Newsy
Pierwsza runda barierą nie do przejścia? Van Gerwen ma kłopoty
Ostatnimi czasy dużo mówi się o dyspozycji Michaela van Gerwena, która jest daleka od optymalnej. Holender podejmuje próby podbudowania się dobrym wynikiem w rozgrywkach Players Championship. Niestety dla niego, także i tam dawno tak źle nie było.
Holender pierwszy raz od kilku dobrych lat przegrał trzy mecze z rzędu w Players Championship w 1. rundzie! Poziom MvG okazał się niewystarczający na takich rywali jak Steve Beaton, Karel Sedlacek i Franz Roetzsch. Warto tu nadmienić, że ten ostatni aktualnie nie posiada karty PDC. Van Gerwen w tych starciach nie zagrał źle i też dużo do zwycięstwa mu nie brakowało, ale coś w każdym ze starć zawiodło. Coś, co jeszcze nie tak dawno go nie zawodziło.
Michael van Gerwen | Rywale w 1/64 PC |
---|---|
93,46 – Players Championship 9 | Steve Beaton – 95,64 |
100,02 – Players Championship 10 | Karel Sedlacek – 99,70 |
95,25 – Players Championship 11 | Franz Rotzsch – 90,72 |
Głównym problemem trzykrotnego mistrza świata w tych pojedynkach były podwójne. Tam przegrywał poszczególne legi i w konsekwencji całą rywalizację, które były na wynikowym styku (4:6, 5:6, 4:6). To nie jest jednak dla van Gerwena wytłumaczeniem, liczy się wynik końcowy, który nie jest dla niego korzystny. Najwyżej z tej trójki w rankingu PDC Order of Merit jest sklasyfikowany Steve Beaton, aktualnie zajmujący 48. miejsce.
Nadal też trwa pościg Mighty Mike’a za rankingową wiktorią. Według wyliczeń Jetze Jana Idsardiego na platformie X, 401 dni minęło od ostatniego takiego tytułu. Od tamtej pory wygrał tylko Premier League, poszczególne cykle World Series i finałowy turniej World Series of Darts Finals. Legendy już krążą o tym jednym mitycznym słabszym meczu van Gerwena w turnieju, który musi odhaczyć, by dalej maszerować po trofeum. Problem robi się, gdy tego meczu nie odhaczy tak, jak powinien.
W środę rozdział drugi czerwcowej batalii w Players Championship, a od piątku Poland Darts Masters, w którym van Gerwen będzie bronił tytułu. Miejmy nadzieję, że w obu tych przypadkach ujrzymy lepszą wersję “zielonej bestii”.