Newsy
Barney nakreślił wizję końca kariery. “Rozmyślam, czy jest sens dalej to ciągnąć”
Raymond van Barneveld rozgrywa prawdopodobnie najsłabszy sezon w zawodowej karierze. Występy telewizyjne stoją pod znakiem zapytania, a dawny poziom pojawia się tylko od czasu do czasu. Holender nie ukrywał rozczarowania w wywiadzie dla BOYLE Sports. Przyznał, że kolejny sezon może być jego ostatnim.

Połowa czwartej dziesiątki – to aktualne miejsce Barneya w gronie zawodowców. Pod względem tegorocznych zarobków zajmuje 35. lokatę. W wyścigu do PC Finals jest numerem 38. Wprawdzie dzięki automatycznym kwalifikacjom ma na razie miejsce w mistrzostwach Europy, ale tabela wyścigu do ET1 i ET2 jest mniej optymistyczna – Holendra prawdopodobnie czekają kwalifikacje.
– Chcę się wszędzie kwalifikować, ale czy to jeszcze realistyczne? Nie jestem pewien. Raczej nie z obecną grą – przyznał w wywiadzie.
– Moim celem jest dostanie się do wszystkich dużych turniejów telewizyjnych. Mam z tym teraz spory problem – w European Tourze nie idzie mi za dobrze, w ProTourze też. Zresztą, ja po prostu nie jestem “rannym ptaszkiem”. Turnieje podłogowe zawsze startują o 13 – wtedy nie mogę na przykład dobrze zjeść. To wymaga ode mnie cięższej pracy niż kiedykolwiek.
– Czasami przegrywam po trzy czy cztery razy w tygodniu. To niczego nie ułatwia. Głowa zaczyna myśleć, pojawia się stres. Zdarza mi się zastanawiać: co właściwie powinienem zrobić? Czy jest sens dalej to ciągnąć – wygrać jeden czy dwa mecze, żeby potem znowu odpaść i wracać do domu. To naprawdę ciężkie.
Barney wskazał też na problemy, które sprawia mu choroba. – Jestem cukrzykiem. W przeszłości było już wielu graczy z tą przypadłością, którzy nigdy nie wrócili na dawny poziom: Jamie Caven, Andy Hamilton czy Colin Lloyd. To ich naprawdę męczyło. To coś, co zabija – jak snajper.
– Zobaczymy, jak będzie podczas mistrzostw świata. A potem zobaczymy, co się wydarzy w kolejnym roku. Wtedy podejmę decyzję, czy nadal chcę grać, czy nie.
“Dart musi iść tam, gdzie są pieniądze”
Van Barnevelda zapytano także o sprawę mistrzostw świata. Tegoroczna edycja znów odbędzie się w Londynie, co cieszy samego zainteresowanego. On sam jednak przyznał, że ta lokalizacja nie musi być wieczna.
– Powiedziałbym, że można by było grać w Holandii, ale tak szczerze – niby gdzie? Zresztą, nie chciałbym opuszczać Londynu. Kocham i Anglię, i to miasto. (…) Nie ma nic lepszego niż obecność w Londynie podczas świąt. To wspaniały czas, choć pełen presji. Niby chcieli sprzedać ten turniej do Arabii Saudyjskiej, ale nigdy w to nie wierzyłem.
– Niemniej, dart musi iść tam, gdzie są pieniądze. Jeśli nagle zapłaci ktoś z Niemiec lub USA, to PDC będzie musiała o tym pomyśleć. (…) Do Alexandra Palace mogą wejść maksymalnie trzy tysiące osób, ale przecież w Premier League – na przykład w Leeds – jest i po 13 tysięcy widzów. Nie wiem, czemu PDC nie pójdzie tam. Sprzedałoby się o wiele więcej biletów.
Wielka widownia nawet w Polsce
Zahaczono także o wątek rozwoju i globalizacji darta.
– Dart rośnie. Barry Hearn to potwierdzi – on sam zajmuje się wieloma sportami, ale teraz to dart sprzedaje się najlepiej. Jednak z perspektywy globalnej, dart nie jest jeszcze taki wielki. W Ameryce Południowej nie jest zbyt popularny, ale w Europie Wschodniej wygląda to lepiej. Belgia rośnie, Niemcy są już ogromne. Hiszpania? Niezbyt. Dalej trzeba rozwijać ten sport – stąd też obecność cyklu World Series.
– World Series rozegrano nawet w Polsce. Ostatnim razem było tam 13 tysięcy widzów, co jest szaleństwem jak na taki turniej. Kto wie, może za trzy czy pięć lat będziemy mieć w darcie więcej narodowości.
– Nigdy nie zrozumiałem, dlaczego ten sport jest tak bardzo zdominowany przez Anglików. Jedyna znana mi odpowiedź jest taka, że inne kraje znają darta dopiero od 30 czy 40 lat. W Anglii historia sięga dalej – już wcześniej grano w pubach. A że kraj jest bardzo liczny, łatwo im zdobyć lepszych graczy.
– Ale my, Holendrzy, też jesteśmy nieźli. Chyba 25 czy 28 posiadaczy kart to Holendrzy. Zauważyłem tylko jedną rzecz: Anglicy są lepsi na podwójnych. Nie mam pojęcia, dlaczego – pod tym względem przewyższają graczy z zagranicy.
Pieniądze mogą być problemem
Popularyzacja sportu wiąże się ze wzrostem nagród finansowych. Przyszły mistrz świata zarobi rekordowy milion funtów. Ogólne zarobki w 2026 będą większe niż kiedykolwiek. Barney dostrzega w tym pewne zagrożenie.
– Mam poczucie, że coraz więcej graczy będzie rezygnować z występów. PDC musi mieć się na baczności. Gary Anderson nie gra w European Tourze – to jego decyzja, ale PDC Europe raczej nie jest szczęśliwa z tego powodu.
– Niektórzy po prostu zarabiają tyle – na przykład podczas mistrzostw świata – że i tak są bezpieczni na kolejne dwa lata. Myślą sobie: “zagram w Premier League, zagram w World Series, a do majorów i tak się zakwalifikowałem”. Duże pieniądze mogą zmienić krajobraz darta. Może być coraz więcej absencji.
Absencje na razie nie czekają Holendra, który już w piątek wystartuje w Swiss Darts Trophy, gdzie będzie walczył o miejsce w World Grand Prix. Jego bezpośrednim rywalem jest Krzysztof Ratajski – różnica to zaledwie 2,5 tysiąca funtów.
𝗠𝗜𝗦𝗝𝗔: 𝗦𝗭𝗪𝗔𝗝𝗖𝗔𝗥𝗜𝗔 🇨🇭
— Łączy Nas Dart (@LaczyNasDart) September 22, 2025
✈️ Każdy z tych graczy już w piątek pojawi się na scenie Swiss Darts Trophy. Krzysztof Ratajski nie ma buforu bezpieczeństwa – zwycięstwo w pierwszej rundzie będzie obowiązkiem.
➡️ Więcej informacji i lista potencjalnych rywali w ET13:… pic.twitter.com/5u2L1oNp42
