Obserwuj nas

Nasze cykle

Top 5 z ŁND: magiczne pierwsze razy

„Jak podbić świat darta w pół roku” – jeżeli Luke Littler napisałby książkę o takim tytule, to niewątpliwie stałaby się bestsellerem. Na razie każda rzecz, której dotknie, zamienia się w złoto. Nie jest on jednak pierwszym, który pokazuje że doświadczenie to nie wszystko. W TOP5 przedstawiamy śmiałków, którzy sięgali po tytuł przy pierwszym udziale w danym turnieju.

Jose de Sousa (fot. PDC)

Dart to dyscyplina, w którym od sfery fizycznej jeszcze ważniejsza jest mentalna. Nie dziwi więc, że przed różnymi rozgrywkami za faworytów uznaje się graczy doświadczonych i wiedzących jak sobie radzić z rosnącą presją. Co jakiś czas zdarza się jednak gracz, który nic sobie z tego nie robi. Przechodzi kolejne rundy, śmiejąc się w twarz weteranom, by przy pierwszym podejściu zdobyć trofeum, o którym większość marzy latami.

W tym rankingu przyjrzymy się zawodnikom, którym udało się wygrać imprezę będąc w niej debiutantem. W tym miejscu warto doprecyzować dwie rzeczy: nie musi koniecznie chodzić o pierwszy rok gracza w PDC. Na potrzeby zestawienia wystarczy, by nie brał wcześniej udziału w danym turnieju. Po drugie: Rob Cross i jego zwycięstwo w mistrzostwach świata 2018 zdecydowanie powinno znaleźć się na liście. Pisaliśmy jednak o nim dość niedawno, także aby uniknąć powtórzeń, by o nim poczytać zapraszamy do tego artykułu.

5. Michael van Gerwen – Premier League 2013

MvG w PDC rozkręcał się stosunkowo powoli. Rok 2012 zaczynał jeszcze na 38. miejscu w rankingu. Wtedy w końcu odnalazł właściwy rytm i dzięki zwycięstwu w World Grand Prix oraz dojściu do finału mistrzostw świata, dwanaście miesięcy później był już czwarty. Poskutkowało to pierwszy raz zakwalifikowaniem do następnej edycji Premier League (TOP4 rankingu ma automatyczny awans). Pojawiały się oczywiście głosy, że to dla niego za duże wyzwanie, jest za młody i inni gracze zasługują bardziej (skądś to chyba znamy). Jak krytykom odpowiedział Holender? Pierwsze miejsce w tabeli sezonu zasadniczego, awans do finału i zwycięstwo z obrońcą tytułu, Philem Taylorem, po kapitalnym meczu. Czy nauczyło to czegoś opinię publiczną? Jak pokaże jedno z kolejnych miejsc na tej liście, niezbyt.

4. Dimitri van den Bergh – World Matchplay 2020

Po tym, jak dwa razy z rzędu udało mu się zdobyć tytuł młodzieżowego mistrza świata PDC w 2017 i 2018 roku, oczekiwania wobec Belga były bardzo wysokie. Na początku miewał jednak problemy z kwalifikacjami do dużych turniejów, a gdy wydawało się, że wyszedł na prostą, wybuchła pandemia i rozgrywki zostały zawieszone. Pierwszym turniejem po przerwie (którą Dreammaker spędził całą w Wielkiej Brytanii, mieszkając u… Petera Wrighta) był World Matchplay. Załapał się do gry dzięki rankingowi PDC ProTour, więc nie był rozstawiony, a przed startem imprezy bukmacherzy za jego zwycięstwo płacili w stosunku 100:1. Nic sobie z tego nie robiąc, Dimitri po kolei odprawił Nathana Aspinalla, Joe Cullena, Adriana Lewisa i Glena Durranta, by w finale pokonać Gary’ego Andersona. W żadnym z tych spotkań jego średnia nie przekroczyła 100 punktów. „Osiągnięcie” to powtórzył w ubiegłym UK Open. Najważniejsze, że działa.

