Obserwuj nas

Newsy

Młodzież w natarciu! Van Veen rewelacją 6. rundy UK Open, udany występ Rocka

Ostatnia sesja, w której rywalizowano na więcej niż jednej tarczy, dobiegła końca, a z nią przygoda Krzysztofa Ratajskiego. Polak podjął rękawicę w starciu z Lukiem Littlerem, ale w końcówce zdecydowały detale. W ćwierćfinale zameldowali się także m. in. Luke Humphries, Josh Rock i Gian van Veen. Ten ostatni zrobił to w kapitalnym stylu.

Źródło: PDC

Spokój Claytona, udręka Smitha

Chronologicznie jako pierwsze zaczęły się zmagania na tarczy numer 2. Martin Schindler trafił tam na Jonny’ego Claytona. Pierwsza połowa starcia przebiegła bez większych fajerwerków. Walijczyk grał solidnie i stopniowo budował przewagę, korzystając ze słabszej dyspozycji rywala. Niemiec zebrał się jednak w sobie i dzięki zamknięciu 110 punktów na przerwę schodził tracąc tylko dwa legi. Niestety, to ponownie wybiło go z rytmu. Do końca spotkania nie zapisał na swoje konto ani jednej partii więcej i to The Ferret jako pierwszy zameldował się w ćwierćfinale.


Z kolei mecz między Michaelem Smithem i Dimitrim van den Berghiem rozpoczął się od upomnienia Huw Ware’a w kierunku publiki, która chciała rozproszyć Belga gwizdami. Te szybko ustały, ale wyglądało, jakby przyniosły zamierzony skutek. Po czterech legach grał on bowiem na ledwo powyżej 60-punktowej średniej. Anglik prezentował się niewiele lepiej, przez co spotkanie to bardziej przypominało zmagania w lokalnym turnieju niż na szczycie PDC. Dopiero w ósmej partii jakby się odblokował i zaczął odjeżdżać rywalowi, schodząc na drugą przerwę przy wyniku 7:3. Po powrocie szybko dokończył dzieła w trzech legach, ostatniego zamykając ze 110 oczek. Widać było jednak po jego reakcji, że nie był zadowolony ze swojej postawy, a prawdziwą historią tego meczu była zagadka katastrofalnej formy Dreammakera. Średnia 70,9 – najniższa w jego zawodowej karierze…


Koniec polsko-walijskiego snu

Po sensacyjnym zwycięstwie nad MVG, los naprzeciwko Roberta Owena postawił Jamesa Wade’a. W pierwszej części meczu Walijczyk miał problemy z podwójnymi, ale mimo to rywalizował z doświadczonym rywalem jak równy z równym. W szóstym legu miał nawet podejście do dziewiątej lotki, aczkolwiek finalnie wypuścił go z rąk. Wade także nie grał koncertowo, a Owenowi udało się zamknąć 161 oczek, co dało mu na półmetku remis. Po przerwie zawodnicy jeszcze zwolnili. The Machine był widocznie sfrustrowany swoją grą, jednak wypracował przewagę. Finalnie dowiózł ją do mety, lecz w ćwierćfinale musi liczyć na poprawę.


Na tarczy numer 1 nadszedł z kolei czas na najważniejsze dla nas spotkanie: Krzysztof Ratajski kontra Luke Littler. Zaczęło się fantastycznie – finisz ze 104 punktów, będący od razu przełamaniem. Mistrz świata nie pozostał jednak dłużny w kolejnej partii, a potem wykorzystał chwilową niemoc Polaka na podwójnych i szybko zrobiło się 1:4. Nasz Orzeł nie miał zamiaru się poddawać. Świetnie prezentował się na punktacji i korzystał z wypracowanych szans, dzięki czemu przed drugą przerwą zmniejszył straty do wyniku 4:6. Potem było jeszcze lepiej – precyzyjne double pozwoliły wyrównać, a The Nuke zaczął się denerwować. Niestety, nawet chwiejny emocjonalnie Littler to nadal gwarancja pewnego poziomu. Kilka błędów sektorowych w końcówce pogrążyło Krzysztofa i to Anglik przechylił szalę zwycięstwa na swoją stronę. Mimo to, mamy powody do zadowolenia, gdyż Ratajski pokazał, że ponownie jest w stanie rywalizować z każdym w Tourze.

