Obserwuj nas

PDC

Czy triumf Buntinga jest zaskoczeniem?

Lista debiutantów w gronie zwycięzców następnych turniejów rośnie. Dołączył do niej Stephen Bunting po 10 latach gry z kartą. Z jednej strony kontynuacja niespodzianek, z drugiej – coś, czego można było się spodziewać.

Źródło: PDC

Mimo długiego stażu w PDC jego dorobek nie stał pod znakiem większych sukcesów. Wczorajszy finał był pierwszym telewizyjnym – wcześniej docierał tylko dwukrotnie do finałów European Touru i dwukrotnie wygrywał turniej Players Championship. Uchodził za znak solidności, ponieważ od momentu zdobycia karty nie opuścił najlepszej 24 rankingu PDC Order of Merit. Oczywiście były przebłyski, jak pamiętny półfinał mistrzostw świata 2021 lub półfinał World Grand Prix tego samego roku. Przez długi czas mówiąc o Buntingu można było przytaczać momenty glorii w federacji BDO, w nadziei, że nawiąże do tamtych momentów. Udało się, z solidną podbudową w postaci udanych poprzednich miesięcy.

Szukając momentu, w którym to wszystko się zaczęło, chyba należy cofnąć się do zeszłorocznego European Touru w Jenie. Dotarł tam do finału, przegrywając z Krzysztofem Ratajskim. Wtedy jeszcze nie zachwycał swoją grą, ale sam wynik był preludium do dalszych wyczynów. Oczywiście wtedy zbiegło się to ze zmianą lotek, konkretnie ze zmniejszeniem ich masy. Można nawet powiedzieć, że to był kluczowy moment, a finał w Jenie tylko utwierdził Buntinga w tym, że będzie zdolny do robienia wielkich rzeczy. Nie w każdym turnieju osiągnął satysfakcjonujący wynik, ale sama gra była bardzo dobra i stał się jeszcze bardziej niewygodnym rywalem dla każdego.

Te wyniki przyszły. Półfinał Grand Slam of Darts i ćwierćfinał Players Championship Finals, grając po drodze świetne zawody. Pamiętamy atmosferę hitu czwartej rundy mistrzostw świata z van Gerwenem, tam co prawda Bulletowi nie wyszło, ale szybko wziął na Holendrze rewanż. By pokazać moc Buntinga, wystarczy przytoczyć statystyki z ostatnich miesięcy, wycinek czasowy 1 września – 30 grudnia 2023:

Źródło: Darts Orakel

Przechodząc do samego Mastersa, ciężko znaleźć coś negatywnego w jego postawie. To, co miał zrobić – zrobił. Comeback z Rossem Smithem, świetne mecze z Humphriesem i van Gerwenem. Spotkania w których był wyraźnym faworytem, z Aspem i Wrightem wygrał przekonująco, oddając rywalom tylko trzy legi. Liczbowo również wypada świetnie. Druga średnia turniejowa spośród ćwierćfinalistów (99.13), najwięcej 180-tek, na podwójnych 48% przy 100 podejściach, najwięcej podejść 131-140 i najwięcej 140-tek.

Wszystko to składa się na obraz zawodnika, którego w tym momencie trzeba wymieniać w jednym szeregu z najlepszymi. Z równą i świetną punktacją, pewnością przy zamknięciach oraz uwielbieniem kibiców. Ostatni triumfatorzy Mastersa mieli udane sezony, więc tym bardziej czekamy na kolejne występy Stephena Buntinga.

ZOBACZ TEŻ
Chris Dobey wygrywa PC25. Ratajski tym razem nie zaszedł za daleko.
Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Maksymalny rozmiar przesyłanego pliku: 2 GB. Możesz przesłać: zdjęcie, audio, video, dokument, etc. Linki do YouTube, Facebooka, Twittera i innych serwisów wstawione w tekście komentarza zostaną automatycznie osadzone. Drop files here

Sponsor główny

Sklepy partnerskie

Zostań Patronem

Reklama