3. Jose de Sousa – Grand Slam of Darts 2020

O tym, że 2020 był w świecie darta nieprzewidywalny, jeszcze lepiej od powyższego świadczy przypadek The Special One. Mimo występów w turniejach pod egidą PDC od 2011 roku, kartę wywalczył dopiero osiem lat później. Już w kolejnym sezonie zakwalifikował się po raz pierwszy do prestiżowego Grand Slam of Darts. Udało mu się to jako zwycięzcy European Darts Grand Prix, w finale którego pokonał Michaela van Gerwena, w typowym dla siebie stylu zamykając 88 punktów przez potrójną ósemkę, podwójną czternastkę i podwójną osiemnastkę. W grupie trafił na Michaela Smitha, Krzysztofa Ratajskiego i Lisę Ashton. Z Bully Boyem przegrał, ale zrewanżował mu się w ćwierćfinale, wcześniej odprawiając z kwitkiem Dave’a Chisnalla. Kolejnymi ofiarami Portugalczyka byli Simon Whitlock i James Wade. Poza byciem pierwszym debiutantem który kiedykolwiek wygrał tę imprezę, został przy okazji pierwszym, który to uczynił wychodząc z drugiego miejsca w grupie. To jest świat Jose de Sousy, my tylko w nim żyjemy.

2. Luke Littler – World Series, Players Championship, European Tour, Premier League 2024

Za którym razem można definitywnie stwierdzić, że to już nie szczęście początkującego? O The Nuke’u powiedziano już prawie wszystko, zarówno w pozytywnym jak i negatywnym kontekście. On sobie jednak nic z tego nie robi i impreza po imprezie zamyka usta wszystkim niedowiarkom. Aby zrobić to jeszcze dosadniej, w każdym z tych debiutów rzucił dziewiątą lotkę. A przecież był jeszcze tak blisko osiągnięcia tego samego w mistrzostwach świata. W UK Open powstrzymał go przebłysk mocy Damona Hety, ale sezon turniejów telewizyjnych dopiero się przecież rozkręca. Jest bardzo możliwe, że niedługo ranking ten trzeba będzie aktualizować.

1. Raymond van Barneveld –  UK Open 2006 i Mistrzostwa Świata 2007

Barney był rozpoznawalnym graczem jeszcze przed dołączeniem do PDC. W konkurencyjnej BDO grał blisko 20 lat i zdobył cztery tytuły mistrza świata. Kiedy 15 lutego 2006 roku ogłosił zmianę organizacji, fani ostrzyli sobie zęby na rywalizację z Philem Taylorem. Cztery miesiące później pokonał go 11-10 w ćwierćfinale w drodze po triumf w debiutanckim UK Open. Jakby fanom było mało, to mistrzostwa świata 2007 napisały osobną, piękną historię. Holender był blisko porażki w drugiej rundzie, gdzie mierzył się z rozstawionym z jedynką Colinem Lloydem. Przetrwał jednak chwile grozy i przerabiając to w motywację, nie stracił seta w kolejnych trzech meczach. W finale czekał już na niego The Power. Panowie rozegrali spotkanie, które przez koneserów uważane jest za jedno z najlepszych w historii darta. Van Barneveld odrobił trzysetową stratę, by wygrać po decydującej partii i sięgnąć po trofeum przy pierwszym podejściu.

ZOBACZ TEŻ
Barry Hearn potwierdził. Nadchodzą zmiany w mistrzostwach świata PDC!

Na każdą historię przedstawioną powyżej przypadają dziesiątki takich, w których początkujący nie umieją zapanować nad nerwami i tracą głowę. Kiedy jednak uda im się zwyciężyć, gruntują miejsce w panteonie gwiazd. Warto zatem przyglądać się debiutantom, aby za kilka lat móc z dumą obwieszczać wszem i wobec klasyczną frazę: „a nie mówiłem?”.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Maksymalny rozmiar przesyłanego pliku: 2 GB. Możesz przesłać: zdjęcie, audio, video, dokument, etc. Linki do YouTube, Facebooka, Twittera i innych serwisów wstawione w tekście komentarza zostaną automatycznie osadzone. Drop files here

Sponsor główny

Sklepy partnerskie

Zostań Patronem

Reklama