Świetny van Veen, klasyczny Humphries


Podczas gdy my mogliśmy gryźć paznokcie z nerwów, do tarczy numer 2 wyszli Gian van Veen i Damon Heta. Nie tracili czasu i od pierwszego lega rozpoczęli koncert. Imponował zwłaszcza Holender. Kapitalna punktacja i świetne zamknięcia, w tym jedno ze 127 oczek, pozwoliły mu zejść na przerwę z dwulegową przewagą i średnią na poziomie ponad 110. The Heat też miał swoje mocne strony. Głównie finisze, w których notował na tym etapie stuprocentową skuteczność. Długo udawało mu się trzymać na ogonie rywala, a w kluczowym momencie przypuścił atak i ze stanu 6:9 doprowadził do decidera. Tam jednak van Veen utrzymał nerwy na wodzy i odesłał do domu Australijczyka, który trafił w całym spotkaniu trafił dziewięć podwójnych na dziesięć prób.


Ryan Joyce na starcie z Luke’iem Humphriesem wyszedł nie tylko ze zmienionymi lotkami, ale też właściwą mocą punktową. Jak na nieszczęście, światowy numer 1 także nie zapomniał swojej z domu. Do tego dołożył pewne finisze i szybko zrobiło się 4:1. Im dalej w mecz, tym bardziej jednostronny się on stawał. Cool Hand kolejną sesję wygrał do zera i znowu wyglądał jak najlepszy gracz na świecie. Nawet gdy Relentless zamknął po przerwie 142 oczka, był to bardziej powód do celebracji dla obydwu panów niż zapowiedź powrotu. Humphries zakończył spotkanie w następnej partii i pokazał, że chce w tym roku dodać kolejne trofeum do kolekcji.

Koniec marszu O’Connora, przerwana passa Rocka


Zmagania na drugiej tarczy kończyli Nathan Aspinall i William O’Connor. Irlandczyk był do tej pory największą sensacją w Minehead i to spotkanie rozpoczął tak, jakby ten status zamierzał utrzymać. Anglik szybko wrócił jednak do gry, a wydatnie pomogły w tym finisze ze 123, 120 oraz 131 punktów. Odnalazł także rytm na potrójnej dwudziestce i na przerwę schodził przy wyniku 6:4. Mimo to, Magpie nie złożył broni. Odpowiedział jeszcze wyższym zamknięciem – 161 i doprowadził do stanu 7:7. Najbardziej może żałować tego, co wydarzyło się później. Zmarnował wiele szans na podwójnych, z czego Asp skorzystał i odzyskał wigor. Kropką nad “i” był checkout ze 129 oczek na mecz i przygoda O’Connora zakończyła się na 6. rundzie.


Josh Rock upatrywał szansy na dotarcie do dalszych etapów w turnieju telewizyjnym, a kolejną przeszkodą na tej drodze był Rob Cross. Już od początku meczu nie wyglądało to dobrze dla młodego Irlandczyka. W pierwszym legu dał się przełamać, a potem zwolnił punktowo. Voltage z kolei jak profesor, docierał do podwójnych i korzystał z szans. Dopiero po czterech przegranych partiach Rocky zapisał pierwszą na swoje konto. To pomogło mu się odblokować i odwrócił losy spotkania. Najpierw doprowadził do wyrównania, a potem wyszedł na prowadzenie, wyglądając coraz pewniej przy tarczy. Kilka ostatnich legów było co prawda na styku, ale ostatecznie Anglik musiał uznać wyższość rywala.

 

UK Open 2025 – wyniki 6. rundy:

Michael Smith (89,24) 10:3 Dimitri van den Bergh (70,90)

Martin Schindler (90,90) 4:10  Jonny Clayton (98,04)

Robert Owen (90,24) 8:10 James Wade (95,00)

Krzysztof Ratajski (97,77) 8:10 Luke Littler (97,99)

Gian van Veen (109,90) 10:9 Damon Heta (98,85)

Ryan Joyce (92,93) 2:10  Luke Humphries (101,59)

 Nathan Aspinall (98,61) 10:8 William O’Connor (93,14)

 Josh Rock (99,92) 10:6 Rob Cross (93,78)

 

ZOBACZ TEŻ
UK Open 2025 - wyniki, terminarz, gdzie oglądać?
Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Maksymalny rozmiar przesyłanego pliku: 2 GB. Możesz przesłać: zdjęcie, audio, video, dokument, etc. Linki do YouTube, Facebooka, Twittera i innych serwisów wstawione w tekście komentarza zostaną automatycznie osadzone. Drop files here

Sponsor główny

Sklepy partnerskie

Zostań Patronem

Reklama