny i mecz z Ratajskim – czyli parę słów o tym, jak Belg skradł nasze serca.

Dimitri van den Bergh podczas Superbet Poland Darts Masters 2023
Źródło zdjęć: Professional Darts Corporation

Podczas zeszłorocznej edycji polskiego turnieju Krzysztof Ratajski rozegrał dwa mecze. O piątkowym spotkaniu – tym z Robem Crossem – szerzej już było. Choć Voltage nie zrobił nic złego (poza tym, że jego rywalem był Polak), zdobył miano najchłodniej przywitanej postaci całego weekendu. Gwizdy były oczywiście zbędne, ale jednemu nikt nie może zaprzeczyć: polska publiczność bardzo szybko uczy się na błędach. Cross mógł mieć pewien żal, ale van dan Bergh – przeciwnik Ratajskiego z soboty – powodów do narzekań już nie miał.

Już pal sześć, że Belg z reguły jest lubiany. Zgoda – odpowiedni dobór utworu na walk-on i charakterystyczny taniec robią robotę, ale umówmy się: nie da się gwizdać na człowieka, który od razu po przyjeździe do Polski zabiera się za lepienie pierogów (nawet jeśli nie tyle z własnej woli, co z inicjatywy PDC). Po takiej zapowiedzi Dreammaker po prostu musiał zostać ciepło przyjęty – nawet jeśli miał grać z Polakiem.

 

 

To oczywiście pół żartem, pół serio. Mówiąc uczciwie, w piątek większy doping otrzymał przeciwnik Belga, czyli Karel Sedláček. Tak to już jest, że jako naród bardzo lubimy Czechów (swoją drogą – z raczej umiarkowaną wzajemnością), ale i sam zainteresowany to zwyczajnie bardzo sympatyczny gracz.

Żartów nie było jednak w sobotę, bo trzeba było grać z Polskim Orłem przed wypchanym po brzegi warszawskim Torwarem. Z tym, że Belg miał jeszcze jednego asa w rękawie – tego dnia obchodził urodziny, a że polscy kibice o tym nie zapomnieli, to uraczyli go gromkim “Sto lat!”. Ba, zrobili to nie raz, a trzy razy, bo Dimi tego wieczoru dotarł do finału.

Ratajski nie wygrał, ale w tym przedsięwzięciu odegrał szczególną rolę. Proszę sobie bowiem wyobrazić, że Dimitri van den Bergh nie zna języka polskiego. Nasz reprezentant zrobił jednak swoje – uśmiechnął się pod nosem, oddał trzy rzuty treningowe i poinformował Belga, że ta piosenka, która teraz jest odśpiewywana, tak naprawdę jest na jego cześć. Swoją drogą, zawsze miło ogląda się interakcje naszego najlepszego gracza z innymi darterami – czegoś takiego nie obserwujemy zbyt często.

 

 

Była “Barka”, było “Sto lat” – ktoś mógłby pomyśleć, że wszystko co dobre, było w jakiś sposób związane z Dimitrim. W Gliwicach Belg jednak nie wystąpi, a w dodatku żaden z graczy nie będzie akurat obchodził urodzin. O wystąpienie tej pierwszej pieśni jesteśmy raczej spokojni, ale drugą trzeba będzie czymś zastąpić… Jakieś pomysły?

 

ZOBACZ TEŻ:

Jak debiutować, to właśnie w takim stylu. 7 dni do turnieju w Polsce!

ZOBACZ TEŻ
Na Słowacji bez Szagańskiego. Polak odpuszcza kwalifikacje do MŚ
1 Komentarzy

1 Komentarz

  1. Markoni

    9 czerwca, 2024 o 22:42

    Rok temu dobrze wszedł “Ogórek” co zielony ma garniturek 🙂

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Maksymalny rozmiar przesyłanego pliku: 2 GB. Możesz przesłać: zdjęcie, audio, video, dokument, etc. Linki do YouTube, Facebooka, Twittera i innych serwisów wstawione w tekście komentarza zostaną automatycznie osadzone. Drop files here

Sponsor główny

Sklepy partnerskie

Zostań Patronem

Reklama