Obserwuj nas

Newsy

Walijski renesans w 3. rundzie European Touru w Belgii

W finałowej szesnastce pierwszej tegorocznej edycji European Touru przed rozpoczęciem trzeciego dnia zmagań znajdowało się zarówno kilku młodych faworytów, jak i głodnych sukcesu weteranów. Komu udało się awansować do wieczornej sesji i kto pozostawił po sobie najlepsze wrażenie?

Źródło: PDC

Ostatni dzień grania w Wieze rozpoczęło starcie pomiędzy dwoma specjalistami od zamykania legów, Ricardo Pietreczko i Ryanem Joyce’em. Na początku panowie utrzymywali swoje liczniki. Pierwszy atak na otwarcie rywala przeprowadził Niemiec, korzystając w dużej mierze z błędów w liczeniu swojego rywala. Kończąc po drodze dwa razy na czerwonym środku zbudował sobie przewagę, której pomimo późnego ataku Anglika nie oddał aż do końca.  

W kolejnym spotkaniu zmierzyło się dwóch weteranów wciąż szukających powrotu do optymalnej formy. Na scenie od początku wyglądali, jakby wzięli to sobie do serca i prezentowali nam poziom, z jakiego znamy ich z przeszłości. Wysoka punktacja ze strony Petera Wrighta oraz duże zamknięcia Jonny’ego Claytona gwarantowały emocje do ostatnich legów. W nich Ferretowi udało się zachować więcej zimnej krwi i to jego będziemy mogli oglądać wieczorem.

Mając w pamięci ostatnie starcie Luke’a Littlera z Damonem Hetą z UK Open można było oczekiwać fajerwerków. Ostatecznie do poziomu tamtego spotkania zawodnikom nie udało się dorównać, lecz Australijczyk po raz kolejny pokazał że mało go motywuje go podobnie jak poziom rywala. Pomimo swoich szans nie był jednak w stanie odpowiedzieć na późne przełamanie Anglika i wiemy już, że debiutant na scenie European Touru zatrzyma się minimum na ćwierćfinale.

Półmetek popołudniowych zmagań kończył mecz świetnie prezentującego się w Belgii Joe Cullena z Jermainem Waittmeną. Ten występ był jednak zaprzeczeniem wszystkiego, co Panowie pokazywali przy tarczy do tej pory. Anglik zagubił gdzieś całą moc na punktacji, a jego rywal docierał pewnie do podwójnych, ale tam brakowało mu konsekwencji w ich trafianiu. Mimo „wysiłków” Holendra aby umożliwić Rockstarowi powrót do rywalizacji, ten konsekwentnie odmawiał, zatem po kilku latach przerwy to Machine Gun zameldował się w ¼ finału.   

Prywatnie Luke Humphries oraz Ryan Searle są dobrymi przyjaciółmi, ale wchodząc w mecz Heavy Metal pokazał, że na scenie sentymentów nie będzie. Dwa pewne zamknięcia ponad stu punktów, jedno przełamanie i w mgnieniu oka zrobiło się niespodziewane 3:0. Cool Hand otrząsnął się i wrócił do gry, ale nie udawało mu się odnaleźć formy ze wczorajszego świetnego występu z Jamesem Wade’em. Nowy reprezentant firmy Harrows mógł narzekać na wypadające z tarczy lotki, ale pomimo to udało mu się dociągnąć przewagę do mety.

Następnie Rob Cross mierzył się z Dannym Noppertem. Anglik otworzył mecz efektownym zakończeniem ze 135-ciu punktów, tym samym ustawiając sobie niejako całe spotkanie. Holender wydawał się przy tarczy niepewny i ostatecznie dał radę ugrać tylko jednego lega, a samo starcie nie dostarczyło nam żadnej historii, może poza tym że w końcu udało się wygrać komuś z lewej strony tabelki.

Gerwyn Price przed rozpoczęciem tego turnieju apelował do fanów o spokój, podkreślając, że wyniki niedługo przyjdą. W meczu z Garym Andersonem ewidentnie chciał pokazać, że to jest właśnie ten moment. Pierwszego lega co prawda przegrał, ale bez zawahania przeszedł do kontrataku, wygrywając kolejne cztery. Szkot nie chciał się jednak poddać bez walki i doprowadził do wyrównania. W decydującym momencie nie trafił jednak podwójnych, wobec czego dalej przeszedł fenomenalny tego dnia na punktacji (aż 7 maksów!) Iceman.

Na sam koniec PDC pozostawiło występ faworyta gospodarzy, Mike’a de Deckera, który mierzył się ze Stephanem Buntingiem. Niesiony dopingiem rodaków Belg sprawnie otworzył mecz, lecz potem mogło się wydawać, jakby presja w końcu go dopadła. Rytm odnalazł dopiero w środkowym etapie spotkania, ale nie starczyło to na odrobienie strat, wobec czego dalej awansował konsekwentnie robiący przy tarczy swoje Anglik.

Przed przystąpieniem do wieczornej sesji wiadomo zatem, że tytuł zgarnie ktoś z grona Littler, Cross, Bunting, Pietreczko, Clayton, Wattimena, Searle i Price. Trzech pierwszych ze startem imprezy mogło być rozpatrywanymi jako faworyci, jednak pozostali na pewno nie złożą broni, zwłaszcza po tym, co mogliśmy obserwować ze strony odradzających się reprezentantów Walii.

ZOBACZ TEŻ
Człowiek, którego polscy darterzy nie mogą pokonać [Tylko jedna statystyka #5]


Belgian Darts Open 2024 – 3. runda:

🏴󠁧󠁢󠁥󠁮󠁧󠁿 Ryan Joyce (89,92) 4:6 🇩🇪 (16) Ricardo Pietreczko (92,12)

🏴󠁧󠁢󠁳󠁣󠁴󠁿 Peter Wright (100,02) 4:6 🏴󠁧󠁢󠁷󠁬󠁳󠁿 (9) Jonny Clayton (104,06)

🇦🇺 (4) Damon Heta (100,65) 3:6 🏴󠁧󠁢󠁥󠁮󠁧󠁿 Luke Littler (102,51)

🏴󠁧󠁢󠁥󠁮󠁧󠁿 Joe Cullen (82,68) 3:6 🇳🇱 Jermaine Wattimena (89,26)

🏴󠁧󠁢󠁥󠁮󠁧󠁿 (2) Luke Humphries (101,56) 3:6 🏴󠁧󠁢󠁥󠁮󠁧󠁿 (15) Ryan Searle (94,74)

🏴󠁧󠁢󠁥󠁮󠁧󠁿 (7) Rob Cross (97,32) 6:1 🇳🇱 (10) Danny Noppert (90,38)

🏴󠁧󠁢󠁷󠁬󠁳󠁿 (3) Gerwyn Price (104,87) 6:4 🏴󠁧󠁢󠁳󠁣󠁴󠁿 (14) Gary Anderson (101,45)

🏴󠁧󠁢󠁥󠁮󠁧󠁿 Stephen Bunting (102,22) 6:3 🇧🇪 Mike de Decker (94,89)

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Maksymalny rozmiar przesyłanego pliku: 2 GB. Możesz przesłać: zdjęcie, audio, video, dokument, etc. Linki do YouTube, Facebooka, Twittera i innych serwisów wstawione w tekście komentarza zostaną automatycznie osadzone. Drop files here

Sponsor główny

Sklepy partnerskie

Zostań Patronem

Reklama